SPOTKANIE

Pogoda była przecudna. Niebo jasne, czyste. Śliczny promienny błękit... Słońce wysoko...

W oddali stały góry spokojne, wyraźnie świecące się jak srebro.

Tatry!

Płynęła od nich jakaś pieśń potężna, Bogiem natchniona, pieśń szczytów.

To wicher suwał się po olbrzymich poszarpanych turniach i graniach i grał na nich jak na królewskich organach Boga, hejnał na cześć Matki Stwórcy samego i Pana wszechrzeczy, która w przepięknej figurze, uchodząc z Węgier między lud polski, stanęła właśnie na wysokim, kamiennym tronie, pod lasem w pobliżu wsi Mrukowa w parafji samoklęskiej koło żmigrodu i patrzy pełna dobroci na tę nową krainę swoją, patrzy w okolicę Jasła.

Tam! Tam idzie z nieprzebranym skarbcem łask wszelakich.

Tam świątynię swą mieć będzie! Otworzy jej podwoje, przedewszystkiem dla dotkniętych jakimkolwiek nieszczęściem i tych przyjmować będzie jak najchętniej, jak najczulej i wspierać, pocieszać i uświęcać.

Już niedaleko... Stanęła .. Więc Tatry rzucają ze swych klawiszy niepojęcie rozrzutne cuda, błękitnej, szafirowej, purpurą złotą opryśniętej pieśni... Biegną jej tony hen w kraj polski, tak bardzo przez Marję ukochany i wywołują tysiączny oddźwięk: "Ave, Ave Maria"!

A poniżej Tatr,, ciągnął się długi, ciemny łańcuch niższych gór - jak okiem sięgnąć.

Karpaty!

Stoki ich pokryte lasami. Drzewa i drzewa jak wojsko na straży południowych rubieży polskich..". Ani drgną.. Stoją jak na baczność!

Chwila uroczysta...

Najwyższy Majestat... Królowa Polski przed nimi. W słonecznych blaskach widać, lśni postać Jej.

Więc na znak najgłębszej czci dla Tej "Monarchini Lechitów" zanieruchomiały na chwileczkę, ogromne, kresowe lasy, a potem "hurra" wszystkie drzewa jęły szumieć, szeleścić i giąć się ku ziemi.

A Najświętsza Panienka w owym wizerunku na wysokim kamiennym głazie, przechyliła główkę ku Swej Dziecinie Bożej i zda się mówić do Niej rozradowana.

- Patrz Jezusie, to Polska! To kraj ludu mojego. Zrób rączką krzyżyk nad nią. t

I poruszyły się zboża złociste, pełne modrych bławatków i maków czerwonych, różowe i białe zagony koniczyn, łąki zielone, przesiane mnóstwem różnobarwnych kwiatków. Wszystko Najświętszej Panience się kłania i balsamiczną ku Niej śle swą woń.

A ścieżynami polnymi i z lasów biegną ludzie. Dowiedzieli się już, że dwóch posłańców niesie do Jasła Matkę Boską z Węgier i że są już na polanie, tam przy kamieniu - spoczywają. Rzucili więc pracę w polu, przerwali zbieranie jagód po zrębach, patyków, grzybów po lesie i do Matki Boskiej spieszą.

O spiesz ludu polski, spiesz na spotkanie Najdostojniejszej i Najlepszej Pani i Monarchini Twojej!!

Ona umyślnie w te strony nieść się każe, bo cię serdecznie kocha. Tu między tobą, w jasielskim zostanie, jako Cudowna Matka łask wielkich, dla ciebie... dla ciebie!

O spieszże więc z miłością, z ufnością i z dziecięcą pokorą.

I zastąpili ludzie drogę Najświętszej Panience. Otoczyli Ją wkoło, na kolana padli przed Nią i całą duszą poczęli. Ją wysławiać.

- Witaj Pani, my poddani do nóg padamy! I cisnęli się do Niej. Wspinali się na kamień na którym posłańcy umieścili figurę na czas swege spoczynku. Całowali Jej stopy i znów się modlili.

A gdy przyszło rozstanie, gdy posłańcy zdjęli figurę z kamienia i wzięli na ramiona, by iść dalej, płacz i jęk wyrwał się z piersi wszystkich.

I odprowadzili Najświętszą, Niepokalaną Dziewicę-Matkę, spory kawał w stronę Jasła.

Minęło kilka wieków, a pamięć o tem spotkaniu przechowała się u mieszkańców wsi Mrukowa. W niedzielę i święta zgromadzali się licznie przy owym kamieniu pod lasem i śpiewali pieśni nabożne, potem wystawili tu figurę

Matki Najświętszej, a dziś jest tam piękna, murowana kaplica.

* * *

Rycerzu Niepokalanej i ty wysoko - wysoko, jak tylko możesz stawiaj Najświętszą Marję Pannę, tak by Ją każdy mógł i musiał widzieć!!! Czyń to tem usilniej, że duchy złe, to jest masonerja i jej sojusznicy, właśnie lud nasz od Marji chcą odciągnąć, by nie patrzał na tę świetlaną zorzę lepszej doli - religijnej.


Jeśli Odkupiciel dla grzechów moich odtrąci mnie od Siebie, upadnę do nóg Matki, Jego i mojej Matki, i nie odstąpię, aż mi wybłaga przebaczenie.

Św. Bonawentury