Protestant o katolickim pozdrowieniu
Drukuj

Poeta protestancki Klopstok w piśmie do W. O. Denisa T. J. tak się wyraża.

"Koniec listu Waszej Wielebności był dla mnie więcej niż przyjemny; on mnie rozczulił! Niech Boskie Dziecię z Betlejem i z waszą Wielebnością zawsze będzie! Przypominam sobie, że podobnego rozczulenia doznałem kiedyś, podróżując po Szwajcarji. Pewnego pięknego dnia wysiedliśmy z powozu; szliśmy pieszo. Ja zostałem nieco poza towarzystwem. Kilku poczciwych wieśniaków, spotykając mnie, odzywało się do mnie słowy: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!"

Wtedy jeszcze nie wiedziałem że to jest pozdrowieniem. Nie wiedziałem też, co na to odpowiedzieć. Nie mogę Waszej Wielebności wyrazić słowy, jak wielce mnie owo pozdrowienie rozczuliło. Wzajemne pozdrowienie: "Na wieki wieków", o którem później dopiero się dowiedziałem, wydało mi się tak naturalnem, że zdziwiłem się, iż sam z siebie na tę naturalną odpowiedź nie wpadłem".

O ile milszem i pożyteczniejszem jest to pobożne pozdrowienie: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", niż te oklepane powitania świeckie: "Dzień dobry" "Dobry wieczór" Padam do nóg", "Sługa" "Do widzenia", "Dobranoc", Całuje rączki" i t. p.

X. (Posł. M. B. Salet.)