Daleko

(Marja nasza Pomoc).

"A gdzieżeście ta byli?" - pyta kobiecina na drodze kościelnego, niosącego latarkę, dzwonek ; przybory liturgiczne, jakich używa kapłan, gdy idzie do chorego.

- A u Makiedów - odpowiada kościelny. Córka im bardzo chora. Już pewnie po niej. przepadło! Taka słaba była, że zdawało się, że Sakramentów świętych nie przyjmie. Przyjęła, ale zaraz straciła przytomność. Gdyśmy wychodzili leżała już jak martwa.

- Kto? Ta Makiedówna? Panna Teresa? O Matko Boska! A cóż to się stało? Taka młodziutka, taka dobra i już ją śmierć chce zabrać. O Boże! Boże! A byłże jaki doktor u niej, nie?

- Było, kilku i to najlepszych. Popróbowali jednak, popróbowali i powiedzieli, że nie da się nic zrobić.

- Oj biedna Teresa! - biedna. Tak mi jej żal. Znałam ją przecież dobrze. Polecę zaraz do niej. Może ją jeszcze żywą zobaczę. A wam Bóg zapłać, żeście mi powiedzieli.

- E co tam. Idźcie z Panem Jezusem!

- Boże prowadź. - I pobiegła.

Już widzi dom Makiedów a przed nim grupkę ludzi. Widzi jak rozprawia coś żywo, więc szepcze sama do siebie: - "Aha, pewnie już umarła." I przyśpiesza kroku.

Wpadła zadyszana. Pochwaliła Pana Boga i pyta o Teresie.

- Polepszyło się, odpowiadają. W jednej chwili! Jakby ręką odjął. Już zdrowa! Siedzi na łóżku! Wesoła, rumiana, aniby nikt nie powiedział, że chorowała.

- Jak to? Ta mówił mi dopiero kościelny, że kona, że już wszystko przepadło.

- Konała! Tak, tak! Nawet w domu myśleli, że już umarła i płakali wszyscy okropnie, a tu naraz ona się obudziła, otworzyła oczy i taksie uśmiechnęła błogo, radośnie. -

- Nie płaczcie! nie, odezwała się. Już jestem zdrowa. Najświętsza Panienka mię uzdrowiła. Widziałam Ją z dzieciątkiem Jezus na ręce. Śliczna! W złotej koronie na
głowie. Powiedziała mi, że mię uzdrowi, ale muszę za to pójść do Niej do kościoła klasztornego na łąkach. Jeżeli nie pójdę, to zachoruję na nowo i roku nie dożyję. I zdawało mi się, że mię Matka Boża wyprowadziła gdzieś wysoko i pokazała mi ten kościół i okolicę. Przyrzekłam Najświętszej Panience że pójdę. I widzenie znikło a ja się obudziłam zupełnie zdrową. - Podniosła się na łóżku, usiadła, wyciągnęła, ręce do swoich i szczęśliwa, wesoła obejmowała wszystkich, ściskała, całowała, jakby się witała po dalekiej odbytej podróży. Co się tam teraz dzieje! I płacz i śmiech i krzyk i zdumienie. Wszystko razem. A jedno tylko słychać: Najświętsza Panienko... Najświętsza Panienko... Każdy to powtarza i ten co płacze i ten co się śmieje i ten co klęczy zdumiony i ten co ustać nie może z radości. Najświętsza Panienko... Ach bo Ona przyczyną całego tego zamieszania... Ona pocieszyła ... Ona uzdrowiła.

Tak opowiadano owej kobiecie i innym osobom, których coraz więcej przybywało. Już nie grupa, ale cala gromada stała przed domem. Wszyscy ciekawi i wszyscy wzruszeni. Wszyscy Najświętszą Panienkę calem sercem wysławiający.

- A do Teresi nie puszczają? pyta zapłakana ta sama kobieta. Takbym ją chciała widzieć!

- Do Teresi! Chodźmy do Teresi! - powtórzyło zaraz kilka głosów.

- Nie chodźcie! odpowiedzieli inni. Myśmy tam byli i przeprosili nas, że Teresia chce wstawać, to nie można.

- A to poczekamy. Może się nam pokaże.

- A ja tyczasem, mówi kobieta ta nasza, - pobiegnę za kościelnym. Muszę mu wszystko opowiedzieć. A może się dostanę i do księdza.

I pobiegła co tchu.

Po drodze kogo tylko spotkała, odsyłała do Makiedów, "Idźcie, tam cud się stał! Matka Boska uzdrowiła Teresię. Już konała i teraz zdrowa".

I kościelnego dopędziła i wraz z nim poszła do księdza.

Ksiądz z początku nie chciał wierzyć, ale gdy i inni przyszli do niego z tą samą wieścią, wybrał się sam osobiście na miejsce cudu.

I przekonał się! Terenia wyszła naprzeciw niego...

Tłum gdy ją zobaczył, prawie od zmysłów odchodził z radości. "O zdrowa! zdrowa, wołano. Jak ślicznie wygląda! Idzie jak anioł! O Matko Boska dzięki Ci!" I zanucił ktoś pieśń o Najświętszej Marji Pani e, a tłum pochwycił ją zaraz i śpiewał w uniesieniu tam na ulicy, przed domem...

Działo się to dwa lata po koronacji cudownego obrazu Matki Boskiej łąkowskiej - i to nie w Nowem Mieście, ani w okolicy, ani nawet na Pomorzu, ale daleko bardzo, bo
aż na Litwie w Rosinie.

* * *

Rycerzu Niepokalanej! a twoja działalność dla Marji daleko sięga? O rozszerzaj Twe serce i wszystkich niem obejmuj. Wszystkich pociągaj ku Niej!