CUDOWNY MEDALIK
Drukuj

Jednym z najhojniej przez Marję uposażonych stuleci jest niewątpliwie wiek XIX. Świadczą o tem liczne Jej łaski i objawienia n. p. świątobliwej Katarzynie Labouré, na górze La Salette, w Lourdes, w Pontmain. I nic w tem dziwnego, że Marja z większą pieczą i miłością zbliża się do swych dzieci aż w sposób widzialny, - skoro schyłek w. XVIII i przeszło połowa XIX to okres burzliwy, krwawy, straszny. Dla Francji to okres czterech rewolucji, gdzie rozpętały się uśpione namiętności, a rządy dostały się w ręce potworów ludzkich. Podniesione bunt przeciw wszelkiemu prawu Boga i ludzi; toteż od czasu dawnych prześladowań rzymskich, - od czasu wojen religijnych wieku XVI nigdy nie polało się tyle krwi wyznawców Chrystusa co w tym czasie przewrotów.

Francją była jakby wulkanem, z którego lawa bezbożności rozlewała się po całym świecie i wszędzie człowiek począł głowę dumnie podnosić, jako król świata od żadnej istoty zaziemskiej niezawisły. Więc szerzyło się tam czas dłuższy prześladowanie religji, burzono ołtarze, zamykano świątynie, więziono nawet Ojca Św., a hasłem rewolucjonistów było, "na wnętrznościach" ostatniego z księży powiesić ostatniego króla". W zaburzeniach tysiące ludzi traci życie, zmącone wszelkie szczęście, i płyną potoki łez.

Toż nie dziw, że Matka Najśw. wzięła ten kraj nieszczęśliwy w opiekę, w nim jakby Swój tron obrała i w szeregu cudownych miejsc łaskami hojnie udarowała. Wśród innych klejnotów, przez Nią w tych strasznych czasach ludziom podanym, jest Cudowny Medalik.

Dla dopełnienia zamiarów swoich wybiera Pan Bóg zazwyczaj ludzi pokornych, ukrytych, cichych, by dzieła Boże nie wyrastały ze zdolności rąk ludzkich, lecz na podwalinach Jego łaski. I tutaj w objawieniu Cudownego Medalika użył Bóg prostej, a pokornej Siostry Miłosierdzia Katarzyny Laboure. W 1806 r. 2 maja przyszła ona na świat w uroczej, górskiej krainie w miejscowości Foin le Montiers. Rodzice jej Piotr i Magdalena, pełni przywiązania do wiary, patrzyli na okropności rewolucji, lecz tem bardziej do przekonań religijnych przylgnęli i na wierze i na miłości Boga oparła się ta rodzina. Toteż nie brak tu błogosławieństwa Bożego. Praca na zagonie, choć ciężka, lecz dostarczała chleba obficie, a po trudach całodziennych, mogli odpocząć pobożni małżonkowie w licznem gronie szczebiotliwej dziatwy. W młode serca dziatek wpajali rodzice miłość ku Bogu i zasady życia, a głównie matka była ich słońcem co swem ciepłem budzi do życia kwiaty wiary i miłości. Błogie lata domowego szczęścia szybko mijały. Lecz, jak zazwyczaj w doczesności, pogodne niebo wkrótce się chmurą zasępia - tak to ciche ognisko domowe śmierć wkrótce nawiedziła, wydzierając 9. X. 1815 drobnej dziatwie drogą matkę. Katarzyna liczyła lat 9 jak nagle została sierotką, a serce jej dziecinne do głębi odczuło tę stratę. Szlochanie żałosne rwało jej piersią, lecz w rączętach ściskała kurczowo małą figurkę Matki Naśw. - jak św. Teresa prosiła, by Marja odtąd była jej Matką, skoro własna odeszła do wieczności. Zobaczymy wysłuchaną prośbę małej dzieciny w bliskiej przyszłości.

Odtąd pewien smutek był stałym gościem domu. Ojciec oddał Katarzynę w opiekę swej siostrze i tamże spędziła kilka lat następnych Niedługo opustoszał znowu dom Piotra, bo najstarsza córka Marja idąc za głosem powołania w[s]tąpiła do Zgrom. Sióstr Miłosierdzia. Pełen wiary zgodził się na to ojciec, choć była to ofiara dość trudna. Wtedy, dla zastąpienia starszej siostry w pracy, powróciła Katarzyna do domu ojcowskiego. Tutaj miała wkrótce szczęście przyjąć Jezusa po raz pierwszy w swe serce. Gotowała się do tego z całem przejęciem, Matka Najśw. pewnie łaską zdobiła jej serce, Katarzyna, zbliżając się do Stołu Pańskiego budowała wszystkich swą pobożnością. Odtąd budzi się w jej sercu chęć oddania się Jezusowi w życiu zakonnem. Od I Komunji św. widoczne było jej ścisłe złączenie z Jezusem i bardziej jeszcze wzrosła miłość do Matki Najśw., więc często biegła do ubogiego kościółka, u stóp Niepokalanej otwierała serce, prosząc o niewinność, a w zamian odbierała łaski, sposobiące ja do przyszłego zadania. Od stóp Marji odrywała ją troska o gospodarstwo domowe, więc wracajac, ochoczo ciężką podejmowała pracę. Troską jej była opieka nad młodszem rodzeństwem, zajmowała się kuchnią i wszystko spełniała dokładnie, tak, że ojciec, choć surowy, omal nigdy nie czynił jej wyrzutów. Z przyjemnością karmiła stada gołębi, które bez lęku wokół niej się gromadziły, z jej ręki pokarm brały, jakoby czując, że w oczach Boga jej serce pełne niewinności i gołębiej prostoty.

Wśród tych zajęć życie duchowe w niej nie stygło. Pościła stale, prawie bezustannie mimo łagodnych upomnień ze strony ojca. Zresztą widział ojciec, że w niezwykłe drogi, Bóg ją powiedzie. Co rana biegła wysłuchać Najśw. Ofiary, modląc się w pobożnej, anielskiej postawie. Pewna staruszka co znała ją dobrze w r. 1896 takie daje o niej świadectwo. "Oto wspomnienie jakie dochowało się wśród rówieśnic jej najmłodszych lat. Była istotą pełną szlachetnej dobroci. Zawsze uprzejma i słodka dla swych towarzyszek, nawet pomimo przykrości. Jeśli zauważyła jakiś zgrzyt i niechęć stawała się aniołem pokoju. Wogóle była młodocianą Świętą, którą pielęgnowała Najśw. Panna".

Pod okiem Niepokalanej wzrastała Katarzyna w niewinności, w słodkiej pobożności, pełna pokoju, jakby czując, że godzina Boża wkrótce wydzwoni. Myśl, by wstąpić do zakonu, wkorzeniała się głębiej, lecz nie wiedziała jakie wybrać zgromadzenie. Zresztą czas jeszcze nie nadszedł, Rodzeństwo małoletnie wymagało jej opieki i te obowiązki trzymały ją w domu. Tak spływały jej lata młodości.

(Ciąg dalszy nastąpi).


Ponieważ Przenajświętsza Marja Panna wyniesioną została do godności Macierzyństwa Króla królów, słusznie przeto Kościół święty czci Ją, i chce aby to powszechnie czyniono, pod zaszczytnem wezwaniem Królowej.

Ś. Alfons Liguori