Pomagać nim dziecko na świat przyjdzie
tytuł:Pomagać nim dziecko na świat przyjdzie

W związku z artykułami o rodzinie otrzymuje "Rycerz" listy z całej Polski. Zamieszczamy na razie niżej trzy z nich: od ojca licznej rodziny, od matki kilkorga dzieci i od kobiety niezamężnej. Z braku miejsca wydrukować można tutaj tylko pewne części owych trzech listów. Rzecz jasna, że i nazwiska autorów listów redakcja zachowuje dla siebie. Nadmienić trzeba, że jeden list jest ze wsi, drugi z miasteczka, trzeci z wielkiego miasta.

LIST OJCA

"Mamy pięcioro małych dzieci. Teraz jesteśmy w ciężkim zmartwieniu, bo spodziewamy się szóstego dziecka, a nasze położenie materialne jest rozpaczliwe. Interesu, z którego żeśmy żyli, z powodów od nas niezależnych nie możemy prowadzić należycie, bo brak gotówki i pracuje się na same procenty. Roboty dostać nie mogę, bo mam zdrowie zniszczone na wojnie. Służyłem w armii polskiej, zwolniono mnie z 75 proc. utraty zdrowia, ale po kilku latach odebrano mi rentę inwalidzką. Staram się od lat na próżno o prawa P.O.W., bo w roku 1916, 1917 i 1918 należałem do P.O.W. Gdy pracuję fizycznie, dostaję krwotoku nosem i pluję krwią. Zwracałem się z prośbą o pomoc materialną do bardzo wysokich osób administracji państwowej - wszędzie bez skutku. Idzie mi bowiem o uruchomienie naszego interesu, do czego potrzeba 500 zł. Oddalibyśmy jak najprędzej, ale nikt nam nie chce ręki podać. Dlatego postanowiliśmy już z żoną nasze szóste dziecko usunąć, lecz gdy przeczytaliśmy "Rycerza" z września (ub. r.) zmieniliśmy zdanie. Dziecko będzie żyło, ale nie wiadomo, do czego nas rozpacz doprowadzi. Bo zbliża się straszna zima, a tu pięcioro małych dzieci, żona, matka żony i tamto jeszcze maleństwo, co ma dopiero na świat przyjść"... Itd., itd...

LIST MATKI

"Wrześniowy numer "Rycerza" wybawił mnie z rozpaczy. Pan Bóg obdarzył mnie dotąd czworgiem dzieci, liczącymi 15, 13, 10 i 6 latek. Przed paru miesiącami uczułam, że będę znowu matką. Ogarnął mnie wielki żal i głucha rozpacz bo żyjemy w nieznośnych warunkach materialnych. Mąż i jego rodzina nalegali na mnie, bym "zlikwidowała" nowe dzieciątko. Najgorszy był pasierb (wyszłam za wdowca), który tak samo jak i mąż, nie wierzy w Boga i bluźni Mu. Już mnie ogarniała czarna, rozpacz. Aż tu pewnego dnia wchodzi listonosz oddaje "Rycerza", otwieram, patrzę, a tu artykuł "W obronie życia niemowląt". Przeraziłam się, gdy czytałam, ale potem zaraz jakże się ucieszyłam, że Bóg mnie uchronił od morderstwa własnego dziecka i że kiedyś po krótkim życiu zaprowadzę wszystkie me pięcioro dziatek Panu Bogu. I one wdzięczne mi będą, żem nie zatraciła ich duszyczek. Teraz jestem zupełnie spokojna, tylko proszę Niepokalaną o szczęśliwe rozwiązanie i o błogosławieństwo dla dzieciny"... It.d.

LIST NIESZCZĘŚLIWEJ DZIEWCZYNY

"Nawiązując do artykułu "W obronie życia niemowląt", proszę sobie wyobrazić kobietę, której nikt nie chce pomóc, a która sama nie może zapracować na siebie i dziecko. Na przykład ja pracowałam jako wychowawczyni, lecz gdy zauważono, że mam zostać matką, usunięto mnie. Co mam zrobić? Nie pójdę na most, by sobie życie odebrać, dlatego będę musiała to zrobić ze swym dzieckiem, co teraz robią inne matki. Od szeregu miesięcy staram się o posadę biurową na próżno. Gdybym ją otrzymała, wydałabym na świat dziecko, które bym bardzo kochała i jak najlepiej wychowała. I ojciec dziecka też mi nie może nic pomóc, bo jest bez pracy. Proszę o zainteresowanie się moją sprawą? Czy mogę liczyć na pomoc?"... It. d.

W następnym liście ta sama osoba pisze, że będzie najciężej pracowała, lecz dziecka nie zatraci, nawet gdyby miała żyć w najgorszych warunkach.

CO Z LISTÓW WIDAĆ?

Te trzy listy wystarczą, by zobaczyć, że teraz są takie czasy, iż trzeba szczególną opieką materialną i moralną otoczyć każdą kobietę, o której wiemy, że ma zostać matką. Dziś bowiem biedne kobiety narażone są w owym okresie na straszne pokusy, zostają wtedy na ogół bez chrześcijańskiej porady i pomocy, i dlatego to wówczas często dopuszczają się zbrodni dzieciobójstwa. Albo znów, gdy chcą mieć dziecko, to skazują się nierzadko na opuszczenie, czasem nawet na prześladowanie ze strony męża, na kpiny i szyderstwa ze strony znajomych, a potem, gdy się dziecko urodzi - na biedę, a nawet na nędzę.

Bo wróćmy jeszcze raz do owych trzech listów. Kto pomoże temu ojcu szóstego dziecka? Pisze tenże ojciec w końcu listu, że mimo wszystko ma ufność w Niepokalanej. Prawda, Niepokalana w różny sposób przy chodzi z pomocą ludziom biednym. I często puka cichym głosem dobrego natchnienia do serc zamożniejszych, by zechcieli okazać się miłosiernymi względem biednych ojców licznej rodziny. A czy są ludzie w Polsce, którzy mają na to i chcą, by Niepokalana ich pieniędzmi pomagała ojcom licznych rodzin? - by Niepokalana ich pożyczkami uruchomiała warsztaty pracy dla licznych rodzin?

A ileż jest takich matek, co mając urodzić dziecko, pogrążone są w rozterce, bo widzą wokoło kobiety i zdrowsze i bogatsze od siebie, które pozbywają się w hańbiący sposób - "ciężaru". Słyszą też zewsząd zbrodnicze namowy sąsiadek, znajomych, a poza tym szatan przedstawia im przed oczy, ile je czeka niewygód i wyrzeczeń, gdy się zdecydują na dziecko...

Kto z nas utwierdza te kobiety, by uczyniły po chrześcijańsku? Kto niesie im taką pomoc, jakiej im potrzeba, by wytrwały?

A weźmy los owej nieszczęsnej dziewczyny? Kto postara się dla niej o posadę? Kto jej poda rękę? - Zgrzeszyła. To prawda. Ale jej dziecko nie zgrzeszyło. Jak dotąd, jednak jakie jak ona matki, spotyka ze strony ludzi śmiech lub pogarda.

Kto zmieni ten stan rzeczy? Kto nauczy nas, Polaków, byśmy kobietę ciężarną szanowali jak świętość? Kto to sprawi, że kobieta taka będzie otaczana czcią i opieką - wszystkich? Gdzie są tacy działacze w Polsce? Kto nad tym pracuje? Kto temu poświęca wszystkie swe siły? Kto ślubami wobec Boga zobowiązał się do takiej wyłącznie pracy - na całe życie?

matka z dzieckiem

NIE BAĆ SIĘ MÓWIĆ, ŻE TO - GRZECH WIELKI!

Ludzie się dziś wstydzą mówić, że jakiś zły czyn jest grzechem. Powiedzą, że - "to nieładnie", albo, że - "to nie wypada", lub, że - "to niehonorowo", ale słowa "grzech" nie wymówią, bo się boją, żeby ich z tego powodu nie wziąć za... pobożnych. I dlatego też mało która kobieta mówi kobiecie, że zabicie dziecka jest grzechem strasznym i to takim, że już w tym życiu zemści się na rodzicach albo na dzieciach. Tak samo mąż wstydzi się w ten sposób nazwać to przestępstwo przed własną żoną, podobnie - żona przed mężem. Wszyscy udają, że nie wiedzą nic - o grzechu. Nawet rodzice, gdy zobaczą jakiś czyn niemoralny u swych dzieci, to nie mówią do dzieci, że to grzech, bo się wstydzą, żeby dzieci nie miały ich za... świętych. To samo spotyka się u dzieci w stosunku do rodziców. Podobnie wielu nauczycieli po szkołach wstydzi się mówić dzieciom, że ten i ów zły czyn jest grzechem, bo się boją, żeby uczniowie nie wzięli ich z tego powodu za... pobożnych.

Ponieważ więc dziś prawie wszyscy boją się nazywać czyny grzeszne - grzechem, nic dziwnego, że wielu ludziom zdaje cię, iż już... nie ma grzechu, a więc, że... nie ma Boga, że nie ma piekła. Ludzie bowiem na ogół są tacy, że tylko to wydaje im się prawdą, o czym od wszystkich słyszą. Jeżeli więc nie słyszą od wszystkich, że niszczenie życia niemowląt jest grzechem wielkim i hańbą, to wydaje im się, że to już nie grzech i nie hańba.

Oto dlaczego obecnie każdej kobiecie, która się chce "pozbyć" dziecka, należy wytłumaczyć, że to straszny grzech, za który nie kto inny, ale to właśnie zabite dziecko, oskarży ją już może wkrótce na sądzie Boskim. Podobnie wyjaśniać należy, że wszelkie inne nienaturalne niedopuszczanie do powstania życia dziecka - jest ciężką obrazą Boga. Ogromną zasługę przed Bogiem będzie miał ten, kto będzie ludziom te rzeczy tłumaczył. A jak tłumaczyć, dowie się najlepiej z książki Podoleńskiego pod tytułem "O życie nienarodzonych". Kosztuje ona 1 złoty. Książkę tę powinien umieć po prostu na pamięć każdy ojciec, każda matka i każdy kandydat do małżeństwa.

NAZYWAĆ RZECZ PO IMIENIU!

Bardzo wiele niemowląt pada ofiarą dlatego, że ludzie dziś wszystko przekręcają i nie mówią już: ona zabija dziecko, tylko - "ona usunęła ciążę". Nie mówią też: ten lekarz, to morderca, bo żyje z zabijania dzieci, ale mówią: - ten lekarz robi "zabiegi". Nie mówią: ta matka idzie zarznąć dziecko, ale mówią - idzie na "operację", bo jest "chora". Zupełnie tak samo się teraz o tym mówi, jako o wielkich złodziejach, o których się dziś powiada, że nie kradną, lecz... "defraudują".

Chcemy wszyscy sprawiedliwości, ale dotąd jej nie będzie, dokąd do każdej dzieciobójczyni nie będziemy mówili: Tyś zabiła dziecko!

Nie będzie sprawiedliwości w Polsce, dokąd wyrodne matki całowane będą przez katolików po rękach i nazywane przez nas "porządnymi" kobietami.

Tak samo trzeba mówić wyraźnie o lekarzach, co żyją z rzezi dzieci polskich. Panów tych inaczej się nie nawróci, bo ich obchodzi " forsa", a nie sumienie. Niektórzy z nich budują kamienice za pieniądze zebrane za rzeź dzieci polskich.

Gdyby owe "modne" matki i ci wyrodni lekarze słyszeli od nas, katolików zawsze taką prawdę, nie byłoby tego, co jest dziś, że blisko 200.000 niemowląt polskich ginie co roku jeszcze przed swym urodzeniem i bez chrztu.

ZDROWO CZY NIEZDROWO?

Nie ma większych fałszów od tych, które się słyszy dziś od kobiet, co nie chcą mieć dzieci: "Ja jestem słaba - dziecko mię dobije". "To niekulturalnie mieć tyle dzieci". "Ludzie kulturalni dużo dzieci nie mają". "To nie grzech pozbyć się takiego maleństwa, bo to jeszcze nie ma duszy".

Otóż co do tego, jakoby dla zdrowia i życia matki było konieczne zabicie dziecka, to jest to zwykłe kłamstwo, bo matce szkodzi ogromnie na zdrowiu właśnie - zabicie dziecka. Kto ciekawy, jak na tę sprawę patrzą obecnie najsławniejsi lekarze Polski i całego świata, niech przeczyta wspomnianą książkę "O życie nienarodzonych". Jest to nieoceniona dziś książka dla każdego inteligentnego, dorosłego człowieka.

I z "kulturalnością" tych małżeństw, które mają mało dzieci, też wcale nie jest tak dobrze, bo nie ma większej kultury, niż żyć tak, jak Bóg przykazał. żeby ci inteligenci, co nami kierują mieli więcej dzieci, inaczej by dziś Polska wyglądała.

A znów co do duszy w ciele niemowlęcia, to duszę otrzymuje płód ludzki zaraz od chwili swego powstania. Toteż kto w jakikolwiek sposób, czy to prędzej czy to później, niszczy nowopowstałe życie, ten zabija nie jakieś nieokreślone stworzenie, ale - człowieka. I to najbardziej bezbronnego człowieka; dlatego jest to tak wielkie przestępstwo.

NIE TYLKO - MÓWIĆ!

Trzeba więc dziś na wszystkie strony wyjaśniać ludziom te sprawy: jednym łagodnie, drugim ostro, ale zawsze śmiało, czy się to komu podoba, czy nie. Szczególnie zaś tłumaczyć to należy tym kobietom, o których wiemy, że mają zostać matkami. Lecz nie samym kobietom, ale i ich mężom, bo równie a może jeszcze bardziej winni tu są ojcowie.

Ale słowa to mało. Kobieta, która ma zostać matką, nie może być opuszczona. Od chwili, gdy poczuła bicie nowego serca, musi też czuć, że wszyscy jesteśmy gotowi jej pomóc i że wszyscy odtąd głęboko ją szanujemy. Jeżeli nie ma co jeść lub nie ma na odżywienie się należyte, trzeba ją wspomagać żywnością. Jeżeli nie może tak pracować, jak dotąd, należy się jej od nas wyręka. Jeżeli jej mąż szuka pracy i to na próżno, trzeba mu to ułatwić lub wesprzeć go potężnie.

Lecz pomagać matce tylko przedtem, nim się ma dziecko urodzić, to za mało. Rodzice, którzy mają więcej dzieci, muszą mieć stałą pomoc: W ulgach podatkowych, w prawach, w pożyczkach, w mieszkaniach, w uposażeniach i w całym urządzeniu życia w państwie. Ale temat to obszerny i dlatego mówić o nim będziemy w następnym artykule. Na razie powiemy jeszcze jedno.

ZAKON MACIERZYŃSTWA

Komu dziś jest najciężej się utrzymać? - Rodzicom biednym, którzy mają wiele dzieci. Gdzie są dziś najokropniejsze grzechy? - Wśród rodziców, którzy w nienaturalny sposób unikają licznego potomstwa lub się go pozbywają... Ile jest takich rodziców? - Coraz więcej. Dopokąd katolicy są w stanie wolnym, to jeszcze żyją w jakiej takiej zgodzie z Bogiem, ale gdy się ożenią, to stronią od Kościoła, a to dlatego, że za wszelką cenę unikają wówczas dzieci.

Z tego to powodu, rodzice tacy dziś najwięcej Boga obrażają i tak mało religijnie żyją. Czy może więc spoczywać na nich błogosławieństwo Boże? Czy mogą tacy "modni" i wygodni rodzice wychować po chrześcijańsku to jedno, dwoje dzieci, które sobie zostawili przy życiu?

Oto dlaczego dziś są potrzebni nowi święci, co by chodzili od domu do domu i wypatrywali zepsutych rodziców po to, by ich nawracać. Oto czemu dziś są potrzebni nowi święci, co by szli do biednych rodziców, mających liczne dzieci, by im pomagać bezinteresownie, co by w opiekę wzięli matkę brzemienną: co by całe swe życie poświęcili opiece nad macierzyństwem. Zakon taki oddałby olbrzymie, usługi Polsce. Zakon macierzyństwa miałby swoje szpitale zakonne dla matek i dzieci, miałby swoich lekarzy, swoje pielęgniarki, swoich pomocników i pomocnice w tych szpitalach, swoich kapłanów, adwokatów, swoje kasy, swoje pisma, swoje pomocnice i pomocników dla biednych rodzin, którzy by darmo dla nich pracowali, swoją wytwórnię filmową i swój instytut badawczo-naukowy nad rodziną i macierzyństwem. Członkowie tego zakonu oddawaliby swoją duszę i ciało na chwałę Bożą - w służbie rodziny polskiej, czyli przede wszystkim - w służbie matki-Polki. Czyż taki zakon nie byłby w ten sposób najbliższy także sercu - Bożej Rodzicielki?