Dni tryumfu Najświętszej Eucharystii
Drukuj
tytuł: Dni tryumfu Najświętszej Eucharystii
U góry: Kardynał - Legat Eugeniusz Pacelli, jako przedstawiciel Ojca św. na tle nieprzeliczonych tłumów, zbierających się podczas uroczystości Kongresowych na placu Bohaterów w Budapeszcie.

34. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny rozpoczął się 25 maja uroczystą procesją na placu Bohaterów w Budapeszcie i wspaniałymi przemówieniami dostojników Kościoła i państwa węgierskiego, odzwierciedlającymi doniosłość Eucharystii w życiu jednostek, społeczeństw i narodów. W następnym dniu (w czwartek) pół miliona pielgrzymów było świadkami generalnej Komunii św. stu tysięcy dzieci. O godz. 9 rano olbrzymie trybuny i niezliczone rzędy ławek na placu Bohaterów zapełniły się dziećmi, ubranymi w prześliczne stroje narodowe. Przy wszystkich konfesjonałach, rozstawionych między ławkami, był tłok. Kardynał Verdier odprawił Mszę Św., podczas której 600 kapłanów rozdawało dzieciom Komunię św. Po ukończeniu Mszy św. dzieci otrzymały kakao i bułeczki. W nocy odbyła się najbardziej nastrojowa w dziejach wszystkich Kongresów - trzygodzinna "procesja światła" po Dunaju. Wszystkie mosty zostały utkane setkami tysięcy żarówek, nad brzegami ustawili się żołnierze z pochodniami, wszystkie gmachy przybrzeżne i budowle zostały iluminowane potężnymi reflektorami. Na niebo padły olbrzymie smugi światła. Na 12-tu statkach, wspaniale oświetlonych, zajęli miejsce: zakonnice, ministranci, duchowieństwo w bieli, biskupi, arcybiskupi, kardynałowie ze swoimi świtami i Najśw. Sakrament, niesiony przez Kardynała - Legata, Pacelliego. W piątek wieczór wyruszyły ze wszystkich dzielnic Budapesztu pochody, w których z książeczką i różańcem w ręku, w głębokim skupieniu szli ministrowie obok pasterzy z Puszty, profesorowie uniwersytetu wspólnie i robotnikami. 160 tys. mężczyzn szczerze i głęboko wierzących zapełniło plac Bohaterów. Pogodna majowa noc potęgowała mistyczny nastrój adoracji odbywającej się pod gołym niebem. Mężczyźni przystąpili do Stołu Pańskiego, a złożywszy ślubowanie Eucharystyczne o drugiej nad ranem wrócili do domów. Była to praktyczna część Kongresu, mająca dla życie największe znaczenie. W sobotę odbyły się we wszystkich kościołach stolicy Węgier nabożeństwa misyjne w różnych obrządkach katolickich. Niedziela zgromadziła pielgrzymów na placu Bohaterów, gdzie prawie wszyscy przystąpili do spowiedzi i Komunii św. Uroczystą sumę odprawił Kardynał - Legat, po której Ojciec św. przemówił przez radio, błogosławiąc świat katolicki i uczestników Kongresu. Wieczorem odbyła się ostatnia procesja kongresowa, w której wzięło udział całe miasto bez wyjątku.

Spowiedź i Komunia święta
[z lewej i w środku od góry] Spowiedź i Komunia św. żołnierzy, dzieci, młodzieży, kobiet i mężczyzn. U dołu: chłopiec i dziewczynka w strojach węgierskich. [z prawwej od góry] Adoracja nocna mężczyzn w powodzi światła - w owalu sylwetki Kardynałów: Kakowskiego i Hlonda − w prostokącie: okręt z Najśw. Sakramentem w procesji po Dunaju.

Ołtarz kongresowy
U góry: 35-cio metrowej wysokości ołtarz kongresowy zbudowany na placu Bohaterów, pod baldachimem siedzi Kardynał - Legat w otoczeniu duchowieństwa - w bocznych, reprezentacyjnych trybunach zajęli miejsca obok regenta Horthyego i jego małżonki potomkowie dawnych rodów książęcych i rycerskich w charakterystycznych dawnych strojach. Z prawej dzieci i młodzież węgierska w przepięknych strojach ludowych. Poniżej [z lewej] w owalu książę Prymas Węgier Justynian Seredi w towarzystwie b. ministra Homana i O. Banghi, jezuity. U dołu Regent Węgier, admirał Horthy, wprowadza do auta Kardynała - Legata na dworcu w Budapeszcie.

Na Kongres wiele narodów przyjechało do stolicy Węgier. Zciągnęliśmy z różnych krajów i wszystkich części świata, często przytłoczeni ciężarem obowiązków, zmartwieni niepowodzeniami, z lękiem w sercu wobec szalejącej niewiary i bezbożności. Znaleźliśmy nad Dunajem głęboką cześć ku Najśw. Eucharystii, dziecięcą miłość ku Najśw. Pannie i wiarę, ożywiającą wszystkie czyny prywatne i publiczne ludu węgierskiego. Czuliśmy, że ten naród rozerwany na ćwierci, gnębiony kryzysem, miażdżony niedawno żelazną ręką komunizmu za Beli Kuhna, ocknął się i począł żyć z wiary, która dała mu ufność, jedność i silę moralną. Wracaliśmy do Ojczyzny z głębokim przeświadczeniem, że Bóg i naszej Polsce walczącej ze złem podobnie jak Węgrom łaski nie poskąpi.