Niestrudzona walka przynosi szczęście
Drukuj

Na ogół za mało znamy sami siebie. Nieodpowiedni sposób reagowania z naszej strony na różne zewnętrzne podniety uważamy przeważnie za coś, czego zmienić niepodobna. Przynajmniej praktycznie utożsamiamy naturę ludzką z naturą zwierzęcia; nie dostrzegamy bowiem, że w naszej duszy leżą możliwości pięcia się na szczyty duchowe, tj. przeobrażenia nas samych.

Jest to przyczyną wielu zmartwień i cierpień, jakich namiętność ustawicznie podniecana przez wyobraźnię, nam nie szczędzi. Cierpimy zupełnie niepotrzebnie, gdyż mały wysiłek ze strony naszej dobrej woli, mógłby w wielu wypadkach, zamiast cierpień, przynieść miłe, radosne przeżycia. Tym bardziej, moglibyśmy to osiągnąć, gdyż jako katolicy, inaczej patrzymy na świat, na nasz cel. Ciągle słyszymy, że obowiązkiem naszym jest stawać się doskonalszymi przez stopniowe opanowywanie nieodpowiednich, często złych żądz i nałogów. Religia katolicka wnosi więc w nasze życie dużo szczęścia - lecz pod warunkiem, że będziemy szli za jej wskazaniami.

Ileż szczęścia zawdzięczam podobnemu sposobowi patrzenia na własne przeżycia. Z tą nauką ascetyki katolickiej staram się też zaznajomić szczególnie tych wszystkich, z którymi w życiu codziennym się spotykam, a którzy uważają się za najnieszczęśliwszych z ludzi, właśnie dlatego, jak się przekonałem, że idą za własnymi nałogami i nie rozumieją potrzeby walki z nimi, by ujrzeć inny, piękniejszy, uroczy świat, gdzie panuje cisza i szczęście duchowe.

Pewnego razu spotkałem się z jednym moim znajomym. Dziwne wrażenie i to już na pierwsze wejrzenie zrobiła na mnie jego twarz. Oczy niespokojnie osadzone, policzki blade, zapadłe. Był bardzo przygnębiony.

- Co ci się stało? - pytam go.

- E, machnął ręką i zamyślił się.

Dopiero po chwili, jak gdybym o wszystkim wiedział, rzekł:

- Nie, nie mogę znieść tego człowieka.

- O co chodzi? - pytam się dla wyjaśnienia.

Parę dalszych pytań a zorientowałem się w sytuacji. Drobnostka, jakieś podejrzenie rzucone na niego przez sąsiada, zupełnie zniechęciło go do życia.

- Czy sąsiad ciebie nigdy nie przepraszał?

- Tak, ale nie mogę mu darować. Już dwa lata tak się męczę.

- Mój drogi, widzę właśnie jak jesteś nieszczęśliwym. Sądzę, że już nieraz w przeciągu dwóch lat zemściłeś się na człowieku, który cię skrzywdził, czy to cię jednak uspokoiło? Nie, cierpisz dalej. Wiedz, że człowiek ulegający żądzom, jak mówi św. Jan od Krzyża, jest podobny do chorego, trawionego gorączką. Dopóki jest w tym stanie, żadne napoje nie zaspokoją jego pragnienia.

Wejrzał na mnie pełen zdziwienia. Korzystając z jego zainteresowania się, ciągnąłem dalej:

- Św. Jan od Krzyża porównuje złe żądze do dzieci niespokojnych i niezadowolonych, które bez końca nudzą matkę o to lub o tamto, a nic ich zaspokoić nie może. Zresztą w ciągu tych dwóch lat sam mogłeś się najlepiej przekonać, że tak jest istotnie. Ta namiętność bardzo cię znużyła.

- Zgadłeś kolego, sam nie wiem, co się ze mną dzieje.

- No tak nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ta namiętność cię opłaca. Początkowo nie odczuwałeś tyle bólu ile w następnych miesiącach, bo nałóg im jest silniej zakorzeniony, tym dotkliwiej udręcza duszę.

- Prawdę mówisz, ale ja nie mogę się zdecydować na podarowanie wyrządzonej mi krzywdy.

- Co mówisz? Więc chcesz się tak dalej męczyć.

- Nie, nie mogę. Taka już moja natura.

- Mylisz się mój drogi; gdyby natura twoja była zła, to Bóg nie groziłby ci potępieniem; wówczas bowiem nie mógłbyś za siebie odpowiadać. Zresztą przyznam ci pewną rację. Do pewnego stopnia słusznie powiedziałeś "taka jest moja natura", bo zła strona przezwyciężyła - wzięła górę i rozkazuje twojej woli. Lecz wiedz, że masz w sobie także dążności szlachetne. Zacznij tylko nad sobą pracować, a przekonasz się. Tak wyraźnie przecież mówi o tym św. Paweł w następującej, obrazowo ujętej myśli: Porzućcie - pisze do Efezów - poprzedni sposób życia, wyzujcie się ze starego człowieka, który psuje się przez żądzę. Odnówcie się na duchu i przyobleczcie się w nowego człowieka, który wedle Boga stworzony jest w sprawiedliwości i świątobliwości prawdy. Zatem możesz, owszem jest to nawet twoim obowiązkiem, dążyć do wyzwolenia się spod tyraństwa starego człowieka, tj. namiętności.

- Tak... Nie czuję w sobie siły.

- Mój drogi, jesteś katolikiem, nie powinny ci więc być obce słowa Chrystusa: Przyjdźcie do mnie.

- Pozbyć się co w tej chwili sprawia mi przyjemność?

- Nienawiść... Przyjemność? Przypomnij sobie to wszystko, coś dotychczas wycierpiał z powodu tej namiętności. Jakie twoje nerwy, zdrowie, gdzie uśmiech szczęścia? Św. Augustyn drżał na myśl, że będzie musiał zdecydować się do zerwania z nałogiem. żal mu było dawnych ułudnych przyjemności. Ale też, gdy się nawrócił, mógł wypowiedzieć te znamienne słowa, że szczęście prawdziwe znaleźć możemy tylko w życiu według zasad Chrystusa.

Po kilku miesiącach znowu spotkałem się z moim znajomym, który ku mojej wielkiej radości oświadczył mi:

- No, teraz możesz się przekonać, że jestem innym człowiekiem. Mój uśmiech może już ci dużo powiedzieć. Początkowo, przyznam się, nie wiele zwracałem uwagi na twoje słowa, którymi starałeś się mnie przekonać, że przyczyną moich poprzednich cierpień duchowych ja sam byłem. Lecz za łaską Bożą poznałem, że trzeba się wziąć do pracy. Przez 3 miesiące szło mi bardzo opornie. Lecz obecnie jest już znacznie lepiej. Widzę teraz jak nierozumnie postępowałem, że sam się katowałem i sam byłem sprawcą dwa lata trwających cierpień wewnętrznych i częściowo fizycznych.

Serdeczny uścisk mojej dłoni był dostatecznym wyrazem radości przepełniającej jego serce - wyrazem szczęścia, które daje religia każdemu, idącemu nie po linii najmniejszego oporu, za namiętnościami, ale tylko jednostkom odważnie wypowiadającym walkę każdemu, chociażby najmniejszemu nałogowi.

Słusznie też zauważył pewien autor: Są kupcy sprytni, którzy się urządzają w ten sposób, że ich dochody przy ostatecznym obrachunku przewyższają wydatki. Są znowu inni, niedbali i mniej uzdolnieni, którzy prowadzą handel ze stratą i ostatecznie bankrutują. Otóż straty i zyski w handlu nie są wyłącznie zależne od szczęśliwego zbiegu okoliczności, lecz również od energii, pracy i inicjatywy osobistej kupców.

Czyż przez analogię nie jest tak samo ze szczęściem lub niepowodzeniem w życiu.