Podziękowania
Drukuj
Podziękowania

B..., w grudniu 1937 r. (60-38)

Dnia 14 listopada br. urodził nam się synek. Od samego początku straszna choroba owładnęła dzieckiem. Mocz zupełnie nie odchodził a gorączka dochodziła do 11°. Smutek nasz był bardzo wielki, zwłaszcza, że wszyscy mówili, że dziecko żyć nie będzie. Używaliśmy wszelkich możliwych środków zaradczych, które wskazywała miejscowa położna, ale bezskutecznie.

Dopiero za radą miejscowego ks. Proboszcza daliśmy dziecku wody cudownej z Lurd, modląc się gorąco i z wiarą, by Matka Najświętsza uratowała je. Synek, po wypiciu cudownej wody, uspokoił się zupełnie, prawie nagle, przestał płakać, a gorączka spadła. Mocz jednak jeszcze nie odchodził. Po kilku dniach udaliśmy się do doktora. Lekarz zrobił operację, ale i to nie pomogło; co więcej doktór powiedział, że stan dziecka jest beznadziejny, że dziecko musi pożegnać się z tym światem. - Chyba tylko cud - oświadczył - uratować dziecko może.

I stał się cud. Dziecko żyje, powróciło do zdrowia. Przyrzekłam, że ogłoszę, jeśli Matka Najświętsza wysłucha, tę łaskę w "Rycerzu". Toteż przyrzeczenie swoje spełniamy i polecamy się nadal z całą rodziną opiece Najświętszej Panienki.

St. i W. Jastrzębscy

Zgodność powyższego zaświadczam. Bobrowniki n. Wisłą. − Ks. Krchniak Włodzimierz, proboszcz

Stan dziecka stwierdziłem jako beznadziejny. Nieszawa, dnia 21. 12. 1937 r. (-) Dr Zakrzewski

Z..., w grudniu 1937 r. (Czechosłowacja) (61-38)

Wywiązując się z obietnicy, dziękuję publicznie z całego serca Przenajświętszej Matce, Najsłodszemu Sercu Jezusa i św. Teresce od Dzieciątka Jezus, za pomoc w mych ciężkich sprawach finansowych i za wyratowanie mnie z pijaństwa, prosząc o dalsze łaski i pomoc dla syna w studiach. Polecam siebie i całą rodzinę oraz gospodarstwo opiece Matki Najświętszej.

A. K.

KOZOWA, w grudniu 1937 r. (62-38)

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, z głębi serca publicznie i kornie dziękuję Tobie, Najświętsza Matko Niepokalana, za cudowne uzdrowienie chorego męża.

Kiedy lekarze orzekli ciężkie zapalenie nerek i zwątpili w jego uzdrowienie i uratowanie życia za pomocą wiedzy lekarskiej i środków leczniczych, gdyż cały był spuchnięty, ja nie tracąc nadziei, zwróciłam się błagalnie o pomoc do Cudownej Lekarki, która nigdy jeszcze nie zawiodła. Niepokalana Matka zlitowała się nade mną niegodną sługą. Pobiegłam do pewnej osoby z wielką wiarą i nadzieją po cudowną wodę z Lurd. Namazawszy tą wodą chorego, nie trwało pól godziny, a puchlina zupełnie zeszła i w krótkim czasie powróciło zdrowie.

Józefa i Józef Wójtowicz

L.S. Poświadczam, że podane wewnątrz fakty są prawdziwe. − Kozowa, 19 grudnia 1037 r. (-) Ks. Karol Chmielowski, rzkat. - proboszcz w Kozowej i wicedziekan Brzeżański

L.S. Poświadczam, że Józefę Wójtowicz leczyłem na zapalenie nerek w 1935 r. (-) Dr med. Aleksander Manacki

W..., dnia 23 grudnia 1937 r. (63-38)

Wywiązując się z dawnego przyrzeczenia, składam publicznie podziękowanie Matce Najświętszej, za Jej łaskawą pomoc i wstawienie się do Pana Boga o szczęśliwe ukończenie szkoły i prowadzenie mnie po drodze moralnej, jaka przystoi młodzieńcom.

K. podoficer

HUTA, dnia 23 grudnia 1937 r. (64-38)

10 stycznia br. mąż pojechał w sprawie usznej do szpitala wojskowego W Chełmie. Tam rano nagle zachorował. Na jego krzyk przybiegł lekarz. Mąż powiedział, że cierpi na żołądek i kilkakrotnie był leczony u innych doktorów. Lekarze orzekli, że jest konieczna operacja. Po otwarciu jamy brzusznej okazało się, że wrzód pękł i w środku żołądka była dziura wielkości grochu, a wszystka zawartość żołądka spłynęła do jamy otrzewnej. Po operacji czuł się znacznie lepiej, ale jeszcze w czasie choroby dostał zapalenia otrzewnej. Przez pięć dni nie dawano mu nic do spożycia, tylko zastrzyki, aż po 5 dniach podano płyn do picia W małej ilości. Po 5 dniach coraz to lepiej powracał do zdrowia, a po 43 dniach mąż wrócił o swoich siłach do domu.

Zawdzięczam to Sercu Jezusowemu, Najświętszej Matce, cudownej Lekarce i proszę o dalszą opiekę nad moją rodziną.

(-) Teofila i Franciszek Cieślakowie

Stwierdzam, że p. Franciszek Cieślak operowany byt przeze mnie z powodu przedziurawienia wrzodu żołądka, z powikłaniem zapalenia otrzewnej. Mimo bardzo ciężkiego stanu p. Franciszek Cieślak powrócił do zupełnego zdrowi. (-) Dr St. żarnowski

NIWKA, dnia 30 grudnia 1938 r. (65-38)

Za doznaną łaskę uzyskania stypendium składam publiczne podziękowanie Wspomożycielce Wiernych i Pocieszycielce strapionych.

Staroń Wacław, uczeń Państw. Szkoły Górniczej

GDYNIA, dnia 31 grudnia 1937 r. (66-38)

Składam publiczne podziękowanie Najświętszej Maryi Niepokalanej i O. Wenantemu Katarzyńcowi za wszelkie łaski, jakie niejednokrotnie zaznałem i gorąco proszę nadal o łaskawą Jej opiekę i błogosławieństwo dla całej rodziny.

J. Waksmundzki, bosm. marynarki

WODYNIE na Podlesiu, w grudniu 1937 r. (67-38)

Od dwu lat wioskę naszą nawiedzały liczne, zbrodnicze pożary, których było sześć. Dnia z 13 na 14 czerwca rb. o godzinie 1 w nocy w sąsiednich zabudowaniach gospodarczych wybuchł straszny pożar, piąty z kolei. Spaliło się 17 budynków, jeden człowiek, 40 szt. inwentarza żywego oraz mnóstwo sprzętów.

Podczas szalejącego żywiołu zagroda nasza bardzo była zagrożona. Odległość od ognia w kierunku wiatru wynosiła 13.25 i 10 metrów. Ja, będąc na dachu swojego domu, nie mogłem utrzymać tchu w piersiach. Ogarnięty żarem buchającego z niezwykłą siłą ognia, a widząc, że lada chwila zagroda i wieloletni dobytek nabyty ciężką pracą zacznie płonąć, tknięty przeczuciem łaski Bożej, wyrzekłem słowa wraz z podniesieniem rąk: "Boże i Najświętsza Matko Niepokalana, jeżeli istotnie jesteś siłą Wszechmogącą oddal od nas ten kielich goryczy. Boże, okaż mi swą łaskę, ślubując poprawę sumienia przez Sakramenta św."

Byłem katolikiem wierzącym lecz nie praktykującym, a zaniedbania religijne powstały wskutek błędnego łączenia dogmatów wiary z świecką polityką i sprawami Państwa. Muszę nadmienić, iż w dniu tym w naszej parafii był obecny na wizytacji pasterskiej J. E. Ks. Bp Sokołowski, który w przemówieniu powitalnym powiedział między innymi: "Choćbyś nie wierzył w istnienie Boga prawdziwego, a znajdujesz się w potrzebie Jego łaski, proś o nią, a jak jest jasny dzień, prośba twoja zostanie przyjętą i wysłuchaną". Przy tym Ksiądz Biskup zaznaczał o nieograniczonej dobroci Jezusa Chrystusa i Jego Matki Niepokalanej,

Po wyrzeczeniu ślubowania przyszły mi na myśl słowa Biskupa: "Choćbyś nie wierzył - a jesteś w potrzebie proś Boga i Matkę Najświętszą i w owej chwili wyraźnie i świadomie widziałem, iż ogień szalejący nie tylko się nie rozszerzał, ale w 80 proc. stracił na sile, a zagroda nasza została nietknięta nawet iskrą.

To cudowne ocalenie naszej zagrody zawdzięczam Bogu i Najświętszej Matce Niepokalanej, gdyż nieomylnie za Jej łaską ocalała nasza słomiana strzecha. Ogień bowiem przerzucał się na zabudowania znacznie dalej leżące.

Za tą ogromną łaskę i wiele innych składam Niepokalanej z głębi maluczkiego serca płynące podziękowanie. Polecając się Jej opiece, ślubuję wytrwać przy nieskalanym sztandarze Niepokalanej do końca mojego życia ziemskiego.

Franciszek Soćko

Pińsk - Katedra, dnia 21. 12 1937 r. − W dniu dzisiejszym Franciszek Soćko odbył spowiedź z całego życia (-) Ks. Ksawery Andrysiak

WARSZAWA, w grudniu 1937 r. (68-38)

Dłuższy czas pozostawałem bez pracy i w bardzo trudnych warunkach materialnych. Lecz ani na chwilę nie straciłem ufności w pomoc Bożą i gorąco modliłem się z prośbą o pracę i przebaczenie mych grzechów. Dużo cierpiałem moralnie, lecz wiara i miłość podtrzymywały mnie. Serce Jezusa i Maryi zamieniały mi cierpienie w niewysławioną słodycz. Dnia 29 listopada br. w dzień świętych 3-ech Zakonów Franciszkańskich kierowany łaską Boga najmiłosierniejszego, poszedłem do kościoła OO. Franciszkanów w Warszawie, gdzie przystąpiłem do Komunii św. i gorąco modliłem się do św. Franciszka z Assyżu i św. Antoniego Padewskiego, jak również i do innych świętych z zakonu Franciszkowego z pokorną prośbą o wstawiennictwo do najukochańszej Panienki, Której prośby zawsze są przez Serce Jezusa wysłuchane. Wracając z kościoła wstąpiłem w jedno miejsce, gdzie ubiegałem się od dłuższego czasu o posadę i zostałem tegoż dnia przyjęty tymczasowo, lecz ufam, że otrzymam stałą posadę.

Wywiązując się z uczynionego przyrzeczenia, składam sercem pełnym wdzięczności dla Serca Jezusowego, Najświętszej Maryi Niepokalanej, publiczne podziękowanie polecając się nadal Ich przemożnej opiece wraz z całą rodziną.

S. W.

Prawdziwość powyższego stwierdzam. (-) Ks Zygmunt Strzałkowski

KRAKÓW, dnia 3 stycznia 1938 r. (69-38)

Wywiązując się z przyrzeczenia, z głębi serca składam publiczne podziękowanie Najsłodszemu Sercu Jezusowemu, Matce Najświętszej Niepokalanej, Świętemu Józefowi, Św. Antoniemu i Św. Teresie za otrzymaną posadę i proszę o dalszą opiekę.

Maria Toroniówna

L.S. Wiarygodność powyższego stwierdzam: (-) Ks. E. Kosibowicz T. J.

CZ..., dnia 5 stycznia 1938 r. (70-38)

Matce Najświętszej, Pocieszycielce strapionych oraz Najsłodszemu Sercu Jezusa składam najgorętsze i najpokorniejsze podziękowanie za wysłuchanie mojej prośby. Położenie moje było bardzo przykre, zostałam bez pracy, nic nie pomogły wszystkie starania. Prócz tego, inne jeszcze niepowodzenia, niezgoda w rodzinie i troska o przyszłość zniechęciły mnie do życia. Nie miałam żadnej pociechy, bo w sercu czułam jakąś pustkę, brak miłości Bożej; byłam obojętną.

Patrząc na figurkę Matki Najświętszej Niepokalanej widziałam w Jej twarzy tyle dobroci, miłości a zarazem troski o nasze szczęście doczesne i wieczne, że przyszły mi na myśl słowa: "Pomnij o Najdobrotliwsza Panno Maryjo, że od wieków nie słyszano, aby kto uciekając się do Ciebie, Twej pomocy wzywając Ciebie o przyczynę prosząc, miał być od Ciebie opuszczony". Jakaś nadzieja i otucha wstąpiły w moje serce, zwróciłam się z prośbą do Niej, by ubłagała u Syna Swojego zmianę dla mnie. Po odprawieniu spowiedzi św. zaczęłam nowenny i zamówiłam Mszę św. Opuszczoną nie zostałam. Pocieszycielka strapionych wstawiła się za mną niegodną i pocieszyła mnie. Otrzymałam już to. o co prosiłam. Pragnę odtąd być zawsze gorliwą czcicielką Matki Najświętszej oraz Najsłodszego Serca Jezusa.

K., nauczycielka

KĘTY, dnia 11 stycznia 1938 r. (71-38)

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, dziękuję Matce Niepokalanej za łaskę, że dotąd zachowała mnie przy życiu, za Jej cudowną i nieustanną pomoc jaką mi w ciągu długiej choroby świadczyła i świadczy.

Polecam się nadal Jej przemożnej opiece i ufam bezgranicznie, że mnie nie opuści do ostatniej chwili życia.

Maria Dunikowska, nauczycielka