Podziękowania
Drukuj

WARSZAWA, dnia 10 października 1937 r. (37-38)

Po wyjściu z wojska znalazłem się w trudnym położeniu materialnym i zdawało mi się, że już wszystko na tym padole ziemskim stracone i już mnie nic nie ochroni przed samobójstwem, gdyż pomimo usilnych starań o pracę, nigdzie takowej znaleźć nie mogłem. Ogarnięty silną apatią, zwątpiłem we wszystko, a nawet i we Wszechmoc Boską, a z czasem zaniedbałem się w praktykach religijnych. Dopiero w tym roku wstąpiłem na drogę wiodącą naprawdę do Boga, co mogło się stać tylko za przyczyną Najświętszej Matki, do Której specjalny kult od dzieciństwa zachowałem. Stało się to po Misji św. odbytej w kościele św. Floriana, podczas której przystąpiłem do Sakramentu pokuty (sam nie mogę tego wytłumaczyć, co mnie do tego skłoniło, gdyż byłem wielkim ateistą). Jednocześnie prosiłem Niepokalaną o pracę, którą wkrótce uzyskałem.

"I-go"

PRZEMYŚL, dnia 15 października 1937 r. (38-38)

Tego roku zmarł mój szwagier w Ameryce. Nie był on ani dobrym mężem dla żony, ani ojcem dla dzieci. Przez 29 lat był zaledwie dwa razy u spowiedzi i to, Bóg wie jak ją odprawił, kiedy nie było poprawy. Do kościoła nie chodził, a pijak był z niego nielada. Długo modliłyśmy się z siostrą, lecz szwagier trwał w nałogu.

Posłałam dla niego Cudowny Medalik Niepokalanej, który siostra zaszyła w jego ubraniu, bo inaczej przyjąć nie chciał. Nosił go kilka lat. Aż nareszcie w stanie nietrzeźwym topił się pewnego razu w rzece płynącej w szczerym polu. Skąd się wziął w tym pustkowiu mężczyzna, który go uratował i przywlókł ledwie żywego do domu, trudno sobie wytłumaczyć. Leżał kilka dni i tknięty łaską Bożą, za pośrednictwem Panny Niepokalanej zapragnął wyspowiadać się jak najprędzej. Widocznie noszenie Cudownego Medalika wyjednało mu to miłosierdzie u Maryi.

Ze skruchą się wyspowiadał i przyjął święte Sakramenta, a przyciskając do serca i całując obrazek Matki Najświętszej, na drugi dzień zakończył życie.

M. T.

Niniejszym stwierdzany że załączone pismo dziękczynne dla Najśw. Panny Maryi Niepokalanej zawiera prawdziwe szczegóły. Nieszczęśliwe to małżeństwo znane mi jest od lat 30. Szczegóły ich pożycia również znałem z listów jego żony. Nawrócenie jego w godzinę śmierci uważam za cudowne i chętnie ten fakt dla chwały Najśw. Panienki Niepokalanej potwierdzam.

L. S. Przemyśl, dnia 15. 10. 1937 r. (-) Ks. Zygmunt Męski, prob. katedry Kanonik kapituły.

SICHÓW. dnia 21 października 1937 r. (39-38)

Wywiązując się z przyrzeczenia, składam najgorętsze podziękowanie Matce Boskiej Nieustającej Pomocy, Panu Jezusowi Ukrzyżowanemu i św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Syn mój, Stefan, w wieku lat 22 zachorował ciężko na głowę i przeszedł dwukrotną operację ucha, z czego powstało zapalenie opon mózgowych. Stan jego był beznadziejny i pomimo starań i wysiłków lekarskich z dnia na dzień się pogarszał. Zrozumiałam, że w tym wypadku potrzeba Boskiej pomocy. Zamówiłam Mszę św. i odprawiłam z rodziną nowenny do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, przyrzekając ogłosić wyzdrowienie w "Rycerzu Niepokalanej".

Po wypiciu cudownej wody z Lurd, którą otrzymałam dla syna od siostry zakonnej, zdrowie jego poprawiało się z dnia na dzień, ku zdziwieniu lekarzy i wszystkich chorych. Dnia 3 września wrócił do domu zdrów.

Polecam się wraz z rodziną dalszej opiece Matki Najświętszej.

Joanna Bazylewicz.

Poświadczam, że Byzylewicz Stefan przebywał na oddz. usznym szpitala U. S. we Lwowie w czasie od 8. VI. do 3 IX 1937 r. z powodu zapalenia ropnego opon mózgowych na tle powikłania chronicznego zapalania ucha środkowego. Obecnie jest zdrów i pracuje.

Dnia, 23. 10. 1937 r. (-) Dr Rozdół Alfred.

MYŚLENICE w październiku 1937 r. (40-38)

Dnia 7 września 1937 r. zawezwano mnie do chorej po ciężko przebytym porodzie. Stan chorej był beznadziejny. Ogólne zakażenie krwi było tak daleko posunięte, że uważałam iż żadna ludzka siła nie będzie w stanie utrzymać chorej przy życiu. O ratunek udałam się do Cudownej Matuchny Myślenickiej, przyrzekając, że gdy Matka Najświętsza wysłucha mojej prośby, złożę podziękowanie. Niepokalana przyszła z pomocą, bo po dwóch tygodniach chora powróciła do normalnego stanu zdrowia i już pracuje fizycznie

Za tak wielką łaskę i wiele innych dziękuję Matce Najświętszej i proszę o dalszą opiekę i błogosławieństwo w mym zawodzie.

A. Cyrkwa, akuszerka

U Zofii Piekarzowej stwierdziłem dnia 5. 9. 1937 r. pękniecie macicy po porodzie i przypuszczałem, że tylko zabieg operacyjny wykonany w szpitalu w Krakowie zdoła ją ocalić. Myślenice, dnia 14. 10. 1937 r. Dr med. Karol Leibel

Agnieszka Cyrkwa, Jest osoba poważną i wiarygodną.
Zofia Piekarz jako ciężko chora po porodzie zaopatrzona śś. Sakramentami została dnia 5 września 1937 r.

Urząd Parafialny Droginia k. Myślenic, 14. 10. 1937 r. Ks. Krywult Z., prob.

SIDRA, dnia 2 listopada 1937 r.(41-38)

W dniu ukończenia trzeciego miesiąca życia, to jest 7. 4. 1937 r. zachorowała nam córeczka na ciężkie zapalenie płuc i, pomimo usilnych zabiegów konsylium lekarskiego, nastąpił bardzo groźny stan, gorączka podniosła się do 41 i 7 dziesiątych stopnia. Nastąpiło zupełne wysuszenie organizmu. Wreszcie dziecko dostało okropnych konwulsji, które powykręcały rączki i nóżki oraz tułów. Konwulsje trwały bez przerwy, przeszło trzy godziny. Lekarz, stwierdził konanie dziecka, gdyż już nawet skóra przybrała barwę ziemisto cytrynową i pomimo zastrzyku, na usteczkach pokazała się czarna ropa jak u nieboszczyków. Rączka zaciskająca kurczowo gromnicę poczęła stygnąć. Odmawiając litanię nad martwą już prawie dzieciną zwróciłam się do Matki Najświętszej przyrzekając, że jeżeli powróci do życia i zdrowia dzieciątko, to ogłosimy w "Rycerzu Niepokalanej" i złożymy ofiarę. Odtąd oczy dzieciątka przybrały normalny wyraz i poczęło powracać do zdrowia. Dr Sz. Grejnimanówna, która w dalszym ciągu przyjeżdżała do dziecka na zastrzyki, też wyrażała się o Matce Boskiej, że "to jest Opiekunka".

Wywiązując się z danej obietnicy składamy publicznie najgorętsze podziękowanie Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej i Uzdrowicielce naszej dzieciny za łaskę nam wyświadczoną i za łaski którymi i później nas obdarzała, uzdrawiając jeszcze kilkakrotnie tę samą ciężko i beznadziejnie chorą dziecinę.

Irena i Wincenty Koziarscy

L.S. Stwierdzam wiarogodność podanego taktu(-) Ks. Czyżewski, prob.

Niniejszym stwierdzam, iż dziecko, Irena Wincenta Koziarska w wieku 3 mies. chorowało od 7. 4. 37 r. do 1. 5. 37 r. na ciężkie zapalenie płuc i pomimo beznadziejnego stanu wróciło do zdrowia(-) Dr. Sz. Grejnimanówna

DERŻÓW, dnia 4 listopada 1937 r. (42-38)

Syn nasz cierpiał od przeszło trzech lat na ciężką chorobę nerwową, która nie pozwoliła mu ukończyć studiów uniwersyteckich. żona moja w tym ciężkim zmartwieniu zwróciła się z modłami do Najświętszej Panny Maryi Niepokalanej, prosząc Ją o łaskę i opiekę. Od wiosny stan zdrowia syna zaczął się tak poprawiać, że dziś prawie zupełnie jest zdrów i może kontynuować przerwane studia.

Dziękuję kornie Najświętszej Pannie Maryi Niepokalanej za udzieloną łaskę.

Dr H. W. K.

CYNKÓW, dnia 12 listopada 1937 r. (43-38)

Składam Matuchnie Najświętszej publiczne podziękowanie za uzdrowienie naszej 4-letniej córeczki. W kwietniu br. zachorowała córka na zapalenie opon mózgowych rdzeniowych (drętwica karku) i lekarz polecił natychmiast odwieść ją do szpitala w Krakowie. W szpitalu nie chcieli jej już przyjąć. Na moje jednak gorące prośby zgodzili się na pozostawienie jej, nie dając nadziei uleczenia. Poleciłam dziecko opiece Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej, poszłam do spowiedzi, dałam jej wody z Lurd. W południe następnego dnia dowiedziałam się w szpitalu, że jest uratowana od śmierci i da się ją wyleczyć. Po 12 dniach pobytu w szpitalu św. Ludwika zabrałam zdrowe dziecko; lekarz, któremu dziękowałam, oświadczył, że należy przede wszystkim podziękować Bogu za cudowne ocalenie.

Zofia Lodowska, nauczycielka.

MORCHY, dnia 17 listopada 193 r. (44-38)

Przed paru laty zachorowałem na zapalenie płuc. Stan był dość groźny. Lekarze robili co mogli - ja zaś oddałem się w opiekę Matce Najświętszej. Prosiłem Niepokalaną o zdrowie. I w sam dzień Niepokalanego Poczęcia, gorączka spadła zupełnie, niespodziewanie nastąpiła całkowita poprawa. W roku bieżącym zachorowałem znów dość ciężko. Jak przedtem, tak i teraz oddałem się w opiekę Niepokalanej i w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny także nastąpiła znaczna poprawa. 1 w jednym i w drugim wypadku wyzdrowienie swoje zawdzięczam Najświętszej Panience. Dlatego tą drogą składam Niepokalanej najserdeczniejsze podziękowanie.

Ks. Wł. Augustynowicz.

D..... dnia 22 listopada 1937 r. (45-38)

Po odbyciu służby wojskowej znalazłem się w bardzo ciężkich warunkach materialnych. Czekałem rok na posadę. Znikąd nadziei. Chwilami ogarniała mnie czarna rozpacz. Straciłem wiarę w ludzi. Zostałem sam z własnymi smutnymi myślami.

Czytając w "Rycerzu" podziękowania zauważyłem, że Matka Najświętsza wysłuchuje każdego, kto tylko zwróci się do Niej z prośbą. Pełen wiary i ufności, że wysłuchuje nawet grzeszników prosiłem Ją i ja gorąco i zostałem wysłuchany. We wrześniu otrzymałem dwie posady.

Niegodny sługa Maryi: Stanisław Anioł

LIMANOWA, w listopadzie 1937 r. (46-38)

Gdy w przykrych przejściach moralnych i duchowych pewnego okresu mego życia szukałem pomocy i oparcia u osób, które poprzednio głosiły się jako mnie życzliwe, a nawet przyjazne, spotkało mnie z ich strony tylko bardzo wymowne milczenie.

Jakkolwiek w czasie mej pracy zawodowej wystąpiło u mnie zobojętnienie w sprawach życia duchowego, pozostało mi jednak z lat dziecinnych przywiązanie do Matki Najświętszej, do Której zawsze zwracałem się z krótką modlitwą. Jej to łaska i dobroć skierowała mnie wówczas na właściwą drogę, - do głębokiej i serdecznej modlitwy, w której znalazłem spokój i ukojenie oraz głęboka ufność i zdanie się na wolę Bożą. Modlitwa dozwoliła mi odczuć i poznać głębokie znaczenie słów, że "wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" oraz pewność, że "On wie najlepiej czego nam potrzeba".

W ten sposób nastąpiło u mnie zupełne odrodzenie życia duchowego, stałem się gorącym czcicielem Najświętszego Serca Jezusowego i Matki Bożej i otrzymałem potrzebne łaski duchowe i doczesne. Za to niech Im będzie cześć, chwała i uwielbienie!

Wywiązując się z przyrzeczenia, składam za te łaski gorące dzięki Najświętszemu Sercu Jezusa, Niepokalanej Dziewicy Matce Jego Najświętszej, nigdy niezawodnej Pośredniczce łask i Pocieszycielce strapionych i tym Opiekunom niebieskim, do których wstawiennictwa się uciekałem: św. Józefowi, św. Antoniemu Padewskiemu i św. Teresie od Dzieciątka Jezus oraz O. Wenantemu. u którego modlitwę u stóp Chrystusa i Matki Najświętszej błagałem.

Dr Zdzisław Kolkiewicz

PAWŁÓW, w listopadzie 1937 r. (47-38)

życie jak rwący potok pędzi naprzód i przynosi różne niespodzianki, niekiedy bardzo przykre i bolesne. Jest to jednak wielkie szczęście dla duszy, że w takich chwilach ciężkich przychodzi z nadziemską pomocą Matka Boża, i raz po raz, wprost jakieś szczególne zsyła z niebios zdroje Swych łask.

Takiej pomocy ze strony Matki Bożej doznałem i ja nieraz w swym życiu, a zwłaszcza w chorobie, za co Jej z głębi serca publicznie dziękuję. Jednocześnie przyrzekam, że nadal będę pracował w tym duchu, aby do Tej Wielkiej Pocieszycielki strapionych zbliżali się również i obojętni i nieufni.

Ks. Franciszek Zbroja