Nie wystarcza wymowa cyfr

Zastanawiając się nad samymi cyframi, ilustrującymi ogrom zniszczenia dokonanego przez bezbożnictwo w Rosji - moglibyśmy przypuścić, że życie religijne przestało tam pulsować. Jakżeż bowiem straszna jest wymowa niemych cyfr z jednego tylko roku: 102 kapłanów skazanych na śmierć, 10.000 księży, mnichów, popów, rabinów uwięzionych, 4680 świątyń chrześcijańskich, synagog, moszei itp. zburzone, lub przerobione na inne cele. W tej liczbie znalazło się wiele zabytkowych budowli z X i XI wieku. Gdy w r. 1917 było 8 biskupów katolickich, 810 księży i 410 kościołów, dziś zostało 10 księży i 11 kościołów. Akcja znoszenia świątyń nie ustaje. W ciągu sześciu miesięcy 1937 r. zburzono lub zamknięto 680 świątyń, z czego 423 cerkwi, 80 świątyń katolickich, 60 moszei, synagog i parę metodystycznych domów modlitw.

Ostatnio wydane rozporządzenie Komisariatu Spraw Wewnętrznych przewiduje w ramach nowej 5-ciolatki (1938-1942) zburzenie, z uwagi na "bezpieczeństwo" budowlane, wszystkich świątyń, mających więcej niż 100 lat. W myśl lego skazanych jest na zagładę 2900 cerkwi, 63 klasztory.

Wydaje się, że istotnie hasło zburzenia domów bożych do ostatniego kamienia zostanie w niedługim czasie zrealizowane.

Bolszewicy widzą jednak doskonale, że mimo braku świątyń religijność nie zanika, że przeciwnie pojawiają się jacyś wędrujący duchowni, którzy już to po domach prywatnych, już to po prostu w jakiejś leśnej głuszy odprawiają nabożeństwa. Rezultaty ich działalności są coraz bardziej namacalne. Skąd też Sowiety zdają sobie sprawę, że nie wystarczy burzyć świątynie - żeby zniszczyć religię. Ważniejsze od tego jest poderwanie duchowych jej podstaw.

W tych warunkach bolszewicy zaczynają coraz poważniej myśleć o interwencji w wewnętrzne życie cerkwi, w celu wniesienia, oczywiście, nowego zamętu.