Lisków - wzorowa wieś

U samego wstępu do Liskowa, od strony Kalisza, zwraca na siebie uwagę wspaniały, nowoczesny, dwupiętrowy gmach zakładu wychowawczego. A dalej na przemiany: nędzne, często i stare, strzechą kryte, chałupiny wiejskie, z pięknymi budynkami użyteczności publicznej.

Ale nie tylko budynki zwracają uwagę: również droga, wiodąca przez wieś, świadczy o dużej kulturze mieszkańców Liskowa, jest bowiem brukowana, oświetlona elektrycznością, wyposażona w kanały ściekowe i chodniki z płyt betonowych.

Za wsią rozległe boisko sportowe, otoczone mocną, wysoką siatką drucianą.

Na dwóch krańcach wioski dwa pomniki ku Bożej chwale wzniesione: Chrystus Król z wyciągniętymi rękami, błogosławiący wsi i grota z figurą Matki Bożej z Lurd.

Pierwszym wrażeniem, jakie ogarnia przyjezdnego, jest zdumienie: skąd ci wieśniacy wzięli tyle pieniędzy na wybudowanie kilkunastu gmachów, na przeprowadzenie oświetlenia i kanalizacji, na utrzymanie wielu pożytecznych instytucyj?

I tutaj dopiero odpowiedzią jest trzydziestosiedmioletnia praca niezmordowanego proboszcza Liskowa, ks. prałata Wacława Blizińskiego. On nauczył miejscowych mieszkańców pracować i oszczędzać, on stworzył współpracę na zasadach spółdzielczości, on mądrą radą i nieustającym wysiłkiem podźwignął wieś z upadku na stopień zamożności. Powoli, poczynając od maleńkiego, ale od razu spółdzielczego sklepiku, mówił mi ks. prałat, zdołał zorganizować poważne instytucje, mające obecnie, jak np. spółdzielnia rolniczo-handlowa, blisko pół miliona złotych rocznego obrotu.

Jednak nie tylko o zapewnienie dobrobytu swym parafianom starał się ksiądz prałat Bliziński, ale przede wszystkim o szerzenie wśród nich oświaty i kultury.

Zarząd spółdzielni i szkoła Rzemieślnicza w Liskowie
Zarząd Spółdzielni. W środku ks. prał. Bliziński; u góry dom ludowy z pomieszczeniem na 900 osób. Jest on zarazem salą gimnastyczną dla dzieci. Na lewo piekarnia spółdzielcza i rzeźnia. Na prawo skrzydło Szkoły Rzemieślniczej prowadzonej przez Braci Szkolnych z charakterystycznym wiatrakiem poruszającym w czasie wiatru pompy i dynamo.

Gdy w r. 1900 objął parafię. Jedynym budynkiem kulturalnym była szkoła powszechna, mieszcząca się w jakiejś zmurszałej, rozpadającej się chałupie; a przeszło cztery piąte ludności nie umiało czytać. Dzisiaj - w ślicznym, murowanym budynku, w czystych, jasnych i dużych klasach 511 dzieci uczy się poznawać i miłować swoją Ojczyznę.

Cóż więc dziwnego, że taka troska serdeczna o dobro parafian budzi w ich duszach uczucie szczerej i prawdziwej wdzięczności.

Jednego ze starszych tutejszych gospodarzy zapytuję o początki pracy, ks. prałata. Ho, ho! pamięta mój rozmówca dobrze te czasy: przecież to jego młodość. Z rozkoszą wspomina te lata. Najpierw - opowiada mi - jak ksiądz proboszcz tu przybył, to mu się jeden przez drugiego skarżył, że jeżeli co komu pożyczy, to już nie może odebrać.

Ksiądz się tym strasznie martwił, aż w końcu do jednego powiada: chodź ze mną do swojego dłużnika. Przyszli, ksiądz kazał mu zaczekać na drodze, a sam wchodzi do chałupy i zaczyna tłumaczyć: jakże to, chcecie, żeby wam Pan Bóg błogosławił, kiedy wyście tak niesumienni: pożycza wam sąsiad, ma do was zaufanie, bo przecież gdyby nie miał, to by wam nie pożyczył, a wy mu nie chcecie oddać. Przemówił ksiądz proboszcz pięknie do sumienia, ludzie się wzruszyli, zaczęli oddawać, co popożyczali jedni od drugich. Jak zobaczył, że się poprawili, tak zaczął namawiać do założenia wspólnymi siłami sklepiku. Później kupił siewnik i wypożyczał gospodarzom i dalej, dalej, opowiada mi stary włościanin, przez zorganizowanie handlu spółdzielczego. Kasy Stefczyka, wszyscy żydzi zostali zmuszeni do opuszczenia wioski. Od chwili, kiedy wyszedł ostatni żyd, skończyła się w Liskowię wszelka bieda i ustało wszelkie oszustwo, bo też żydzi rozpijali chłopów w karczmach swoich lub zajmowali się handlem. Wspomina sobie starzec dawne, przeżyte koleje, nie rozumiejąc, że daje mi w ten sposób najlepszą, poglądową lekcję metody pracy.

Tak więc, zanim ksiądz prałat Bliziński rozpoczął swą zbożną pracę, zaczął od podstaw: od odbudowy życia Bożego w duszach.

Lisków jest dowodem, co potrafi się zrobić przy wspólnym wysiłku, opartym na przyjaźni i chrześcijańskiej miłości bliźniego.