Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nfa publicznie podifękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.

Ponieważ podziękowań za laski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tem listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszta. Sądzimy, że Szan. Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel na chwałę Niepokalanej.

ŁÓDŹ, dnia 4 września 1936 r. (1-37)

Dnia 17 czerwca b. r. zachorowałem na silne bóle obu kończyn. Po orzeczeniu lekarskim i zastosowaniu zabiegów, odesłano mnie do szpitala. W szpitalu dokuczały mi bóle. Przy wstawaniu z łóżka brałem laskę, bez której nie mogłem utrzymać się na nogach. Odprawiwszy nowennę do Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Bolesnej, czekałem cierpliwie na polepszenie. Ufałem, iż Matka Najświętsza mnie nie opuści. Pod koniec nowenny odprawiłem Spowiedź św., przyjąłem Komunię św. i napiłem się kilka kropel wody cudownej iż groty w Lurd. Ponieważ czułem się słaby, sen mnie zmożył i tak spałem bez przerwy 20 godzin. Po obudzeniu się stwierdziłem, iż nogi mogę samodzielnie wyprostować. I od tej chwili zacząłem chodzić o własnej sile. Lekarze byli tym bardzo zdziwieni. A jeden z nich oświadczył, że to siła nadprzyrodzona mnie uzdrowiła, gdyż leczenie moje trwało zbyt krótko, bym mógł tak prędko odzyskać władzę w nogach.

Dziękuję Matce Najświętszej i Sercu Pana Jezusa za pomoc w szybkim wyzdrowieniu i polecam się wraz z żoną dalszej Ich opiece.

Edward Waldemar i Natalia Zuttowie

Zutto Edward Waldemar leczył się w szpitalu św. Józefa od dnia 27. VII. 36 r. do dnia 20 VIII. 36 r. Rozpoznanie: reumatyzm mięśniowy. Wyleczony zupełnie. − Naczelny lekarz: Dr Dziobówna

WARSZAWA, dnia 20 września 1936 r. (2-37)

W pierwszych dniach lipca 1936 r. zachorowałam poważnie ma silne bóle wewnętrzne. Wezwani lekarze stwierdzili stan groźny z powodu ropnego zapalenia narośli i radzili mężowi mojemu odwieźć mię do kliniki. Na dzień 13 lipca ofiarowałam do kościoła św. Rodziny w Warszawie na Mszę św. z prośbą o łaski Wszechstwórcy do cierpliwego znoszenia choroby. Dnia 14 lipca ponownie wezwani lekarze zaopiniowali konieczną i natychmiastową operację. 15 lipca jeszcze w domu przyjęłam Wiatyk i Ostatnie Namaszczenie. Ponieważ choroba wzmagała się coraz bardziej, dlatego odwieziono mnie do szpitala, gdzie siostra miłosierdzia dała mi do wypicia wody z Lurd i medalik Matki Boskiej. Mąż mój i doktorzy stracili nadzieję uratowania mojego życia W tej smutnej chwili udałam się z mężem z głęboką wiarą do Lekarki Niebieskiej Matki Najświętszej. Modliliśmy się do Niej gorąco i przyrzekliśmy, że jeżeli wyzdrowieję, ogłosimy publicznie podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej"

Pod koniec lipca miała się odbyć operacja. Odmówiłam wówczas na pamięć całą litanię Loretańską oddając się w przemożną opiekę Najsłodszego Serca Pana Jezusa i Najdobrotliwszej Matuchny. Mimo orzeczenia lekarzy iż stan jest beznadziejny cud tylko może mnie utrzymać przy życiu, operacja odbyła. Usunięto guz - narośl, który tworzył się na jelitach od kilku lat prawie po trzydziestu dniach opuściłam klinikę i czuję się zupełnie dobrze. Za tę łaskę składam publiczne podziękowanie Niepokalanej z prośbą o dalszą opiekę.

Zofia Wasilewska

Potwierdzam, ze powyższy opis p. Zofii Wasilewskiej zamieszkałej w Warszawie przy ul. No L. S. Ks. Henryk Wasilewski

SUWAŁKI, dnia 30 września 1936 r. (3-37)

Czyniąc zadość obietnicy, składam Niepokalanej publiczne podziękowanie za szczęśliwe złożenie egzaminu. Ten i wiele innych ostatnich dowodów przekonały mię o wielkich łaskach jakimi obdarza wiernych Niepokalana Niech te krótkie słowa dziękczynne, płynące z prostego serca szarego żołnierza będą dowodem niepojętej macierzyńskiej miłości Niepokalanie Poczętej Maryi oraz świadectwem wielkiej serdecznej chęci poprawy życia i silnego pragnienia pozostania zawsze Twym dziecięciem. Serce i duszę moją - jako mamy listek - pragnę wpisać do okalającego Cię - promiennego wieńca ludzkich serc i dusz w niezmiernej chwale - Maryja!...

J. N., st. strzelec Korp. Ochr. Pogr.

Ks. Alanowicz

POZNAŃ, dnia 5 października 1936 r. (4-37)

W życiu swoim mam wiele do zawdzięczenia Matce Najśw Niedawno np zaszedł następujący wypadek. W czasie jazdy wozem spłoszyły się konie na widok samochodu. Wóz był bliski rozbicia. Ja z furmanem widzieliśmy przed sobą juz tylko śmierć, gdyż złamał się dyszel i koni nie można było zatrzymać w żaden sposób. Gdy tylko wezwałam na pomoc Matkę Najśw wołając- Maryjo! ratuj nas" - natychmiast konie stanęły tuż nad samą przepaścią "Furman ow chociaż protestant, wzywał także pomocy Maryi. A widząc tak jawna opiekę Matki Bożej, czuł się bardzo wzruszony i z wielką czcią wyrażał się o Niej. Sam oświadczył, że ocalenie od powyższej katastrofy przypisać należy sile wyższej, gdyż zna dobrze swoje konie jako bardzo płochliwe i niespokojne. Kiedy indziej znalazłam się w nader przykrej sytuacji. Opuszczona przez" męża pozostawałam bez pracy a w dodatku nawiedziła mię choroba Udałam się wtedy o pomoc do Maryi i pod Jej matczyną opieką doznałam polepszenia mego bytu.

W końcu dodam jeszcze to, że za przyczyną Niepokalanej zostałam wyleczona z gruźlicy. Przed trzema laty zapadłam na płuca. Leczyło mię kilku lekarzy. Wszystkie zabiegi nie pomagały. Wyglądałam jak szkielet, a przy tym powtarzały się krwotoki. Po użyciu wody z Lurd ustały nagle krwotoki i od 3 lat jestem zupełnie zdrowa Wszystkie te łaski zawdzięczam Sercu Jezusa Matce Najśw., za co składam Im gorące podziękowanie.

Zofia Treichel

Potwierdzam, że p. Zofia Treichel, jest osobą bardzo zacną, szlachetną i głęboko wierzącą i dla swej wiary i uczciwości serca mogla doznać tych łask nadzwyczajnych. − O. Albin Kapcia franciszkanin z Poznania

GUZÓW, dnia 12 października 1936 r. (5-37)

Z głębi serca przepełnionego wdzięcznością składani gorące podziękowanie Najsłodszemu Sercu Jezusa, Matce Bożej Częstochowskiej, za wrócenie mi sił i zdrowia. W sierpniu zaziębiłam się i dostałam ogromnego kataru z niezwykle silnym bólem głowy. Minął czas, w którym katar powinien ustąpić, lub przynajmniej zmniejszyć się. Tymczasem nie ustępował, lecz owszem ból głowy spotęgował się jeszcze. Chwilami zdawało mi się, że głowa mi wprost pęka. Taki silny ból trwał 2 i pół tygodnia, dzień i noc bez przerwy. Miejscowy doktor orzekł po zbadaniu, że nad prawym okiem musiał utworzyć się wrzód, i że trzeba będzie operować. Skierował mię więc do Warszawy do lecznicy szpitala św. Ducha. Operacji bardzo się bałam i podczas podróży modliłam się gorąco w duchu do Niebieskiej Lekarki. I nie zawiodłam się. Operacja okazała się niepotrzebna. Prześwietlenie głowy wykazało ropę w prawym kanale nosa. Doktor przepisał tylko lekarstwo. Po powrocie do domu bóle znów wróciły jednakowo silne i przykre.

Odprawiła się w mojej intencji Msza święta i odmawialiśmy codzień z mamusią Różaniec. I Matuchna Najświętsza okazała łaskawie, że nie gardzi niczyją prośbą, gdyż nas wszystkich kocha jednakowo tkliwie i serdecznie jako Matka najlepsze dzieci. Wyjednała mi zdrowie u Syna Swego, u Którego wszystko może. Składam Jej za to serdeczne i najgorętsze podziękowanie, prosząc, aby nadal raczyła nam błogosławić.

Niegodna, lecz wdzięczna Jej sługa i czcicielka, J. Kalinowska

Wyżej wymieniona choroba miała miejsce. Doktorzy mieli robić operację, tymczasem w parę dni choroba zniknęła, co potwierdzam własnym podpisem. − Ks. J. Jóźwik

OKOLICA SURYNTY, dnia 18 października 1936 r. (6-37)

Z końcem sierpnia 1934 r. zachorowałem ciężko i niebezpiecznie na zapalenie szpiku kostnego w nodze. W przeciągu dwóch lat byłem 3 razy operowany pod narkozą. Ostatnia operacja była najniebezpieczniejsza, ponieważ prawie cała kość, oprócz strzałkowej, była pęknięta. Wskutek tego groziło lada chwila złamanie, i to mogło nastąpić w czasie operacji. Nie tylko ja, ale lekarze stracili zupełnie nadzieję uleczenia mej nogi. Początkowo powątpiewałem w pomoc Bożą, a ufałem w lekarską. Gdy ta zawiodła, widząc jedyny ratunek w Bogu i Matce Najświętszej, z pełną ufnością oddałem się Im w opiekę. Po użyciu wody z Lurd, i zawieszeniu cudownego medalika, zwróciłem się z rodziną o pomoc do Matki Niepokalanej. Mimo przypuszczenia wszystkich, iż pozostanę na zawsze kaleką, Niepokalana przyszła mi z pomocą. Wysłuchała naszych próśb i wróciła mi zupełnie zdrowie. Za to niezwykłe uzdrowienie i inne łaski składam najgorętsze publiczne podziękowanie Najświętszej Pannie Maryi, Opiekunce naszej. Polecam się nadal Jej opiece, prosząc o dalsze błogosławieństwo i pomoc w nauce i powołaniu zakonnym.

Niegodny sługa Maryi, Henryk żyżniewski

Wypadki i fakty powyższe podane przez mego parafianina Henryka żyźniewskiego, człowieka religijnego, wierzącego i praktykującego, stwierdzam − Ks. Proboszcz Krasiński

D.............., dnia 18 października 1936 r. (7-37)

Jestem nauczycielem. W tym roku po ukończeniu służby wojskowej wróciłem do domu pełen radości i wesela. A tu w domu umarła mi matka. Stosunki zupełnie się zmieniły a do tego przybyła jeszcze jedna troska - to myśl o jutrze. Na podanie złożone w Kuratorium nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. W inspektoracie nie chcieli mi udzielić nawet bezpłatnej praktyki. Żyłem więc życiem, sam nie wiem jakim. Myślałem, że ból mój, niepowodzenie w pracy fizycznej ukoję - lecz było inaczej. Ogarniały mię złe myśli, zacząłem żyć życiem bezbożnym... Aż razu pewnego natrafiłem na niebieską książeczkę. Był to "Rycerz Niepokalanej". Zacząłem czytać "Podziękowania". I oto zrodziła się myśl... Postanowiłem, że jeżeli dostanę praktykę bezpłatną, umieszczę podziękowanie w "Rycerzu".

I stało się. Długo nie czekałem, bo w parę tygodni po uczynieniu postanowienia otrzymałem praktykę na zadowalniających warunkach, a w tydzień po praktyce raptem wezwano mię do podpisania umowy na kontrakt. Był to widomy znak matczynej opieki nad moją nędzną osobą. Dziś, gdy grono moich kolegów bez pracy - ja dostałem samodzielną pracę, pracę odpowiedzialną. Przeto za pośrednictwem "Rycerza Niepokalanej" składam podziękowanie Tej, do Której ucieka się cała ludzkość prosząc o łaskę, by Ona mną nadal kierowała, by praca tak zaszczytna jaką piastuję, wyszła na chwałę Bogu i Ojczyźnie.

Wierny sługa Maryi, Florian B.

KRAKÓW, dnia 20 października 1956 r. (3-37)

Spodobało się Bogu w niezbadanych Jego wyrokach dotknąć nas w tym roku ciężkimi chorobami. Tuż przed Bożym Narodzeniem, żona upadając złamała obojczyk. We wrześniu b. r. przeziębiła grypę, wskutek czego wystąpiła nagle wysoka gorączka. Ze znacznym upadkiem sił i osłabieniem serca, groziło zapalenie płuc. Ja również zapadłem na bolesną i ciężką chorobę. Obok troskliwej opieki i pomocy czcigodnych moich kolegów lekarzy, zwróciliśmy się z gorącymi modłami do Najśw. Serca Jezusowego i do Niepokalanej Matki. Mieliśmy bowiem nikłą nadzieję wyzdrowienia z powodu ciężkiego przebiegu chorób i naszego podeszłego wieku.

Modły i wiara nasza-nie zawiodły nas, wyzdrowieliśmy; a nawet przyznają - cudownie szybko - powracaliśmy do zdrowia mimo ciężkich chorób 1 podeszłego wieku.

Czyniąc zadość potrzebie serca naszego, najpokorniej dziękujemy Najsłodszemu Sercu Jezusowemu i Najświętszej Matce za wysłuchanie modłów i próśb naszych i błagamy o dalszą opiekę nad nami i naszymi domownikami.

Dr. Ludwik i Maria Schnelderowie

WŁODZIMIERZ, dnia 22 października 1936 r. (9-37)

W ubiegłym roku syn mój chorował dłuższy czas na wrzód żołądkowy. Leczyło go 12 lekarzy. Po dokonaniu operacji stan zdrowia syna pogorszył się znacznie. Lekarze stwierdzili, że potrzebna jest koniecznie druga operacja, której jednak chory nie poddał się z powodu wycieńczenia. Na przywrócenie synowi zdrowia nie było już żadnych środków. Zdałam się więc ze wszystkim na wolę Bożą, zawiesiłam mu cudowny medalik, dałam na Mszę św. i modliłam się dniem i nocą do Matki Boskiej. Syn również polecał się Matce Najśw. Wyspowiadał się i przyjął Komunię św. Ód tej chwili stan jego zdrowia zaczął się poprawiać, a wkrótce choroba zupełnie znikła. Za tak wielką łaskę składam Niebieskiej Lekarce gorące podziękowanie i polecam całą moją rodzinę Jej opiece.

Niegodna służebnica, Tekla Zygmunt

Wiarogodność niniejszego stwierdzam − L. S. Ks. M. Gol.

WILNO, dnia 23 października 1936 r. (10-37)

Od wielu lat prenumeruję "Rycerza Niepokalanej". Czytając podziękowania w nim zawarte, zastanawiałem się niejednokrotnie nad wypadkami mego własnego życia. I stwierdzić musiałem fakt, że od najmłodszych lat czuwa nade mną jakaś nadprzyrodzona istota, która sprawia, iż w najcięższych nawet chwilach życiowych następował moment zwrotny i ostateczne pomyślne załatwienie komplikacyj. Ponieważ uważałem to za wielką i niczym nie zasłużoną łaskę, otrzymaną od Boga za przyczyną Najśw. Maryi Panny, postanowiłem częstokroć podziękować Jej za to. Przeszkadzały mi jednak w urzeczywistnieniu mych zamiarów coraz to nowe komplikacje, związane z koniecznością egzystencji. - Dziś dopiero po wybrnięciu niedawno z zagadkowej sytuacji spieszę złożyć podziękowanie Tej, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie, zlewając niezliczone łaski na tych, co z wielką ufnością pod Jej opiekę się uciekają i Ją o ratunek proszą.

Jan Nosowicz
sodalis Marianus Sodal. Mariańskiej akad. U. S. B. w Wilnie

CZELADŹ, dnia 24 listopada 1936 r. (11-37)

Z głębi serca składam publiczne podziękowanie Matce Najświętszej Niepokalanej za przywrócenie zdrowia mojej matce, która miała b. ciężką operację. Widząc niebezpieczeństwo udaliśmy się do Matki Najśw., Która też okazała nam Swą pomoc i opiekę, gdyż nie tylko operacja, ale i zapalenie płuc po operacji przeszło szczęśliwie, chociaż matka moja była prawie w asonii. Za tę wyraźną pomoc składam najserdeczniejsze podziękowanie Matce Najśw., prosząc Ją o dalszą opiekę.

Ks. Roman Kłodyński

ZAGÓRZ, dnia 27 października 1936 r. (12-37)

Ogłaszam publicznie z głęboką wdzięcznością i radością, że doznaliśmy wielkich łask za przyczyną Czcig. O. Wenantego. W ciężkich chwilach życiowych błagaliśmy Czcig. O. Wenantego o wstawiennictwo, odprawiając nowennę o rychłe wyniesienie Go na Ołtarza Pańskie. I zawsze zostaliśmy wysłuchani. W tym trzy najważniejsze łaski wymieniam: Nadzwyczaj szczęśliwe zakończenie sprawy sądowej, udzielenie pomocy w nieszczęściu i otrzymanie posady, która w chwili obecnej do uzyskania jest po prostu niemożliwą, jeśli się nie ma protekcji. Za te wszystkie hojne łaski i dobrodziejstwa udzielone nam niegodnym, składamy za przyczyną O. Wenantego gorące podziękowanie Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa i Matuchnie Niepokalanej, polecając się dalszej Ich opiece.

Maria Włodyczynowa z synem Zenonem

WOLNA k. Baranowicz, dnia 27 października 1936 r. (13-37)

Od roku 1932 byliśmy narzeczeństwem. W okresie tym w żaden sposób nie mogliśmy pobrać się, ponieważ mieliśmy moc różnych przeszkód, które uniemożliwiały nam połączyć swe serca i założyć gniazdo rodzinne. W końcu przyszliśmy do przekonania, że przeszkód bez pomocy Bożej usunąć nie potrafimy. Złożyliśmy wówczas przyrzeczenie, że jeżeli plany nasze zrealizują się i będziemy mogli pobrać się, to niezwłocznie ogłosimy publicznie o tym w "Rycerzu Niepokalanej", postanawiając jednocześnie gorąco prosić o to Najświętszą Maryję Pannę.

W roku bieżącym w miesiącu wrześniu wszystkie przeszkody zostały usunięte i związek nasz został pobłogosławiony. A że tak się stało, zawdzięczamy jedynie Matuchnie Najświętszej, Której za wysłuchanie naszej prośby składamy z głębi serc przepełnionych czcią i wdzięcznością najserdeczniejsze podziękowanie, prosząc jednocześnie o dalszą opieką nad naszą nowozałożoną rodziną. Jesteśmy przekonani, że jeżeli Ona nie przyjdzie nam z pomocą, wszystkich trudności w życiu nie pokonamy.

Czesława i Sergiusz Czerenkiewiczowie