Z naszych misyj w Japonji
Drukuj

Maryja!

Mugenzai no Sono, 15 sierpnia 1936 r.

Przewielebni Ojcowie i Kochani Bracia.

Przed uroczystością Wniebowzięcia Najśw. M. Panny byliśmy z Br. Celestynem z propagandą "Rycerza" w kilku miasteczkach pogańskich. Nie zawadzi więc, gdy napiszemy do Was parę słów o tej propagandzie.

Pierwszym celem naszej wyprawy było miasteczko Nakatsu. Jest ono na wskroś pogańskie, bo na 9.000 mieszkańców jest zaledwie 16-tu katolików. Propaganda "Rycerza" była więc bardzo tu potrzebna. Po przybyciu na miejsce zamieszkaliśmy u katechisty obok kościoła katolickiego. Księdza proboszcza nie zastaliśmy, bo wyjechał gdzieś i dopiero miał wrócić za parę dni. Propaganda udała się nam dobrze. W ciągu 3 godzin rozdaliśmy 800 egz. "Rycerza". Poganie brali pisemko chętnie.

Następnego dnia nie mogliśmy przyjąć Komunii św. sakramentalnej, więc przyjęliśmy - duchowną. Po odmówieniu pacierzy zakonnych przyszedł do kościoła katechista i zaprosił nas na śniadanie. Składało się ono z przyrządzonych ślimaków i różnych przysmaków japońskich. Potrawy te były tak ostre, kwaśne i słone, że Europejczyk wzdryga się przed nimi. Jedliśmy jednak obaj, aby nie sprawić przykrości naszemu poczciwemu katechiście. W czasie posiłku wysypałem przypadkowo ryż na stół i wylałem herbatę do rękawa. Śmiali się ze mnie wszyscy i żartowali, że jeśli przydarzy mi się to kilka razy, to prędko nauczę się jeść po japońsku. Po śniadaniu -podziękowaliśmy katechiście za gościnę i pożegnawszy się Z nim, odjechaliśmy do drugiego miasteczka - Mori. Tam rozdaliśmy 400 egz. "Rycerza". Następnie wyruszyliśmy pociągiem do miasta Hita. Po drodze spotykaliśmy bardzo malownicze okolice, jakich u nas w Europie nie ma. Krajobrazy były tak piękne, że po prostu porywały duszę. Mijaliśmy pięknie rozrzucone skały, jakby ręką ludzką ustawione, to znów rysowały się w oddali góry pokryte bujnymi lasami szpilkowymi. Wszystko to kąpało się w zieleni. Spotykaliśmy urocze doliny, po których płynęły strumyki, gdzie indziej znowu można było zauważyć spadające z szumem wodospady. Linia kolejowa prowadziła przez wielką ilość tuneli i mostów, rzuconych nad olbrzymymi przepaściami. Piękno krajobrazu bardzo nas zachwycało i bawiło. Jedno nas tylko bolało w duszy, że Japonia, chociaż tak piękna, jest jednak na wskroś pogańska. Gdyby mieszkańcy jej poznali prawdziwego Boga, byliby naprawdę szczęśliwi.

Niepokalanów japoński
Widok ogólny na Mugenzai no Sono - Niepokalanowa japońskiego. Na lewo u góry kaplica, niżej drukarnia. W rogu na prawo - internat. (Białe kreski - granica).

Po przyjeździe do miasta Hita zaczął padać deszcz. Dlatego też nie zatrzymawszy się tam dłużej następnym pociągiem odjechaliśmy do innego miasta. - Kurume. Tutaj urządziliśmy sobie kwaterę u ks. proboszcza rodem Francuza. Ten nas przyjął bardzo serdecznie. W Japonii jest on dopiero 3 lata. Po japońsku umie doskonale i sam spełnia wszystkie obowiązki duszpasterskie. Na 90.000 mieszkańców Kurume ma 560 katolików. Pracy ma zatem dosyć dużo. Parafię prowadzi dobrze i stara się o pozyskanie coraz to nowych owieczek. Niepokalaną też bardzo kocha, więc i Ona mu dopomaga i błogosławi. Kościół jest wprawdzie mały i skromny - jak na misjach - ale schludny i miły. W Kurume nie propagowaliśmy "Rycerza", ale zostawiliśmy go Ks. proboszczowi. On sam o to prosił, bo chciał urządzić propagandę. Następnego dnia rano po wysłuchaniu. Mszy św. i przyjęciu Komunii św. wróciliśmy do Mugenzai no Sono pełni nadziei, że za łaską Niepokalanej propaganda nasza przyniesie obfite owoce.

W miasteczkach, o których wyżej wspominałem, byliśmy pierwszy raz. Dlatego też Japończycy bardzo się nami interesowali. Przystawali na ulicach i oglądali nas ze wszystkich stron. Pytali, się : również jeden drugiego, co to za cudaki. Jedni mówili, że to duchowni protestanccy (Kristo kyo), drudzy; że to jacyś dziwacy. Ubrali się w takie siermięgi z przepychu, lub dla reklamy. I różne mieli sądy o nas, ubogich synach św. Franciszka. Krzyżyk jednak przy koronce dużo im dawał do zrozumienia, kim jesteśmy; toteż wielu pogan z zainteresowaniem patrzyło na niego.

Biedni są naprawdę ci poganie, że nie znają prawdziwego Boga. Gdyby poznali Chrystusa i Jego Niepokalaną Matkę inaczej by zapewne zachowali się na widok duchownego katolickiego. A tak księża katoliccy i zakonnicy są dla nich prawie obcy. Nic, więc dziwnego, że widok nas takie robił na nich wrażenie i, nasuwał, różne domysły. Może jednak i, oni poznają wkrótce za łaską Bożą światło Ewangelii św. Módlcie się więc Drodzy Bracia w tej intencji.

Na tym kończy my, całując ze czcią ręce Przewielebnych Ojców a wszystkich Braci w Niepokalanej serdecznie pozdrawiając.

Wasi Współbracia