W oparach krwi

Cały świat zainteresowany jest obecnie wypadkami, jakie się rozgrywają na terenie Hiszpanii. Każdy pilnie śledzi i oczekuje coraz to nowszych wieści, nadchodzących z frontu krwawych bojów między wojskami narodowymi, a czerwoną milicją. Dziennikarze pocą się nad artykułami, aby w jak najjaskrawszej formie przedstawić zachodzące wypadki. Maszyny drukarskie prawie bez przestanku są w ruchu, bijąc dziesiątki tysięcy gazet. Po kioskach i na ulicach miast publiczność, żądna wieści, wyrywa poprostu dzienniki z rąk sprzedawców i kolporterów. W czasopismach znaleźć można całe szpalty, poświęcone opisom krwawych zbrodni, dokonywanych przez hiszpański "front ludowy" na duchowieństwie katol., zakonnikach i niewinnych obywatelach, nie wmieszanych wcale w wir walki politycznej.

Czytając o niecnych "wyczynach" i okrucieństwach komunistów, serce poprostu zamiera i krew mrozi się w żyłach. Jakaś dziwna trwoga nas przejmuje na myśl, że człowiek, obdarzony od Boga rozumem i wolną wolą, może się upodlić do tego stopnia, prześcigając w swej krwiożerczości nawet dzikie zwierzęta.

rewolucja hiszpańska
W miasteczku rybackim pod Barceloną wywlokła dzicz komunistyczna z miejscowego kościoła: ofiarne, krzyże obrazy, statuy świętych ect. - polała naftą i podpaliła

Wypadki te jasno otwierają oczy każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi, czym jest w istocie komunizm we wszystkich swoich objawach i dążeniach. Ze smutkiem należy zaznaczyć, że niestety wielu jest u nas takich, którzy, mimo tak jasnych dowodów w stosunku do barbarzyńskich celów i dążeń komunistów, hołdują jego zasadom i popierają go na całej linii tak moralnie jak i finansowo. Są również i tacy, którzy jedynie wskutek nieświadomości poddają się wpływom idei komunistycznych, sądząc, że głoszone szumnie przez krzykaczy moskiewskich hasła wolności i dobrobytu przyniosą im szczęście. W rzeczywistości jednak dają się porwać na lep zwodniczy żydo-komunizmu, który miast szczęścia i dobrobytu, przyniesie im hańbiącą niewolę, bicz i knuty oraz najskrajniejszą nędzę.

Niech nie sądzą ci, którzy występują we "frontach ludowych" do walki z obecnym ustrojem społecznym, że idą walczyć o sprawiedliwość - z wyzyskiem proletariatu.

W rzeczywistości bowiem nie chodzi tu o walkę z wyzyskiem. Sam bowiem Kościół katol. zwalczał zawsze i zwalcza wyzysk. Dowodem tego to encyklika papieża Leona XIII "Rerum Novarum", w której ten przyjaciel i obrońca świata pracującego wystąpił w obronie klas pracujących przed wyzyskiem magnatów i pracodawców[1].

Jest to tylko najzwyczajniejsza walka z Bogiem, Kościołem katolickim i Państwem, oraz z wszelką kulturą.

Aby ci nieszczęśni zaślepieńcy mogli wreszcie przetrzeć oczy i jasno zrozumieć, czym jest w istocie komunizm i do czego dąży, przytaczamy poniżej wiarogodne fakty o krwawych zbrodniach, dokonywanych przez hiszpański "front ludowy" na duchowieństwie, zakonnikach i wiernych Kościoła katol.

W Escorial wymordowali czerwoni Wandalowie 114 Augustianów.

Biskupów Lerida, Segowii, Jean Signenzy i Barbastro umęczono w bestialski sposób. Biskup Signenzy oblany był smołą i podpalony.

W pobliżu Barcelony był klasztor żeński. Komuniści wpadli tam znienacka jak sępy drapieżne, rozebrali wszystkie zakonnice i podawali im na półmiskach głowy ściętych zakonników. (O fakcie tym opowiedziała ocalona zakonnica redaktorowi francuskiego pisma le Jour).

W Almeria utopili barbarzyńcy kilkuset "wrogów komunizmu". Egzekucja odbywała się w ten sposób, że wiązano po kilka osób razem, a do karków ich przywiązywano ciężkie kamienie. (Świadkami tej sceny byli emigranci angielscy, znajdujący się na pokładzie kontrtorpedowca "Venetia").

W Almendrelejo ukrzyżowano 38 katolików, a następnie polano benzyną i spalono.

W Maladze zgwałcili anarchiści dwie małoletnie córki pewnego robotnika. Ojciec widział tę ohydną scenę skuty w kajdanach. Potem robotnika wraz z córkami spalono. (Wiarogodność tego faktu potwierdza konsul włoski).

znieważona figura Dz. Jezus
Znieważona figura Dzieciątka Jezus w wiosce Bailen pod Madrytem. Do prawej ręki Dz. Jezus przywiązali komuniści czerwony sztandar, do lewej rewolwer i postawili przy drodze jako sygnał dla samochodów.

W Barcelonie w klasztorze św. Teresy skrępowali marksiści powrozami 20 zakonnic i ich przełożoną s. Annę, potem odcięto im toporami ręce i nogi. (Wiadomość tę podała do prasy zakonnica Angielka, która zdołała uciec do Londynu).

W Utrara aresztowano pewnego "faszystę". Następnie przywiązano mu do nogi kilkuletnie jego dziecko, oblano oboje naftą i podpalono.

W Lerida wyzionęło ducha w strasznych torturach 200 katolików. W Tarragone - 123.

W Ordessa trzymano w więzieniu o głodzie 75 małoletnich harcerzy jako zakładników. O losie tych chłopców łatwo się domyśleć.

W Madrycie przyprowadzili milicjanci na cmentarz 100 księży. Na miejscu stracenia zapytano ich poraz ostatni: "Czy z nami, czy przeciwko nam?!" - Skoro jeden kapłan odpowiedział: "Z Chrystusem" - a wszyscy inni dodali - "Niech żyje Chrystus Król!" - trzask karabinów położył wszystkich pokotem. (Zeznania emigranta peruwiańskiego, nazwiskiem Carlos Paranie Berutti, złożone paryskiemu korespondentowi "Małego Dziennika" - patrz "Mały Dz." nr 256

Pod Saragossą odcięli milicjanci siekierą obie stopy, karliście[2] wziętemu do niewoli, i kazali pieszo wędrować do miasta.

W Antequerra popodrzynali czerwoni gwardziści gardła 12 członkom rodziny. Męczarniom tym poddany był nawet 80-letni starzec i 2-u tygodniowe niemowlę.

W okolicach Almendrelejo pogrzebano żywcem 80 osób. Skazańców zakopano w ziemię w ten sposób, że ręka każdego sterczała ponad mogiłą, jakby wskazywała na Tego, Który wszystko widzi "i odda każdemu według uczynków jego".

W Bilbao przywiązano za nogi do końskich ogonów 3 powstańców. Konie zacięte batem włóczyły po bruku nieszczęsne ofiary, masakrując w straszliwy sposób głowy ich i ciała.

W Antequerra zamordowali komuniści w obecności matki 2 niewinnych dzieci. Następnie pokazywali do głębi zbolałej matce skrwawione ręce, mówiąc: - To krew prosiąt...

W Barcelonie wymordowali anarchiści tysiące niewinnych ofiar nawet cudzoziemców a w ciągu 2 tygodni potrafili zniszczyć doszczętnie 180 kościołów.

W San Sebastian bawiło się wieczorem puszczaniem rakiet 3 chłopców w wieku od 11 - 14 lat. W liczbie tej było 2 synów znanego doktora Camerro. Komuniści otoczyli ogród i ujęli chłopców, skazując ich na karę śmierci za rzekomy kontakt z powstańcami. Dla uwolnienia chłopców dr Camerro zaproponował dowódcy milicji komunistycznej pół miliona pesetów. Żona doktora padła przed komunistą na kolana. Mimo przysięgi ze strony rodziców i "winnych"" wyrok wykonano. Doktorowa Camerro dostała pomieszania zmysłów.

W Cavadonga musiało 200 zakładników pod ostrzem bagnetów i luf karabinowych zakładać dynamit w podziemiach parafialnego kościoła.

Mieszkańcy Madrytu mogli do pewnego czasu spędzać spokojnie noce pod ochroną nocnych dozorców, zwanych "Serenos", którzy mieli klucze od bram. Skoro jednak anarchiści zaczęli nocami wpadać do domów, rabując i mordując, organizacja ta została rozwiązana, ponieważ czerwoni zamordowali kilkunastu dozorców.

Po zawładnięciu w lipcu Barceloną komuniści zajęli tam wszystkie prywatne i państwowe samochody i uczynili z nich śmiercionośne pojazdy, zainstalowano w nich karabiny maszynowe i opancerzono "od stóp do głowy". Następnie milicja ludowa w liczbie 15 tysięcy urządziła na tych samochodach polowanie po mieście na "faszystów". Wpadano do mieszkań, mordując każdego, kto zdał się być "wrogiem komunizmu". Szczególniejszą uwagę zwrócono na kapłanów. Za głowę księdza płacono 1000 pesetów. Jeśli ktoś zamordował gorliwego kapłana, otrzymywał 3000 pesetów nagrody. Nie oszczędzono nawet zakonnych pielęgniarzy szpitalnych i służby w zakładach dla starców i sierocińcach. Skoro bowiem ci się schronili w lasach, urządzono na nich obławę jak na wilki.

Ale nie tylko nad kapłanami i zakonnikami znęcali się czerwoni. Mordowali także robotników i biednych mieszczan, jeśli ci ukrywali u siebie księży.

W nienawiści swej ku Bogu burzył czerwony motłoch kapliczki i ołtarzyki w domach prywatnych. Z szumem wpadali komuniści do mieszkań, grożąc rewolwerem i pytając: "Nie ma tutaj ołtarza?" Jeśli znaleźli, niszczyli doszczętnie i wyrzucali przez okna na ulice, bądź palili. Pastwą płomieni padły nawet biblioteki katolickie. Jeden z komunistów takie złożył zeznanie pewnej osobie: "Wiemy dobrze, że oni są silniejsi od nas, bo czytają wiele książek, toteż my im palimy te książki". Nie uszanowali nawet anarchiści cmentarzy, ale jak hieny wydobywali z grobów trupy i rozrzucali po ulicach.

Karol V, cesarz niemiecki (1519 - 1556) wiele ucierpiał z powodu wojen domowych, wywołanych przewrotem religijnym, jaki wprowadził Luter. Gdy jednak po śmierci tego heretyka jeden z dworzan doradzał mu wykopać i spalić na stosie trupa Lutra, Karol V odpowiedział: "Ja z umarłymi wojny nie prowadzę; on już znalazł swego sędziego". Inaczej postępują komuniści. Oni chcą i z umarłymi wojować, bo ręka ich świętokradzka nie oszczędziła nawet grobów i prochów zmarłych. A przecież i w pogańskim Rzymie w czasie prześladowań nie tknięto grobów chrześcijan.

I można by przytaczać wiele, wiele innych przykładów ohydnych zbrodni, popełnianych przez hiszpański "front ludowy". Sądzimy jednak, że fakty podane wyżej wystarczą w całości, by dowieść, że walka "frontów ludowych" z reżimem feudalno-faszystowskim nie jest bynajmniej walką w tym rozumieniu. Komunizm bowiem walczy przez "fronty ludowe" z Chrystusem i wszelką religią a zwłaszcza religią katolicką i dąży do zagłady kultury.

Bądźmy więc czujni na głos Ojca św., który tak często przestrzega nas przed komunizmem i wzywa do stanowczej walki z tym największym i najgroźniejszym wrogiem, zagrażającym całemu światu, a przede wszystkim naszej ukochanej Ojczyźnie.

[1] W obronie świata pracującego wystąpił również P. Pius XI w encyklice "Quadragesimo Anno"".

[2] Karliści - zwolennicy monarchii, popierający księcia Ksawerego de Bourbon, następcę Alfonsa Karlosa, zmarłego przed kilkoma miesiącami.