Z naszych misyj w Japonji
Drukuj

Marja!

Mugenzai no Sono, 3. VI. 1936 r.

Przewielebni Ojcowie i Drodzy Bracia,

List ten piszę w szpitalu przy Bracie Eligjuszu, który przed paru dniami przechodził operację ślepej kiszki. W ubiegły piątek uczuł silny ból w okolicy ślepej kiszki. Ponieważ Br. Kasjan domyślał się rzeczywistości, więc jeszcze tego samego dnia zasięgnęliśmy rady lekarza. Po zbadaniu doktor orzekł, że potrzebna jest natychmiastowa operacja i chory już do domu powracać nie może, bo w drodze może być katastrofa. Toteż rada w radę, przystąpiono do operacji, która trwała od godz. 11 do 12 w nocy. Chorego nie usypiano, otrzymał tylko znieczulające zastrzyki. Mimo to, - oczywiście - bolało porządnie. Wyjęty wyrostek pokazał doktor obecnemu przy tem O. Mieczysławowi i okazało się, że mógł lada chwila pęknąć, a więc operacja tego samego dnia była konieczna.

Dzięki Niepokalanej wszystko poszło dobrze i obecnie chory szybko powraca do zdrowia. Zawsze jednak musi ktoś być przy nim, bo nie zna jeszcze jęz. japońskiego. Dziś ja tu jestem, a ponieważ więcej jest czasu, zabrałem się do listu.

Cofnę się o 10 dni wstecz i opiszę wyjazd O. Dyrektora do Polski.

W sobotę 23 maja czyli w dzień odjazdu rano zamiast rozmyślania mówił nam O. Dyrektor o naszem zadaniu, jakie mamy do spełnienia tu na ziemi japońskiej i o całkowitem oddaniu się Niepokalanej.

Na wspólnym obiedzie, na którym byli wszyscy, a więc i dwóch profesorów i interniści, był bardzo miły nastrój. Bracia "prorokują", że O. Maksymiljan już do nas nie powróci, ale jakie plany ma Niepokalana - niewiadomo.

Do przystani odprowadzili Ojca Dyrektora wszyscy mieszkańcy Mugenzai no Sono. Wszystko było tak prawie, jak przed 3-ma i 6-ma laty, kiedy również wyjeżdżał do Polski. Tylko że za każdym razem większa gromada odprowadzała; obecnie 47 osób, z tych większość to skośnoocy.

Mieszkańcy Mugenzi no Sono z O. Maksymilianem
Mieszkańcy Mugenzai no Sono w dniu wyjazdu O. Maksymiliana do Polski. Chłopcy w białych bluzkach, to inerniści

Pogoda była piękna. Las kolorowych tasiemek, które trzymali żegnający odjeżdżających, szumiał i mienił się w słońcu, a wraz z oddalającym się okrętem, tasiemki wydłużały się, aż wreszcie zerwane osiadły na morzu... O. Dyrektor cały czas stał na pokładzie i uśmiechał się czule do coraz bardziej malejącej w jego oczach gromadki. A nam serca się ściskały, bo żegnaliśmy nie wiedząc na jak długo tego, który Niepokalanej nas oddał i chociaż wola poddawała się kornie Woli Bożej, jednak pewien smutek owładnął nasze serca... Pocieszaliśmy się jednak, że kiedyś w niebie już nie będzie rozłączenia. Póki żyjemy jest ono nieuniknione.

Po powrocie do klasztoru, wzięliśmy się ochoczo do pracy w myśl wskazówek O. Dyrektora.

Praca przy internacie trwa nadal. Br. Zenon kupił okazyjnie dużo płyt kamiennych używanych. Przydadzą się bardzo na chodnik pomiędzy domem mieszkalnym a internatem. Wkrótce rozpocznie się okres deszczów, więc chodnik taki jest konieczny.

O. Gracjan zastępuje O. Gwardjana i tak jest zajęty, że nawet nie ma czasu na naukę jęz. japońskiego.

W ubiegłą niedzielę był u nas pewien uczeń sklepowy. Studjuje wiarę katolicką. "Rycerza" otrzymuje już od 3 lat. Przychodzi do nas co pewien czas i wypożycza książki traktujące o wierze katolickiej.

Na pytanie co go skłoniło do zainteresowania się katolicyzmem, odpowiedział, że gorliwość chrześcijan. Buddyści nie chodzą prawie do swych "świątyń", a o młodzieży to już i mowy niema. Tymczasem chrześcijanie tak starsi jak i młodzież do kościoła chodzą często - są gorliwi. Już dawno skierowaliśmy go do ks. proboszcza. Posiada prawy charakter i zdrowy rozsądek. Pilnie szuka prawdy.

przy budowie internatu
Przy odkopywaniu ogromnego kamienia obok internatu

Dużo trudności napotyka na punkcie patriotycznym. Jest tu bowiem ogólne - niezgodne zresztą z rzeczywistością - przekonanie, jakoby katolicy nie byli gotowi do poświęceń dla ojczyzny. I ta myśl - jak przyznał - odstręcza go od chrześcijaństwa. Idzie jednak dalej. Tłumaczymy mu, że jedno drugiemu nie sprzeciwia się wcale, owszem, wiara katol. potęguje jeszcze miłość względem ojczyzny i że gdy zajdzie potrzeba, nakazuje jej bronić nawet z narażeniem swego mienia czy życia.

Prosimy o modlitwę za niego, by poznał Boga i wiarę prawdziwą

GŁOSY CZYTELNIKÓW "RYCERZA" JAPOŃSKIEGO

Tęskni za poznaniem prawdy.

Kumamoto.

Obecnie przygotowywałem się do egzaminu z "judo" i zdałem.

Jestem więc uczniem 5 klasy. W mojej okolicy już wiosna rozpoczęła się no dobre. Drzewa wypuściły młode listki, pojawiły się i fiołki, a liście płaczących wierzb wyglądają jak poplątane nici. Małe rzeczółki toczą cicho swe wody w dal.

Za przesłane Pismo św. dziękuję. Biografja św. Teresy bardzo mię wzruszyła. Książkę "shinri no hongen" czytam, ale niektóre miejsca są dla mnie niezrozumiałe, są tam jednak przerażające rzeczy. Także broszurka "katoliku wa kotaeru" objaśnia pokrótce o wierze. "Shinri no hongen", ponieważ jest trudniejsze, czytuję codzien po trochu, ale gdy czytam życiorys św. Teresy, to odnoszę wrażenie, że zbliżam się do drogocennych kwiatów, wydających miłą woń. Życiorysy lubię czytać.

Za przysyłanie mi duchownych książek jestem bardzo wdzięczny. Ładny i cenny medalik będę nosił zawsze na szyi. Módlcie się wszyscy o zbawienie mej duszy, a także i przyśpieszenie tej chwili, kiedy będę żył w prawdziwej wierze; oby pośrednictwo Matki Bożej to sprawiło.

Ponieważ wśród mego środowiska nie ma katolików, więc czuję się osamotniony. Chciałbym w niedzielę iść do kościoła, ale czy mi ojciec pozwoli? Popróbuję iść do pobliskiego sierocińca, to się może tam czego dowiem.

O ile wam zbywa, to przyślijcie kilka egzempl. "Rycerza". Postaram się zachęcić kolegów do abonowania.

M. F.

Dziękuje za częste nadsyłanie listów.

Hokkaido.

Odwiedził mnie ks. z Asahigawa i przyniósł mi odpowiednie książki. Rozmawialiśmy o religji, a w końcu ksiądz polecił mi przyjść do kościoła; przy okazji pójdę tam. Ksiądz pouczał mnie, ale początkowo mało co rozumiałam. Mam pójść do kościoła kilka razy, coś mnie tam ciągnie, ale nie wiem, kiedy mi się to uda (daleko mam do kościoła). Mimo przeszkód, serce me pragnie jak najprędzej otrzymać wiarę.

Ponieważ jestem chora, trudno mi nauczyć się modlitwy rannej i przed posiłkiem, ale czynię wysiłki. Czuję, że w mem rozproszonem życiu trzeba dużo łaski Bożej; byłoby wielką szkodą, gdybym nie przyjęła wiary.

W przysłanej mi książce "źródło prawdy" znalazłam dużo rzeczy, które zgadzały się z mym sądem, ale nie mogłam zrozumieć rozdziału o duszy. Dowiedziałam się o rzeczach, o których nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogą istnieć. Nie znając tyle dobrodziejstw Bożych, nie poczuwałam się do wdzięczności.

Słysząc nieraz odmienne zdania lub dziwne poglądy innych ludzi, gniewam się na nich zamiast być łagodną.

Nie trzeba się martwić, zniechęcać i gniewać, tylko bardziej uciekać się do Boga o siłę. Proszę o to w modlitwach, bo chciałabym to otrzymać.

Sasaki Natsuko.

Pragnie zostać zakonnikiem.

Hokkaido.

Dziś przeczytałem u kolegi "Rycerza", przez Was wydawanego. Uczynił on na mnie duże wrażenie. - Mój kolega, gdy umierał uśmiechał się i ściskając mi rękę, powiedział: "Ciesz się, gdyż już idę do nieba". Prowadził on życie w duchu wiary i umartwienia, toteż nie żal mu było życia. Ładna jest taka śmierć.

Czytając filozoficzne książki, doszedłem do przekonania, że ludzkiemi siłami nie da się odpowiedzieć na pytania: co, dlaczego, jak. Odpowiedź na to daje jedynie wiara. Czytałem książki ludzi, którzy w praktyce o tem się przekonali. Między innemi przeczytałem i to, że ludzi wierzących jest dużo, ale żyjących w prawdziwej wierze, jest mało. Tak jest rzeczywiście.

Ja teraz poszukuję wiary. Moje serce napełniło się pragnieniem, aby dowiedzieć się o religji, którą Wy wyznajecie. Mimo, że nie mam zdolności, pragnę zostać zakonnikiem. Proszę poinformować mnie o formalnościach. Skoro będzie niemożliwe, to zostanę zwykłym chrześcijaninem.

Dużego wykształcenia nie mam, ale proszę o przyjęcie. Pragnę życia zakonnego, gdzie jest duch nieustannej modlitwy. Proszę sobie, wyobrazić moje pragnienie.

Hanada Shoko

Moje szczęście nie da się opisać.

Tokjo

Dziękuję za stałe nadsyłanie "Rycerza". Cieszę się, że pracujecie zdrowi, oby się wasze dzieło pomyślnie rozwijało.

15 czerwca otrzymałem Chrzest; czekałem z upragnieniem tej chwili. Tak więc powiększyła się liczba dzieci Bożych. Zawdzięczam tę łaskę miłosierdziu Bożemu i różnym ukrytym pomocom z waszej strony.

Proszę się modlić, by nowonarodzone dziecię podobało się Bogu. Żyję w ciągłej wdzięczności ku P. Bogu. Moje szczęście nie da się opisać piórem, ni wyrazić słowem, ale wy się domyślacie.

Posyłam ofiarę przekazem jako z okazji Chrztu, proszę użyć jej na Rycerza.

Życzę wam zdrowia i obfitych łask.

Otani Sachiko