W ostatniej chwili

Do kancelarji parafjalnej w Nawrze - Nawra w djecezji Chełmińskiej - wchodzi kościelny i oznajmia księdzu proboszczowi, że proszą go do chorego i to jak najprędzej.

"Któż tam znowu chory?"

"Ten Rumatowski owcarz. Powiadają, że bardzo źle z nim".

"Rumatowski Wawrzyniec..., ach ten, tam na kraju. O Boże! szkoda go, taki dobry parafjanin. Przygotuj wszystko, idziemy zaraz".

Po kilku minutach, z świątyni, głośnej na całą okolicę sławą cudownego obrazu Matki Bożej, w której ręku berło miłosierdzia dla wszystkich, uciekających się do Niej - wyszedł Bóg straszliwego majestatu, a cichy i pokornego serca, Jezus, ukryty pod postacią chleba, niesiony na piersiach kapłana. Opuścił więzienie swoje - tabernakulum - w którym pozwolił się zamknąć się na zawsze, byle tylko być wśród przybranych swoich braci wygnańców, nędzarzy. On przyjaciel prawdziwy, spieszy dobrotliwie do walczącego ze śmiercią człowieka, by go wzmocnić, upewnić i pocieszyć.

I słychać.... rozlega się co chwila srebrzysty głos dzwonka. Pan idzie, Święty, Święty, Święty! Uwielbienie Mu miłość, chwała!

I kogokolwiek z wierzących dojdzie owo słabe wołanie, każdy pada na kolana i oddaje pokłon Bogu utajonemu. Każdy coś szepce, modli się, prosi.

Ten: "o Jezu bądź miłościw i mnie gdy znajdę się na łożu śmierci. Wspomnij wówczas i na mnie biednego i przyjdź w ową godziną straszną, jako Zbawiciel mój prawdziwy".

Tamten znowu:, o Jezu dobry! co za miłość Twoja. Wygląda, jakbyś zupełnie zapomniał o sobie, nie zważasz ani na swą wielkość, potęgę, Bóstwo, tylko nam poświęcasz się cały. O Jezu, któż Cię tak gruntownie zrozumie, któż Ci się wzajemnie odwdzięczył?"

Inny znowu: o Jezu, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zlituj się, zlituj nad chorym, do którego Cię kapłan sługa Twój niesie. Daruj mu winy, obsyp łaskami, pociesz, poratuj".

Ten wzbudza akt wiary, tamten adoruje, ów bije się w piersi z żalu....

Ksiądz proboszcz tymczasem stanął już w chatce, przy łożu chorego i w samą porę, bo zda się chwila zgonu dlań nadeszła. Już gasną mu oczy, już mu tchu brakuje głosu z piersi prawie wydobyć nie może, serce coraz więcej cichnie...

Przybycie kapłana z Panem Jezusem dodatnie na chorym uczyniło wrażenie. Ucieszył się wielce i jakoś omocniał, tak że się i spowiadał powoli i ostatnie święte Sakramenta przyjął dokładnie, bez pośpiechu. Zaopatrzony na drogę do wieczności popadł znowu w osłabienie.

Już ksiądz proboszcz żegna się z domownikami, by wrócić na plebanję; dobrem, życzliwem słowem dodaje im jeszcze otuchy, że ich Bóg, Ojciec Najlepszy nie opuści, a wtem. chory ruszył się na łóżku i skierował ręką na płaczącą żonę, by się zbliżyła do niego. Biegnie więc żona, coprędzej, a on ledwie dosłyszanym głosem mówi doń: "Wiesz co, taką mam ufność w Matce Bożej naszej Cudownej, Nawrzyńskiej, że mię jeszcze przy życiu zachowa, weź te 20 czerwonych złotych i daj księdzu proboszczowi na pozłocenie sukienki do Cudownego Obrazu. żona natychmiast wyjmuje ze skrzyni pieniądze i podaje je księdzu proboszczowi a chory w tejże samej chwili woła na głos: "o Matko Najświętsza" i dźwiga się z pościeli, Oczy zabłysły mu znowu ogniem życia. ż oblicza zniknęła gdzieś bladość śmiertelna. Już mu tchu nie brakuje. Serce uderza regularnie a struny głosowe, jakby świeżo naciągnięte dźwięczą należycie.

Ksiądz proboszcz i obecni rzucili się ku niemu, by go powstrzymać na łóżku, byli bowiem przekonani, że on się tak zrywa przed skonaniem, a ten uśmiecha się do nich, podaje im ręce i rzecze zupełnie spokojnie: "nie bójcie się, zdrów jestem, Matka Boska mnie wysłuchała i uzdrowiła". I łzy stanęły mu w oczach, łzy wdzięczności dla Najświętszej Panienki.

Cisza zdumienia ogarnęła wszystkich - chwileczkę tylko - bo widząc, że on rzeczywiście silny, zdrów, wnet cały dom aż zadrżał od głośnego płaczu i serdecznych okrzyków rozbudzonej miłości do Matki Bożej: "O Marjo, o Marjo!?

Rycerzu Niepokalanej! może słyszysz nieraz to pytanie: dlaczego to Pan Bóg udzielił i udziela Najświętszej Marji Pannie takiej mocy? Dlatego, odpowiadaj, bo Bóg, Syn Boży, przez Marję stał się człowiekiem - cud to nad cudy, by odkupić świat, więc też i inne wszystkie łaski, chce Bóg, by dostawały się nam przez Marję. Ona Pośredniczka! Do Niej więc z każdą potrzebą!


Nie znajdziesz Jezusa inaczej jak z Marją i przez Marję.

Św. Bonawentura


Synaczkowie moi, Marja jest całą ufnością moją, Ona jest całą Podstawą mojej nadziei,

Św. Bernard