Przez szafirowe morza

Prawie 3 doby mamy teraz płynąć. To spory kawał czasu. Rozłożyliśmy sobie dzień, aby ten czas wykorzystać. A więc o 8-mej Msza św. z nauką ks. Biskupa, przygotowująca nam dusze na wielkie dni stąpania po ziemi Zbawiciela. Potem śniadanie. Następnie zajmujemy się czem kto woli. Kto czyta, kto gra w szachy czy innego bridge’a, kto patrzy w morze, kto znów grzeje się w słońcu lub szuka cienia, a kto jeszcze obserwuje "naród wybrany". O 13-ej jest obiad, poczem każdy szuka cienia, bo słońce dopieka:

Po podwieczorku jest odczyt albo pogadanka i o 18-ej nabożeństwo majowe. Wtedy zdaje nam się, że jesteśmy w polskim wiejskim kościółku, gdzie czujemy się u siebie, bo ta smętna litanja loretańska i to "Pod Twoją obronę" błagalne - jest to samo, takie nasze, kochane. Ale to złudzenie. Bo znajdujemy się zaledwie kilka metrów nad głębią morską, którą pruje odważnie "Polonia". "Po wieczerzy każdy leży" - mówi chłopskie przysłowie. Ala na okręcie nikt się z niem nie liczy. I dlatego pokłady zapełnione spacerowiczami. Każdy rad odpocząć po skwarze dziennym. Dopiero późna pora zapędza pielgrzymów do kajut na spoczynek.

widok na Jerozolimę
Widok na Jerozolimę z Domu Polskiego

Żydzi mają nieco odmienny rozkład posiłków, ale modlitwę wspólną na pokładzie w sobotę też mieli. Nawet budujący był widok tych tułaczy, jak z przejęciem odmawiali psalmy, opisujące tęsknotę proroka za ojczyzną. Pozatem wiecznie szwargocą. Że im się to nie sprzykrzy. Od czasu do czasu słychać głośne wykrzykniki namiętnie dysputujących. To przeważnie młodzi synowie Izraela.

- Proszę patrzeć - mówi stojący obok profesor - jak oni rozmawiają. Jaki ogień zacietrzewienia bije im z oczu, jak gwałtowna ich gestykulacja.

- Doprawdy, klasyczne. Wie pan profesor, ta scena wprost świetnie obrazuje nam oną sprzed 19 wieków, rozgrywającą się na podwórzu Piłata. Jaka wściekła namiętność nimi miota, jak charakterystycznie wyglądają zwłaszcza w profilu ich garbate nosy, rozwarte w krzyku usta i zwichrzone wiatrem czupryny. Zwłaszcza ten rudy. Ci, co krzyczeli "ukrzyżuj", też tak musieli wyglądać...

- Ciekawe, co jest tematem ich ognistej sprzeczki?

Trudno nam jednak zrozumieć ich wstrętny szwargot - szpetną mieszaninę paru języków, tem bardziej, że stoją na niższym pokładzie. Z dolatujących słów, które ucho zdoła uchwycić, można się domyśleć, że to polityka tak ich rozpaliła.

Któregoś dnia wdałem się w rozmowę z jednym młodym żydkiem. Pochodzi gdzieś z Brodów, czy z Równego Woł., ma 20 lat i jedzie do Palestyny - niby na stałe.

- Pan jedzie na stale do Palestyny, to pewnie pan przyjmuje obywatelstwo palestyńskie?

- Nu, co to, to nie. Poco mnie ich obywatelstwo? A jak mnie będzie źle się powodzić, to co ja wtedy zrobię? A tak, to ja mogie wrócić do Polski, Sprytny żydek - myślę sobie. - A co pan myśli robić w Palestynie?

- Nu, co? Zająć się pracą, bo psiecie żyć tsieba.

- Rozumiem, ale jaką pracą? Czem pan jest z zawodu?

- Z zawodu zwikły robotnik. Ja miszlę, że w Tel Awiw praca się znajdzie. Zawsze to swój naród i kraj.

- A nie żal panu Polski opuszczać?

- Co ma bicz żal? Jak mi tu będzie dobrze, to na co mi Polska. Zresztą, tu jest dosyć żydków z Polski.

W tej chwili przyłączyła się do nas młoda żydówka, z którą - jak zauważyłem - on często rozmawiał. Trochę rudawa, mocno piegowata, podobna do niego. - Czy pani jest może siostrą?

- Nie, my- tylko dobrzy znajomi.

- To się chyba cieszycie z powrotu do ziemi ojców, którą Pan Bóg dał ongiś Abrahamowi. Przypomną się wam czyny Mojżesza i proroków.

kościół grobu Matki Najśw. w Jerozolimie
Fasada kościoła Grobu Matki Najśw. w Jerozolimie

- Prawda, zie to ojczyznę nasze, - powiada on - do której człowieka coś ciągnie, ale z Mojżeszem to inna sprawa. My jesteśmy żydy postępowe.

- Cóż to znaczy ta postępowość?

- To się go znaczy, zie dla nas religja jest rzeczą obojętną, którą się posługujemy o tyle, o ile potrzeba. My wierzymy dziś w Marksa!

- To znaczy, że pan jest komunista. A pani też?

- My mamy jednakie poglądy. Dziś młode żydostwo już nie wierzy Mojżeszowi.

-Dobrze, ale przecież człowiek nie jest zwierzęciem, więc musi w coś wierzyć i coś czcić.

- Po co nam wierzyć .- zakrzyknie żyd. Jak mnie będzie dobrze, to mnie wiara niepotrzebna.

- Zresztą - dodała po chwili żydóweczka - o tem będziemy może później myśleć. Teraz cieszymy się, że jedziemy do ziemi ojców naszych, gdzie nasi prowadzą gminy komunistyczne. - Później dowiedziałem się na miejscu, że istotnie tak jest.

Odszedłem wolno z rozwartemi szeroko oczyma. A więc to nie przesada i nie żydożerstwo, jeśli się ostrzega Polaków przed tym "narodem wybranym", który dziś stał się siewcą przewrotnego komunizmu. Iluż to jednak ludzi prostych, ludzi biednych wierzy przepowiadaczom wywrotowego bolszewizmu, nie chcąc zrozumieć, że żydostwo chce rozjuszyć tylko ich apetyty, wprowadzić zamęt w pojęcia i doprowadzić do krwawych przewrotów! Co za naiwność!

Komunizm - to piękna rzecz, ale w teorji tylko. Bo w praktyce to całkiem inaczej wygląda. Krew miljonów, nietylko inteligencji i arystokracji, lecz i ludu roboczego, wylana w Rosji sowieckiej i ciągle wylewana, straszna niewola, w jaką zapędzili czerwoni carowie robotnika rosyjskiego - to są rzeczy aż nazbyt znane i głośne w całym świecie, aby warto jeszcze o tem się rozpisywać. Mówią o tem wyraźnie ci, co poszli spróbować dobrobytu w raju bolszewickim, spreparowanym przez żydków.

Dzielę się temi myślami z napotkanym inżynierem.

- Ma ksiądz rację. Komunizm w praktyce, to nie tylko utopja, ale straszny koszmar, przekleństwo. Przynajmniej taki, jaki nam zaprezentował nasz sąsiad ze wschodu. Bo komunizm jest realny i możliwy, ale tylko u was, w klasztorze, gdzie każdy nic nie ma, gdyż wyrzekł się wszystkiego z pobudek wyższych. Taki komunizm praktykowali pierwsi chrześcijanie. Ale np. ja nie mógłbym być takim komunistą - dodał śmiejąc się.

- Nic dziwnego, przecież i wśród pierwszych chrześcijan były wyjątki. Ponieważ prawo własności ustanowił Pan Bóg, i obwarował je 7 i 10 przykazaniem, dlatego też Kościół nigdy nie nakazywał komuny ścisłej, wiedząc, że wśród ogółu ludzi jest ona niemożliwą.

Znajdujemy się na morzu Egejskiem, na którem odgrywały się wielkie dramaty w starożytności. W pewnej chwili mówi ks. Biskup, że tam na lewo znajdowała się Troja, o której opisywał nieboszczyk Homer. Z tamtych też okolic on się wywodził.

Mijamy całe plejady wysp i wysepek. Są one przeważnie niezamieszkałe, a to spowodu braku wody do picia. Sterczą to skalistemi urwiskami, to obłemi wzgórzami nad szafirowem lustrem morza. Wśród nich znaczniejsza wyspa Lesbos, dalej znane z historji: Chijos i Samos. Tam gdzieś na prawo znajduje się też wyspa Patmos, na której pisał swe Objawienia św. Jan Ewangelista - wygnaniec. Rodos jest ostatnią ze znaczniejszych wysp morza Egejskiego.

Potem wpłynęliśmy już na morze Śródziemne, gdzie mijamy dużą znaną wyspę Cypr.