Tylko jeden dzień!

Wiosenne, radosne słońce zajrzało ciekawie do niewielkiej komnaty, jednej z kamienic przedmieścia. - Pan Michał siedział już przy stoliku Spojrzał na zegarek. Była godzina 7. - Jeszcze czas - pomyślał - i wrócił do swego toku rozmyślań.

- Ciekawe - mówił do siebie - jak społeczeństwo przeżyje dzień dzisiejszy. I ja też mam mówić prawdę! Jak wywiążę się z przyjętego zobowiązania?

A trzeba wiedzieć, że osobliwe rzeczy działy się w rodzinnem mieście pana Michała. Oto po kilku debatach postanowiono przez cały dzień mówić tylko prawdę, w niczem nie skłamać. Zgodzili się na to wszyscy, zobowiążą się. Jak do tego przyszło, pan Michał nie wie dokładnie. Faktem jest., że uchwała zapadła, a on urzędnik skarbowy, musi o tem pamiętać.

Ależ naturalnie, nie zapomniał o tem. Wstał wcześniej, niż zwykle Poświęcił nawet kilka chwil na modlitwę, bo wie o tem, że "bez Boga ani do proga". Nie grymasił przy ubieraniu i jedzeniu. Możeby coś powiedział, ale żona i dzieci tak miłymi darzyli go uśmiechami i pomagali we wszystkiem, że p. Michał czuł się dziwnie onieśmielony ich dobrocią i skrępowany zarazem.

Wejście syna - gimnazjalisty wyrwało pana Michała z marzenia.

- Cóż się stało? - zapytał go, widząc jego nieco zaspane oczy.

- Mój ojcze - odrzekł. Dopiero wieczorem dowiedziałem się o uchwale naszych obywateli. Ponieważ nie uczyłem się lekcyj, musiałem dłużej ślęczeć nad książką, by przerobić zadany materjał.

- A jednak - myślał pan Michał. - Czy taka uchwała nie byłaby pożądaną"? Uczniowie zawsze odrobiliby lekcje, nie uciekaliby się do wymówek i wykrętów, uniewinniając swe lenistwo. W szkole panowałaby harmonja między gronem profesorskiem a rzeszą uczących się.

Ponieważ zbliżała się godzina urzędowa, p. Michał szykował się do biura. Nim jednak opuścił cichy tym razem zakątek domowy, do izby weszła służąca.

- Proszę państwa - zaczęła. Dziwy się dziś działy na targowiskach. Aż mnie ciekawość przemogła, zbadałam wszystko dokumentnie. Wczesnym rankiem napływały do miasta wozy handlarzy i handlarek. I rzecz dziwna, nikt cła nie ominął, posterunkowi nie mieli materjału do konfiskaty. Stwierdzili, że mleko było mlekiem, a nie mieszaniną mleka z wodą.

I długo jeszcze mówiła rozentuzjazmowana kobieta. Pan Michał idąc do biura, myślał o nadzwyczajnym sposobie handlowania. Czy to nie jest dobrze, jeśli jedni drugim mówią prawdę? Znajdujesz jarzynę świeżą, a nie odwilżoną w wodzie. Nie przywieziono zamiast masła - margaryny, nie sprzedawano starych sztuk drobiu jako młode; w sklepach masarskich nie starano się w miejsce soczystego mięsa dostarczać nabywcom wychudłej wołowiny. Jeśli kto nieświadomie popełnił oszustwo, wynagradzał poszkodowanemu.

A targowisko jak piękny przedstawiało widok! Ludzie nie zachwalali swych towarów przesadnie, wiedząc, że nie posiadają one tyle wartości, na ile je szacują. Targ odbywał się spokojnie, bo nikt nikogo nie oszukał. Ludzie byli dziwnie uśmiechnięci, szczęśliwi...

- Naj... now... sze... wia... do... mo... ści - świe... ża ga... ze... ta - odezwały się głosy kolporterów. Pan Michał wziął jedną z nich do ręki. Po chwili przeglądał w tramwaju kupione czasopismo. - Lecz cóż to? Czy to ten dziennik? - zadawał sobie pytanie.

Zdziwienie jego miało swe uzasadnienie. Tam, gdzie zwykle widniała rubryka najnowszych wypadków w kraju, nie było nic, prócz zwykłej białej plamy. Miejsce "Ostatnich telegramów ze świata" zajął duży, tajemniczy pytajnik." A pierwsza strona gazety? Oto artykuły na tematy religijne w myśl tej zasady, że Bóg jest Panem i Celem naszym. Pierwsze więc słowa należą się Bogu, drugie omawiają środki dojścia do Niego, potem dopieroż następują zagadnienia z życia współczesnego.

I czytał pan Michał ładne i piękne rzeczy o Bogu, Jego doskonałościach, odkupieniu i przyszłem szczęściu naszem...

Przerzucił stronę. Sążnisty artykuł o Kościele rzucił się w jego oczy. Pisano o tem, że Kościół pragnie zdobyć dla nieba dusze, wykazywano konieczność Sakramentów św. Autor trafnie zauważył, że sakramentu małżeństwa nie powinno się usuwać z życia społeczeństwa.

A potem pisano o konieczności życia religijnego, ostrzegano przed skrajnym socjalizmem, podkreślano zdradziecką taktykę masonerji, twierdząc, iż jej dziełem upadek moralności, burzenie życia religijnego, ogniska domowego...

P. Michał czytał i dziwił się... Że on o tem jeszcze nie wiedział!

Widok budynku bankowego wyrwał go z zadumy. Oszołomiony wstępował do wnętrza. Lecz tu spotkało go nowe widowisko. Przy okienkach skarbowych stali ludzie parami jeden za drugim, aby uregulować swe podatki. A byli to przeważnie kapitaliści. Wkrótce zauważył, że przy innych i naprawdę biedni otrzymywali ulgę w podatkach, a nawet zupełne umorzenie. Usłyszał też, że urząd skarbowy ma znieść sekwestratorów, jako zupełnie niepotrzebnych.

- Czy ja nie śnię czasem? - pyta samego siebie pan Michał. Urzędnicy byli łagodni, cierpliwi, jak i interesanci. Nie oburzali się, że w południe tak mało mają wypoczynku...

Po skończonej pracy wracał pan Michał do domu. Czuł się jakoś dziwnie. Począł obserwować przechodzące mimo rzesze. I one nie były te same, co zwykle. Spostrzegł też, że wystawy niektórych sklepów uległy znacznej zmianie. Na jednej z większych ulic stał słup ogłoszeniowy, zwykle oblepiony różnobarwnemi, o różnorodnej treści plakatami. Obecnie, jak mu powiedziano, a co mógł zauważyć, słup ten zalepiono białemi papierami.

Na rogu ulicy, w jednym z większych kiosków, zwykle widziało się różne wstrętne piśmidła pornograficzne i wolnomyślicielskie. Dziś miejsce ich zajęły pisma owiane duchem Bożym i religijnym.

Znalazł się wreszcie w swoim gabinecie domowym. Po chwili powrócili inni z pracy i cała rodzina po miłym obiedzie dzieliła się swemi wrażeniami.

- O, co się u nas działo w szkole! - mówił młody gimnazjalista. Prawda, że wszyscy dobrze wykuli lekcje, nikt nie wymawiał się z powodu nieprzygotowania, profesorowie byli sprawiedliwi, nawet w pojęciu uczniów, bo zadowoleni, że uczniowie starannie przerobili zadany materjał.

- A co się w sądach działo, trudno opisać - mówiła gospodyni domu. Kilku adwokatów oświadczyło, że nie mogą podjąć się wątpliwej sprawy. Oskarżeni przyznawali się do winy. Zdarzyło się nawet, że oskarżyciele pojednali się ze swymi przeciwnikami.

Tylko młoda Hala milczała. Załzawione oczy świadczyły o jakiejś boleści. Biedne serce! Niedawno otrzymała list od narzeczonego, który tym razem pisał prawdę: ,"Nie kochałem Cię wcale, szukałem Twego posagu. Wybacz mi, musiałem dziś napisać Ci o tem".

O, jak wiele serc zraniła podobna otwartość, jednocześnie zaś ocaliło je od przykrej, może męczącej przyszłości.

Nadszedł wieczór. Wybrano się do kina. P. Michał był w nie lada kłopocie. Kilkadziesiąt kinoteatrów zamknięto. Dlaczego? Wyświetlały obrazy tendencyjnie uwłaszczające moralności a glorifikowały nieprawość. A dziś nie można powiedzieć, że zły film uszlachetnia!

* * *

I doszedł pan Michał do wniosku, że życie byłoby o wiele znośniejszem, gdyby ludzie zechcieli dla swego dobra uczynić jedną maleńką ofiarkę... zawsze mówić prawdę...