Raj sowiecki według opisu naocznego świadka
Drukuj

Józef Engel, komunista polski ze śląska, przed 3-ma laty uciekł wraz z żoną do Rosji sowieckiej, ponieważ groziła mu odpowiedzialność karna, za "robotę wywrotową" w Polsce. Po 3-ch latach pobytu w "sowieckim-raju" wolał jednak powrócić do Polski. Tragedję tego górnika, zawiedzionego agitacją komunistyczną, według jego własnych opowiadań, opisał ostatnio "Ilustr. Kurjer Codzienny".

"Nigdzie - tak opowiada wymieniony komunista - nie widziałem tylu ludzi, mdlejących i umierających z głodu, co w Sowietach. Dzieci porzucane są jak zwierzęta i jak szczenięta biją się i gryzą o każdą kość, każdy odpadek, wyrzucony na ulicę. Przytułki i ochrony istnieją dotychczas tylko na pokaz dla cudzoziemców. Pracę w kopalni, czy w fabryce rozpoczyna się o godz. 6-tej. Alę przyjść, trzeba o 3-ciej w nocy, by stanąć w kolejce i otrzymać wreszcie kartkę na obiad, składający się z ryby śmierdzącej i chleba ciężkiego jak glina. Po robocie należy jeszcze pozostać z parę godzin, bo są konferencje, wykłady i t. p. tak, że człowiek jest skazany na 16 godzin pracy.

Choroby panoszą się tam straszliwie. Widziałem po raz pierwszy w życiu dżumę płucną oraz tyfus plamisty. Od robactwa roi się wszędzie, mydła nie ma, kąpieli nie ma. W Moskwie, coprawda, istnieją łaźnie, ale bardzo drogie, nie na kieszeń robotnika.

Trudno się nawet dziwić, że robotnik rosyjski,, zmuszomy pracować 16 godzin, głodny, chory - woli nie pracować. Idzie z miejsca na miejsce, w poszukiwaniu lepszych warunków bytu.-Stąd pochodzą tłumy, obozujące całemi tygodniami na stacjach kolejowych, gdzie mają przynajmniej dach nad głową i czasem ciepły piec.

Gdy raz koło nas padł koń, w przeciągu kilku minut dosłownie rozszarpano go i zjedzono z kośćmi. Głód, straszny głód! Ale bezrobotnych nikt tam nie zapisuje i dlatego ich urzędowo w Rosji sowieckiej nie ma.

Chłop nie chce uprawiać roli, bo wie, że zbiory mu i tak zabiorą, nie pozostawiając nawet na wyżywienie jego i rodziny. A jeżeli nie odda dobrowolnie wszystkiego, oskarżą go o kułactwo, zabiorą ziemię, a jego poślą na ciężkie roboty. Więc zjada ostatnią krowę, czy konia i idzie w świat.

Chociaż w tym czasie dostałem odznaczenie: medal i zostałem. "udarnikiem" - mimo tych zaszczytów byłem wciąż głodny. - Postanowiłem wracać, do czego namawiała mnie jeszcze żona, przywykła do kulturalnego życia robotników na Śląsku i chorująca wprost z głodu, brudnego otoczenia i smrodu.

W Rosji nic nie wolno. A raczej: wolno pracować 16 godzin na dobę i umrzeć z głodu. Ale o tem mówić nie wolno, bo za krytykę ustroju grozi G. P. U. i zesłanie na wieloletnie ciężkie roboty. Przecie wszystkie wielkie fabryki są budowane pracą tych nieszczęśliwych więźniów, poganianych do pracy nad siły o głodzie i chłodzie przez nieludzkich dozorców. Ale gdy przyjeżdżają cudzoziemcy i zwiedzają, robotnicy muszą pod groźbą G. P. U. mówić, jak im się dobrze powodzi!

Zgłosiłem się do Konsulatu Polskiego. Konsul lojalnie uprzedził mnie, że w Polsce będę aresztowany. Ale ja wolałem więzienie w Polsce, niż wolność w Sowietach!

Obecnie wszystkim niezadowolonym w Polsce mówię: Jedźcie do Rosji! Jedźcie! Przekonacie się sami, jak tam jest naprawdę. Co warte hasła komunistyczne. A jak będziecie w Rosji, dopiero nauczycie się cenić chleb, jaki macie w Polsce!..."

Oto jak wygląda "raj bolszewicki" w opisie komunisty, który 3 lata w nim spędził.