Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił?

Promienie wiosennego słońca przedwcześnie gdzieś zaginęły, ucichł ptaszęcy gwar, pogrążył się świat w czerni, - zamarło życie grozą. Na kalwaryjskiej górze dokonuje się zbawienie ludów. Znienawidzony Nazarejczyk, Któremu naród żydowski parę dni temu słał palmy pod stopy, oddawał królewskie hołdy, dziś kona na drzewie krzyża. Dziś to umęczone ciało zwisa w boleściach, - sącząc kroplami krwi, a tłumy piekielnie szydzą... Zaiste! Jak serca ludzkie straszliwie zmienne - obłudne!

Podniósł Chrystus zamglony wzrok i z ogromnym smętkiem spojrzał na rozszalałą gawiedź, na tych, za których umiera, a gasnący Jego wzrok pyta: Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił?

A po skrwawionych licach spłynęły dwie ciężkie, przecenne boże łzy... Wargi wyszeptały: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią"! Miłością objął swych oprawców, co w szalonej nienawiści domagali się śmierci krzyżowej dla Niego za to, że przyniósł im życie wieczne...

Pachniała ziemia wiosną, uśmiechał się świat pełnią świeżości, a Ten, co wszystkim dobrze czynił, w przedśmiertnej męce modlił się na krzyżu...

Że miłość społeczną szczepił, - do drzewa hańby Go przygwożdżono, na którem miał umrzeć jak zbrodniarz... I znów zadrżały wargi bolesną skargą: Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił?

Ukwiecił świat błogosławieństwem, - szyderstwem Go obrzucono ; obsypał hojnością darów, - obnażono Go z ostatniej szaty, rzucając o nią los. Że oblał świat cały dobrocią nieba, spłynął krwi własnej strugami.

Ścisnęło się serce Boga-Człowieka, a oczy zwrócone wgórę - błagały o zbawienie dla tych, co tak potwornie umieją nienawidzieć. Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił?

Że bramy Bożego Królestwa otworzył, - włócznia rozpruła bok Jego. Że szedł z dłońmi pełnemi pociechy dla stroskanych, - kalwaryjską drogę Mu wyznaczono, że całem sercem ukochał ten lud, kładąc dlań świętą Głowę - wzgardą Mu oddano. I Chrystus zapłakał...

Zapłakał, jak niegdyś nad Jeruzalem, nad gruzami serc, a ostatnie perliste łzy spłynęły na ziemię tych niewdzięcznych, którym jeszcze błogosławił i których jeszcze kochał nawet w męce agonji przez nich Mu zadanej.

Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił?!

Ale czy tylko na żydowską złość użalał się Jezus? Czy nie skarży się i na ciebie, który się chełpisz szlachetnem mianem Jego ucznia? Czy i ty nie lżysz Go i nie znieważasz życiem swem niechrześcijańskiem, najeżonem grzechami?

- Bywało tak, bywało często niestety, - mówi ci sumienie. Więc ukorz się przed Nim, padnij do Jego stóp i proś o przebaczenie, ślubując poprawę, wyraźną i stanowczą zmianę życia!