Polska pielgrzymka w Rzymie

(Korespondencja własna "Rycerza Niepokalanej")

Rzym, dnia 17 września 1934 r.

W dniu 15 b. m. przybyły do Wiecznego Miasta dwie polskie pielgrzymki: jedna organizowana przez Ligę Katolicką w Katowicach, druga niewielka pod przewodnictwem ks. dr. Janickiego. Dwie te pielgrzymki złączyły się, aby razem złożyć hołd Ojcu św. oraz uczestniczyć w uroczystościach cudu św. Januarego w Neapolu, gdzie następnie rozłączyły się: ta niewielka pod przewodnictwem ks. dr. Janickiego udała się na Kongres Eucharystyczny do Buenos Aires, druga zaś wraca zwiedzając po drodze Florencję, Padwę i Wenecję.

W dniu 17 b. m. obydwie pielgrzymki udały się na audjencję do Ojca św. do Jego letniej rezydencji w Castel Gandolfo.

Była godzina 12 w południe, kiedy autokary zatrzymały się na zalanym słońcem placu, przed pałacem papieskim i wysiedli z nich pielgrzymi. Po uzupełnieniu, poczynionych w Rzymie jeszcze zakupów dewocjonalji, udaliśmy się do szatni w pałacu papieskim, gdzie dwie zakonnice zrobiły przegląd stroju pań, uważając, aby żadna nie weszła w kapeluszu, następnie przeszliśmy przez szereg korytarzy, poczekalni i ślicznie odnowionych salonów, do wspaniałej sali konsystorskiej, w której dotychczas nikogo jeszcze Papież nie przyjmował. Wyjątek ten uczynił Ojciec św. dla Polaków, jakby chcąc zaznaczyć wielką swą sympatję dla narodu naszego. Polska pielgrzymka nawet zewnętrznie wyróżniała się spośród innych: wszyscy księża w swych strojach uroczystych, wszystkie panie w czarnych sukniach i przepisowych koronkach na głowie, panowie na czarno, wszystko według regulaminu.

Polska pielgrzymka w Castel Gandolfo
Polska pielgrzymka w Castel Gandolfo

Ustawiliśmy się w półkole: panie po jednej, panowie po drugiej stronie i czekaliśmy z niecierpliwością na wejście Głowy katolickiego świata. O godzinie 12. 45, mistrz dworu papieskiego dał znak, że papież idzie. Uklękliśmy wszyscy ze wzruszeniem patrząc w drzwi, w których ukazała się biała postać Namiestnika Chrystusowego.

Szedł wolno dookoła sali dając pierścień Rybaka do pocałowania (co obecnie rzadko się zdarza) a ks. dr. Janicki prezentował poszczególnych pielgrzymów Ojciec św. zatrzymywał się przy niektórych, pytał skąd pochodzą i szczególniej rozjaśniała się Jego twarz, kiedy padła nazwa "Warszawa" - miasto znane Mu dobrze, przebywał bowiem w niej na czas dłuższy, jako nuncjusz apostolski. Zatrzymał się dłuższą chwilę przed małą Renią S. ubraną po krakowsku, tworzącą barwną plamę na tle czarnych strojów, uczestników pielgrzymki i uśmiechnął się serdecznie do dziecka, gładząc je po jasnej główce. Następnie usiadł na tronie i wygłosił przemówienie po włosku, które ks. prałat Mejsztowicz, radca naszej ambasady przy Stolicy św., przetłumaczył na język polski.

W przemówieniu swem powiedział Ojciec św., iż zawsze cieszy się, kiedy widzi pielgrzymów przybywających do tronu Piotrowego, ale specjalna radość przepełnia Jego serce, gdy widzi pielgrzymów "z Waszej i Naszej drogiej Ojczyzny". Na zakończenie udzielił Ojciec św. błogosławieństwa wszystkim obecnym, jak również ich rodzinom i całej drogiej Polsce.

Przemówienie Ojca św. wypowiedziane szczerze i serdecznie, tchnące miłością dla ukochanej naszej Polski, wzruszyło głęboko obecnych i wycisnęło łzy z ich oczu. Łzy radości i szczęścia, że to nam właśnie polecił Ojciec świata katolickiego zawieźć do Ojczyzny swe apostolskie błogosławieństwo.

Na zakończenie, starym polskim zwyczajem, powiedział: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Na co zgodnym chórem odpowiedzieliśmy: "na wieki wieków, amen", poczem z ust wszystkich wyrwał się okrzyk: "Niech żyje Ojciec święty". Papież uśmiechnął się po ojcowsku i skierował się ku wyjściu, zatrzymując się jeszcze chwilę przed małą "krakowianką", którą na pożegnanie znów pogładził po główce i zarumienionej ze wzruszenia buzi, a powiedziawszy "bella piccola Cracoviese" (ładna mała krakowianka) dał jej raz jeszcze pierścień do pocałowania i z uśmiechem pogodnym na ustach wyszedł z sali.

W pół godziny potem powracaliśmy wszyscy do Rzymu uwożąc ze sobą niczem niezatarte wrażenie.

Marja Szelchauzowa

Z następnym numerem "Rycerza" rozpoczynamy opis wrażeń z pielgrzymki do Ziemi świętej.