Z osieroconego czasowo Mugenzai no Sono
Drukuj

MARJA!

Mugenzai no Sono, 6 września 1933 r.

Ostatnio mieliśmy bardzo dużo cierpień, trudności we wszystkich działach pracy, stosunki nie do pozazdroszczenia, ale dzięki Niepokalanej wszystko obraca się na lepsze.

Oczekując przyjazdu naszych Ojców, spodziewaliśmy się ich ujrzeć zaraz po kapitule, prorokowaliśmy codzień rychły przyjazd i do ostatnich czasów nikomu nie udało się odgadnąć, co się tam kryje za tą przestrzenią. Dopiero otrzymany przed paru dniami telegram, że Ojcowie wyjechali, wyjaśnił nam.

Cieszymy się tem nie tylko sami, ale i małe dzieci japońskie oczekują przyjazdu O. Maksymiliana. Kilka dni temu przyjechali do nas OO. Bernardyni i zaraz całe mrowie poganiątek przyleciało, sądząc, że już O. Dyrektor z Polski powrócił.

Duchowa łączność między nami z Bernardynami z Urakami wpływa przychylnie i na innych przybyłych z północy. Po rekolekcjach odwiedzili nas trzej ojcowie, między nimi dawny prowincjał kanadyjski, a obecnie gwardjan konwentu tokijskiego. Spoglądając na figurkę, umieszczoną nad budynkiem, wyrażali się, że i oni pracują pod znakiem Niepokalanej. Jesteśmy bardzo wdzięczni tym gorliwym kapłanom za życzliwość i poświęcenie, niech im Matuchna Niepokalana hojnie wynagrodzi.

Z wielką radością czytaliśmy o nawróceniu p. Ministra. Dla tutejszych katolików będzie to nie mała sensacja. A może i poganie zaczną gorliwiej studjować katolicyzm. Skoro O. Maksymiljan nadjedzie nieomieszkamy coś o tem wspomnieć w "Rycerzu".

Gdy byłem raz u bardzo zacnego dentysty, gorliwego katolika - wdał się on ze mną w rozmowę, opowiadając ciekawe rzeczy, między innemi co następuje: Pewien uczony Japończyk w dawniejszych czasach, słysząc dużo o osławionej z katolicyzmu Francji, chcąc się bliżej z duchem tej religji zapoznać - udał się do Paryża i tam nic innego nie czynił - chodził tylko po rynkach, przysłuchując się o czem to ci ludzie prowadzą rozmowy.

I jaki był wynik tych obserwacyj? Sam materjalizm! - Kończy podniesionym głosem Dr. Mori.

Jeszcze od siebie dodam, że rzeczywiście dają się tu (w Japonji) zauważyć fatalne skutki złego przykładu katolickiej Europy.

Pewien Japończyk pisał do nas: "Ameryka i Europa jest chrześcijańska - a jaki daje przykład?"

Bardzo dużo można napotkać pogan, których życie zawstydziłoby niejednego "katolika".

Albo wspomnieć o ohydnych filmach "katolickiej" Europy - toć to zgorszenie!

Jak w takich warunkach mówić Japończykowi o nawróceniu? Oni mają oczy otwarte i widzą - i przedewszystkiem żądają przykładu dobrego życia.

Przed kilku dniami odwiedzili nas dwaj staruszkowie z Urakami. Jeden z nich 73 letni dziaduś ze łzami w oczach powiedział, że dłuższy czas czytał "Rycerza", a ponieważ należał do sekty staro-katolików, przeto coraz bardziej zaczął powątpiewać o prawdziwości dotychczasowych przekonań, udał się więc do tutejszego biskupa, który pouczył go o wszystkiem. Odtąd - mówi staruszek - zostanę prawdziwym katolikiem.

Nasza nauka uległa zmianie. Profesorem został Tatsuto Tanizaki. Uczymy się czytać z podręczników przeznaczonych dla małych dzieci. Dość uroczo wyglądają niektóre rozdziały z dziedzin natury jak kwiaty i różne ogrodowe pstrokacizny, natomiast przygody okolicznościowe albo pogadanki ludowe przypominają człekowi, jak to przed kilkunastu laty śpiewał chóralnie a, b, c. Zdarzają się okazje naśladowania głosów zwierząt i ptaków, - i tak: przepisowo określa się szczekanie psa przez wan wan, lisa kon kon, śpiew słowika houhokekyo i t.d. Przeszliśmy już dwa tomy samej katakany a w najbliższą sobotę ma być egzamin. W ćwiczeniach "łapkowych" są już znaczne, postępy, niektórzy malują dość udatnie pędzelkami, choć nawet ten system na wiele się nie przyda.

Maszynka do czcionek bardzo dobrze się spisuje nawet będzie gotowy do użytku nowy komplet pisma. W zeszłym roku nie drukowaliśmy Kalendarza i na obecny skradają się poważne trudności Propagandę "Rycerza" na większą skalę wstrzymaliśmy, bo administracja nie może dać sobie rady z zaległościami.

Dziękujemy serdecznie Drogiemu Ojcu Gwardjanowi, że, mimo wielu zajęć i braku czasu, zawsze załącza w liście obfitą strawę duchową, z której nie omieszkamy zawsze korzystać.

Postaramy się częściej pisywać do Niepokalanowa polskiego, gdy rozpocznie się jakiś nowy ruch wydawniczy, co jest przewidziane. Niektórzy japończycy chcą z nami współpracować, więc też pióra nie braknie.

Cześć Niepokalanej!

br. S.