Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakaś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniach przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowość zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".

Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!

* * *

BOCHNIA, dnia 10 października 1932 r. (97 - 33).

Córka nasza Helena, uczennica 4-tej klasy szkoły powszechnej zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Zdaniem konsultujących lekarzy stan był nader groźny, tak, iż przepisywane lekarstwa zupełnie nie skutkowały. Z wiarą głęboką. i ufnością udaliśmy się przeto za pośrednictwem św. Teresy od Dz. Jezus do Niepokalanej z prośbą o wyzdrowienie córeczki, która już była "nieprzytomna. Równocześnie zanieśliśmy modły gorące przed ołtarzem Cudownej Matki Boskiej w Bochni.

I to zanim otrzymaliśmy wodę z Lurd i medalik, nastąpiło polepszenie tak, iż wezwani lekarze stwierdzili niezwykły wypadek wyzdrowienia tam, gdzie wszelka pomoc ludzka bezsilną była. Zaznaczyć to należy tembardziej, że w czasie trwania choroby okazała się, zdaniem lekarzy, konieczność operacji, bez przeprowadzenia której nie mogło być mowy o wyzdrowieniu.

Po zastosowaniu cudownej wody i zawieszeniu medalika, nastąpiło szybkie, widoczne polepszenie, a wkrótce potem zupełne wyzdrowienie.

Za to wszystko składamy Bogu i Niepokalanej najpokorniejsze dzięki i w życiu naszem nadal nieustannie zanosić będziemy wraz z wyzdrowioną córeczką.

Piotr i Marja Osikowie

Zgodność z prawdą w całej osnowie potwierdzam na podstawie przedłożonego świadectwa lekarskiego i proszę łaskawie o ogłoszenie tego podziękowania:
KS. DR. Wł. KUC, prepoz.

L. S.

RADZIE, dnia 31 grudnia 1932 r. (98 - 33).

Chorowałam prawie 3 lata. Początkowo miałam katar żołądka, później katar kiszek i początki zapalenia ślepej kiszki. Przytem było znaczne wyczerpanie fizyczne, które powodowało ciągłe bóle głowy i utrudniało pracę umysłową. Nie dotrwałam do końca roku szkolnego, gdyż w maju 1932 r. otrzymałam promocję ma V kurs i pozwolenie od Dyrekcji na wcześniejszy wyjazd do domu w celu kuracji. W domu przez jakiś czas przyjmowałam przepisane lekarstwa i ściśle przestrzegałam diety, ale nic się lepiej nie czułam - bóle kiszek były tak silne, że nie pozwalały mi chodzić. Myślałam, że pozostanę w łóżku na kilka lat - ale inaczej się stało. Pewnego razu mamusia podała mi zamiast lekarstwa parę kropel wody z Lurd, przytem dała numer "Rycerza Niepokalanej", który miał wzbudzić wiarę w moc i potęgę Niepokalanej. I rzeczywiście - była to jedyna chwila, w mojem życiu, kiedy czułam tak wielką, gorącą i żywą wiarę i ufność, że musi mnie Matuchna Niepokalana uzdrowić. I nie zawiodłam siew nadziei - bo od przyjęcia paru kropel wody z Lurd, zgodnie z postanowieniem jakie uczyniłam, nie zachowywałam diety, ani żadnych lekarstw nie przyjmowałam, a poczułam powrót zdrowia.

Jednocześnie zaczęłam nowennę do Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej, ale nie była to już prośba dziecka łaknącego zdrowia, ale modlitwa dziękczynna, pełna wdzięczności i miłości dla najlepszej z Matek i Lekarek, Która nie tylko dusze zbolałe leczy, ale i ciało.

Do dziś dnia jestem zupełnie zdrowa. Za tę wielką łaskę gorące dzięki składam Matuchnie Najświętszej i jednocześnie proszę o szczęśliwe złożenie matury i dalszą opiekę dla siebie, całej rodziny naszej i drogich mi osób, które polecam Twojej, o Niepokalana Dziewico, opiece.

Sodaliska M. G.
ucz. V kursu Sem. Naucz. Żeńsk. w Marjówce Opocz.

O prawdziwości i prawdomówności podpisanej zaświadczam: X. MŁYNARCZYK - 2. I. 1933 r.

POZNAŃ, dnia 7 marca 1933 r. (99 - 33).

Szukając od kilku miesięcy bezcelowo mieszkania, zwróciłam się z gorącą prośbą o takowe do Niepokalanej Dziewicy i śp. Ojca Wenantego Katarzyńca. Prośba moja została wysłuchana, bo po kilku dniach dostałam mieszkanie zupełnie takie, jakie pragnęłam i na korzystnych warunkach. I Widząc w tem jedynie pomoc i siłę wyższą, składam gorące podziękowanie Najświętszej Panience oraz Ojcu Wenantemu i proszę zarazem o dalszą opiekę nade mną i nad całą moją rodziną.

Stanisława Noskiewiczówna

KRAKÓW, dnia 9 kwietnia 1933 r. (100 - 33).

Umiłowanej Matce Niebieskiej dziękuję gorąco za doprowadzenie do kapłaństwa, za Jej troskliwą i macierzyńską opiekę na tej drodze. Głosząc w ten sposób Jej dobroć, spełniam ślub, który uczyniłem w chwili, gdy wielkie przeszkody zagrodziły mi drogę do osiągnięcia zamierzonego celu. - Miłość Matki wszystko zwyciężyła! - Totus Tuus sum, Maria! - et omnia mea - Tua sunt! - et omnes mei Tui sunt! (Twoim całkowicie jestem, o Marjo! I wszystko moje - Twojem jest! I wszyscy moi - Twoimi są!).

Ks. Zbigniew Puzyna

CHARBIN (CHINY), dnia 26 kwietnia 1933 r. (101 - 33).

W październiku 1931 r. pozbawiono mego męża emerytury. W rozpaczy udałam się z gorącą modlitwą do Matki Najświętszej. W Imię Jej miłości do Jej Boskiego Syna prosiłam, aby Matka Najlitościwsza raczyła dać moim dzieciom możność prowadzenia studjów wyższych w Warszawie. Przyrzekłam, że jeżeli zostanę wysłuchaną - ogłoszę publiczne podziękowanie.
Otóż miesiąc temu, zupełnie niespodzianie, zwrócono memu mężowi prawo na emeryturę i znowu mam nadzieję, że dzieci moje będą mogły spokojnie dokończyć studja.
Poczuwam się do miłego obowiązku złożyć Niepokalanej swe gorące podziękowanie i proszę o dalszą opiekę nad moją rodziną.

M. Jacewicz

POZNAŃ, w maju 1933 r. (102 - 33).

Od kilku lat cierpię na kamienie żółciowe, ataki są bardzo ciężkie i trwają po kilka godzin. Wszelkie środki lecznicze okazały się bezskuteczne, jedynie morfina pomagała. W ostatnim jednak czasie, zamiast jednej, potrzeba było dwie dawki morfiny na uśmierzenie bólu.
W dniu 25 kwietnia miałem silny atak. O godzinie 2 w nocy lekarz p. dr. Matelski zrobił zastrzyk morfiny, a gdy ten nie pomógł, otrzymałem drugi, który także nie poskutkował. Bóle trwały nic nie zmniejszone do rana. Następny dzień pozostałem w łóżku, czułem się bowiem, jak po każdym takim ataku, bardzo wyczerpany z sił i przy poruszaniu odczuwałem ból w okolicy woreczka żółciowego.
Dzień minął spokojnie. Pod wieczór rozpoczął się nowy atak, taki sam, a maże nawet gwałtowniejszy od poprzedniego. Wówczas zapytała mnie żona, czy napiłbym się wody z Lurd. Odmówiłem; nie mogłem przecież przypuszczać nawet, ażeby po napiciu się tej wody nastąpić mogło choćby tylko uśmierzenie bólu bo do jakiegokolwiek skupienia duchowego czy modlitwy, z powodu silnych bólów niej byłem zdolny. Przez myśl przesunęły się wszystkie znane mi wypadki uleczenia, a że bóle się nie zmniejszały i żona nalegała, poprosiłem o wodę. Powtórzyłem w myśli za żoną: "Święta Niepokalanie Poczęta, módl się za nami" i wypiłem podaną mi wodę. Skoro uczułem wodę w przewodzie pokarmowym, ból nagle ustał. W tej chwili nie mogłem pojąć, co się ze mną stało, leżałem bez ruchu, siląc się w myśli na zrozumienie tego, co zaszło, czułem tylko, że nic mnie nie boli. Żona zauważyła to zachowanie się moje, a na jej zapytanie, co się stało, odpowiedziałem: "Jestem uzdrowiony".
Ustał nie tylko atak, ale także jego skutki t. j. wyczerpanie z sił i ból W okolicy woreczka żółciowego. Uczułem się zupełnie zdrów. Na drugi dzień udałem się do p. dr. Matelskiego zawiadomić go o tem, co zaszło. Za łaskę cudownego uzdrowienia mnie, składam Niepokalanej publiczne podziękowanie.

Stefan N.

Potwierdzam, że dnia 25. IV. 33 r. miał powyższy pacjent bardzo silny atak kamicy żółciowej, który mimo 2 zastrzyków nie ustąpił. Następnego dnia miał drugi atak jeszcze silniejszy, który ustąpił po zażyciu wody z Lurd. W tym dniu przyszedł pacjent zupełnie zdrów. Do dzisiaj nie odczuwa żadnych dolegliwości: DR. MATELSKI lekarz

OSADA MAZURY, w maju 1933 r. (103 - 33).

Ubiegłego roku w jesieni zachorował nasz maleńki syn bardzo ciężko, lekarz stwierdził zapalenie mózgu; dziecko nie rokowało nadziei wyzdrowienia. Ale pomimo tego ufni w Orędownictwo Najświętszej Marji Panny, Pocieszycielki strapionych i Uzdrowienia chorych, nie poddaliśmy się zwątpieniu - lecz z całą rodziną odprawiliśmy nowennę do Najśw. Marji Panny Niepokalanej, przyrzekając, że po wyzdrowieniu naszego synka złożymy publiczne podziękowanie Matce Najświętszej, a przez Nią Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Matka Najśw. wysłuchała naszych modlitw przywracając dziecku pierwotne zdrowie. Czyniąc zadość przyrzeczeniu dziękujemy Matce Niepokalanej za doznane łaski i prosimy o Jej dalszą nad nami opiekę.

Józef Syper z żoną

Prawdziwość tego stwierdzam: KS. STANISŁAW CHMIELEWSKI
Bakałarzewo 18. V. 33 r.

WARSZAWA, w maju 1938 r. (104 - 33).

Przyjaciółka moja umierała dusząc się wskutek zatkania kanałów oddechowych i zatrucia całego organizmu. Uratowała ją w sposób cudowny modlitwa do Najświętszej Panny, za pośrednictwem św. Tereski od Dz. Jezus.

Dr. B. Duszyńska

OLSZYC-ZIELONKA, dnia 14 maja 1933 r. (105 - 33).

Dał nam Pan Bóg dwóch synów, którzy byli i są przy dobrem zdrowiu. Każde następne dziecko po przybyciu na świat za parę dni zapadało w ciężką chorobę i gorączkę przeszło 40 stopni, a po przeżyciu dwóch tygodni umierało. Udawaliśmy się do różnych akuszerek i doktorów z matką i z dzieckiem, lecz żadne lekarstwa i różne zabiegi nie pomagały. Na tę chorobę umarło nam siedmioro dzieci. Dnia 6 sierpnia 1931 roku dał nam Pan Bóg córeczkę Marjannę, która tak samo zapadła na tę chorobę. Gorączka doszła powyżej 40 stopni i dziecko było śmiertelnie chore - w konwulsjach. Udaliśmy się z prośbą do Matki Najświętszej Niepokalanej o zdrowie dziecka. Przyrzekliśmy, że jeżeli dziecko zachowa nam przy życiu, to ogłosimy publicznie i złożymy ofiarę. I wysłuchała nas Matka Najświętsza. Nadszedł dzień 7 września 1931 roku, gorączka nagle opadła i dziecko pozostaje przy dobrem zdrowiu do dzisiejszego dnia i chowa się bardzo dobrze. To też dotrzymujemy obietnicy i składamy Panu Bogu przez przyczynę Niepokalanej Dziewicy za te i za inne otrzymane łaski najserdeczniejsze i najgorętsze podziękowanie. Polecamy nadal siebie i naszą rodzinę Ich potężnej opiece.

Najniegodniejsi słudzy Marji Henryk i Stanisława Zagajewscy

Powyższe stwierdzam - KS. JAN NAYNEWSKI, prob. parafji Domanice

WARSZAWA, dnia 14 maja 1933 r. (106 - 33).

Będąc od kilku miesięcy bez żadnego zatrudnienia, stałem w obliczu bezgranicznej nędzy. Znikąd najmniejszej nadziei. Obszedłem wszystkie fabryki i urzędy kołacząc o zarobek - lecz bez żadnego skutku. Bo któż w takich warunkach da dziś pracę? Zrozumiałem, że protekcja najbliższych przyjaciół jest dziś niczem. Tylko Najśw. Marja Panna może wyratować człowieka ufającego w Jej moc. Więc z dniem 1 maja rozpocząłem gorliwą nowennę o jakąkolwiek pracę. I cóż za fakt, inaczej go nie nazwę jak cudem. Bo oto drugiego dnia przypadkowo zostałem zawiadomiony i przyjęty do tak korzystnej pracy w moim zawodzie, że zarobek jednego tygodnia przekracza wynagrodzenie dawniejszych czterech. Wdzięczny za łaskawą pomoc Najśw. Marji Pannie, ogłaszam to publicznie, jako niezbity fakt, a dla wiarogodności załączam dokładne adresy i mój krótki życiorys.

W. O. absolwent szkoły rzemiosł

POZNAŃ, dnia 20 maja 1933 r. (107 - 33).

W myśl złożonego przyrzeczenia składam publiczne podziękowanie Niepokalanie Poczętej i św. Tereni od Dz. Jezus za rychłe i pomyślne ukończenie studjów lekarskich. Zarazem proszę gorąco o błogosławieństwo w mojej pracy zawodowej, której zasadą niechaj zawsze będzie "omnia ad maiorem Dei gloriam" (wszystko ku większej chwale Boga).

Maksymiljan May, lekarz, S. Marianus

POZNAŃ, dnia 25 maja 1933 r. (108 - 33).

Żona moja powiła po 13 letniej przerwie zdrowo i szczęśliwie śliczną córeczkę. Lekarze (kilku) zalecali koniecznie przerwanie ciąży ze względu na liche zdrowie żony i liczne zrosty wewnętrzne, spowodowane trzema operacjami, przepowiadając w przeciwnym razie katastrofę. Mimo to postanowiliśmy z żoną nie iść za poradą lekarzy, lecz udać się do Niepokalanej z prośbą o pomoc. I nie zawiedliśmy się. Za ten widoczny znak łaski Matki Najświętszej dziękujemy serdecznie Jej i Jej Synowi, zaś Wielebnym Ojcom za przesłaną łaskawie wodę z Lurd, którą żona używała w czasie choroby, składamy serdeczne "Bóg zapłać

Dr. Jan Borowiak

Prawdziwość szczegółów podanych przez d-rostwo Borowiaków stwierdza
KS. MARJAN MICHAŁKIEWICZ prefekt gimn. w Wągrowcu

BORODZIEWICZE, dnia 31 maja 1933 r. (109 - 33).

W połowie października 1931 r. Michalina Minałto lat 14, mieszkanka wsi Woropańszczyzna, za przyczyną Matki Najświętszej Niepokalanej, przez włożenie i dziesięciodniowe noszenie Cudownego Medalika została cudownie uzdrowioną z gruźlicy kości nogi. Choroba była przewlekła i w ostrej formie, lekarze nie robili nadziei wyzdrowienia. Dziękując Matuchnie Najświętszej za mojem pośrednictwem przesyła uzdrowiona na rozwój "Rycerza" ofiarkę.

Ks. Józef Angielewicz

LWÓW, dnia 5 czerwca 1933 r. (110 - 33)

Wskutek bardzo ciężkich warunków pracy zawodowej, wreszcie wypadku w czasie pracy, nabawiłem się ciężkiej choroby płuc. Choroba postępowała tak szybko, że zdałem sobie z niej dokładnie sprawę dopiero, gdy już nie mogłem chodzić a lekarze stwierdzili otwartą gruźlicę płuc. Rok leczenia klimatycznego zastosowaniem środków chirurgicznych najnowszej doby zdołał zaledwie zahamować tempo rozwoju choroby ale pogorszenia szły jedno za drugiem. Były chwile, gdy byłem prawie umierający. Dano mi wtedy wody z Lurd, a cała rodzina zaczęła odmawiać nowennę do Najświętszej Panny i na moją intencję przystąpiła do Komunii św. I wtedy przekonałem się, jak już wielu innych, że Pan Bóg czyni cuda nie tylko nagle i od razu widocznie ale i powolne - ot tak po prostu kieruje Swoją Opatrznością życiem ludzkiem ku jego dobru. Bliski upadku ducha, pojechałem do. Zakopanego po raz drugi i tam dopiero ujrzałem działanie łaski Bożej. Czego nie mogło dokonać roczne leczenie, nastąpiło w przeciągu kilku dni po użyciu cudownej wody. Siły wróciły mi zacząłem chodzić, ale zapomniałem o wdzięczności. - Przyszły nowe pogorszenia, ale już nie takie jak poprzednio.

W okresie borykań z własną słabością ducha i ciała doznałem znowu drugiej łaski. Dostałem się w środowisko ludzi, którzy bardzo dodatnio wpłynęli na mnie, kierując moją duszę znowu do Boga i wskazując najprostszą drogi do Serca Jezusowego przez Serce Jego Matki Najświętszej i przez Komunje św. - Po pielgrzymce do Częstochowy, którą mi wtedy doradzono ze względu na uroczystości jubileuszowe, doznałem takiego pokrzepienia, że wprost nie poznawałem sam siebie.

Ale i wtedy zapomniałem o wdzięczności - mimo drugiego już etapu polepszeń, a co za tem idzie, znowu zostałem ukarany pogorszeniem stanu zdrowia.

Łaska jednak Najmiłosierniejszego większa jest niż złość i słabość ludzka, bo znowu Matka Najśw. przyprowadziła mię skruszonego do stóp Swego Syna: i wiem teraz, że wszystkie trudności życiowe uda mi się za Jej pomocą przezwyciężyć. Wierzę, że Niepokalana obdarzy mię jeszcze zupełnem zdrowiem i pozwoli na Swą chwałę pracować niegodnemu słudze. Wierzę, że Niepokalana usunie z mej drogi trudności materjalne powstałe wskutek choroby, a wreszcie kiedyś obdarzy mnie największą łaską służenia Bogu na wieki.

Za doznane łaski duchowe i fizyczne dziękuję pokornie Sercu Jezusowemu i Matce Jego Najświętszej.

Inż. W. Kwiatkowski