Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakaś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniach przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowość zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".

Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!

* * *

MĘCINA, dnia 4 listopada 1932 roku. (70 - 33).

Dnia 21 września br. zachorowała nasza 10-letnia córka, jak stwierdzili lekarze na ciężką wadę serca i duże niedomaganie nerek. Stan chorej był bardzo groźny. Zalecanych lekarstw chora ku końcowi zażywać nie chciała i przez parę dni była już prawie konająca.

Podpisani rodzice, po wyczerpaniu wszelkich możliwych zabiegów, włożyli chorej medalik Matki Najświętszej na szyję, który chora ciągle trzymała na piersiach, nadto zwrócili się z gorącą modlitwą do Najśw. Serca Jezusowego i Matki Niepokalanej postanawiając przytem, iż wrazie polepszenia zdrowia córki ogłoszą to publicznie. W 9 - ty dzień nowenny do Matki Najświętszej chora poczuła się zdrowsza, ataki serca ustąpiły, choroba nerek zupełnie znikła i obecnie córka jest już zdrowa.

Za łaskę cudownego wyzdrowienia córki składamy Najśw. Sercu Jezusowemu i Matce Niepokalanej publicznie podziękowanie i prosimy o dalszą opiekę.

Woźniakowie

Potwierdzam: KS. JAN W1LCZYŃSKI, proboszcz

LOTNIA, w styczniu 1933 r. (71 - 33).

W roku 1931 zostałem oskarżony o pewne przestępstwa służbowe, do których czynów bynajmniej się nie poczuwałem. Rzecz została oddana do sądu i trwała niemal dwa lata. Nie czując się w tej całej sprawie winnym, udałem się z prośbą do Matki Niepokalanej o pomoc i opiekę. I oto po kilku terminach i 2-ch komisjach sprawę zakończono, ja zaś jako niewinny zostałem zupełnie uwolniony. Dodam jeszcze, że cały zarzut i oskarżenie nie pozbawił mnie na skutek tak pomyślnego wyroku zajmowanej posady.

Za tak wielką opiekę i pomoc składam najpokorniejsze podziękowanie Matuchnie Niepokalanej i Opiekunce naszej; polecając się zaś nadal z całą moją rodziną Jej opiece, proszę o dalsze błogosławieństwo i wysłuchanie próśb naszych.

Franciszek i Józefa Wicherowie

Potwierdzam fakt; KS. BOLESŁAW TEŚNIARZ, proboszcz

ŻAKLA - WEŁDZIRZ, dnia 2 lutego 1933 roku. (72 - 33).

Od dawna już noszę się z myślą, by cudowne zdarzenie, które miałem przed kilku laty, ogłosić i podziękować publicznie Matuchnie Najświętszej za Jej nade mną miłosierdzie bez granic.

Otóż ja, mieszkając wśród niebotycznych gór, w pobliżu granicy czechosłowackiej, robiłem raz coś przy gospodarce swej na podwórzu, wtem doleciał mię z lasu głos dzika, przygłuszony jednak, lecz bardzo długotrwający, tak, że zdawało mi się, iż musiał on gdzieś zaplątać się lub pokaleczyć. Uzbroiłem się więc w siekierę i wyruszyłem w tę stronę, aby z ciekawości przekonać się co to ma znaczyć. Doszedłszy na miejsce skąd dochodził ten głos - zobaczyłem straszną scenę, mianowicie: dzik leżał pod drzewem, a względnie kłodą - zarzucony gliną i olbrzymiemi kamieniami, w straszny sposób pokaleczony, lecz żywy jeszcze, a dwa niedźwiedzie turbowały go w nielitościwy sposób. Zobaczywszy mnie w krzakach, w oddaleniu paru metrów, rzuciły się rozwścieczone niedźwiedzie w moją stronę, a ja na swą obronę ucieczki szukać już nie mogłem, lecz zobaczyłem tuż przy mnie drzewinę jakąś"- wdrapałem się momentalnie na nią, a niedźwiedzie oba stanęły w tej chwili tuż pod samem drzewem, trzymając pyski swe w straszliwy sposób zapienione, wspięte w górę do mnie tak, że sięgały w oddaleniu dwu metrów od moich nóg. Czułem więc oddech i okropne charczenie ich na sobie. Wtenczas przypomniałem sobie, że mam na piersiach medalik Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, a że od dziecka kochałem całem sercem Matkę Najświętszą, w tej to więc strasznej chwili błysła mi myśl jasna, że wszak ta Matka Najświętsza jest wszechpotężną Władczynią Nieba i ziemi i wszystkich stworzeń. Zwróciwszy oczy wgórę, wezwałem Jej świętej pomocy, zrobiłem krzyż nad głowami rozjuszonych niedźwiedzi i oto cud stał się w tej chwili - odwróciwszy się momentalnie, oba niedźwiedzie, poszły natychmiast do swojej poprzedniej zdobyczy, a ja zlazłem z drzewa i najspokojniej wróciłem do domu.

Niech więc bezgraniczna ufność w cudowne Miłosierdzie Matuchny Najświętszej obejmie wszystkie serca biednych, opuszczonych i skołatanych życiem ludzi.

Józef Sieradzki

Potwierdzam wiarogodność. KS. ZYGMUNT KOZACZEWSKI

L. S.

Wełdzirz 4. II. 33.

POZNAŃ, dnia 22 marca 1933 r. (73 - 33).

Dziękuję serdecznie Matce Boskiej za wyzdrowienie dzieci z ciężkiej anginy septycznej z komplikacjami.

Dr. M. N.

STRZYŻEWO KOŚCIELNE, dnia 2 lutego 1933 r. (74 - 33).

Córeczka nasza Marja Czesława zachorowała bardzo ciężko. Udaliśmy się do lekarza, który stwierdził zapalenie oskrzeli płucnych i wzdęcie kiszek. Gorączka wzmagała się coraz więcej; dochodziła do 40 stopni. Jużeśmy stracili całkiem nadzieję utrzymania jej przy życiu. Przyrzekliśmy jednak, że o ile córka wyzdrowieje, ogłosimy podziękowanie w "Rycerzu". Udaliśmy się tedy z prośbą do Matuchny Najśw., zamówiliśmy też Mszę św. w Niepokalanowie o zdrowie chorej dzieciny. Daliśmy córeczce trochę wody z Lurd i nałożyliśmy jej Cudowny Medalik. I o dziwo, gorączka powoli zaczęła opadać i teraz już córka jest zupełnie zdrowa. Za tę łaskę składamy Najsłodszemu Sercu Jezusowemu, Matuchnie Niepokalanej i świętej Tereni najserdeczniejsze podziękowanie, polecając całą rodzinę opiece Niepokalanej.

Niegodni słudzy Marji K. N.

Potwierdzam powyższe dane. - X. NIZIOŁKIEWICZ EDMUND

L. S.

Strzyżewo Kościelne, 2 lutego 1933 r.

LWÓW, dnia 8 lutego 1933 r. (75-33).

Od roku 1919, t. j. od spowiedzi, którą odbyłem przed wstąpieniem w związek małżeński, nie uczęszczałem ani do spowiedzi, ani też nie przestrzegałem wszelkich obowiązków dobrego katolika.

W roku 1923, po przebytej szczęśliwie wojnie, w której brałem udział, służąc w wojsku polskiem jako oficer, w trakcie przeniesienia mnie w stan spoczynku z czynnej służby, z powodu utraty zdrowia, ostatni mój dowódca, pułkownik, którego nadużyć służbowych nie mogłem tolerować i zwróciłem mu uwagę, oskarżył mnie przed Sądem wojskowym o tak zwane przestępstwo "fałszywy meldunek służbowy".

Ponieważ odwoływanie się moje do wyższych władz wojskowych nie odnosiło skutku, zwróciłem się z modlitwą do Pana Jezusa, M. B. Nieustającej Pomocy i św. Tereni, z prośbą o szczęśliwe zakończenie mej sprawy, postanawiając sobie po pomyślnem zakończeniu przystąpić do spowiedzi.

W maju 1929 r., sprawa ta zakończyła się pomyślnie, a mój dowódca za swe przekroczenia został zdegradowany i wydalony z wojska. Za doznaną łaskę i uwolnienie mnie szczerze dziękowałem Bogu, a z przystąpieniem do spowiedzi ociągałem się i nie przystąpiłem.

Po zwolnieniu z wojska, założyłem własne biuro i prowadziłem je przez kilka lat, mając duże obroty. W roku 1931 jedna z firm nie dotrzymała ze mną umowy, a będąc mi winną kilkadziesiąt tysięcy zł., oskarżyła mnie o przywłaszczenie 4 tysięcy złotych.

W październiku 1932 r., na rozprawie, dwaj przedstawiciele tej firmy zeznali niezgodnie z prawdą, na niekorzyść moją, wszelkie zaś moje dowody, jakie przedkładałem na rozprawie, były przez Sąd pominięte, przez co zostałem zasądzony na 1 rok więzienia, od którego to wyroku wniosłem apelację. Niezależnie od tej sprawy, z powodu kryzysu sytuacja moja finansowa stale się pogarszała, gdyż dochody ustały, a zaległości mi nikt nie płacił.

W tym czasie, dziwnym zbiegiem okoliczności, bo bez prenumerowania, nadszedł pod adresem mojej 11 - letniej córki, nieznany mi całkiem dotąd numer "Rycerza Niepokalanej", a po przeczytaniu go, sprowadziłem sobie nowennę do Matki Niepokalanej, Której oddałem się w opiekę, polecając gorąco szczęśliwe zakończenie procesu.

Widząc, że pomimo odmawiania prawie od roku nowenny do Matki Niepokalanej, zostałem niesłusznie przez Sąd ukarany, przyszedłem do przekonania, że jest to kara Boża, za niedotrzymanie przeze mnie postanowienia przystąpienia do spowiedzi.

Zaraz po rozprawie i wniesieniu apelacji, w październiku 1932 r., przystąpiłem do spowiedzi, a przyjąwszy Komunję św., postanowiłem wrazie zakończenia pomyślnego sprawy, ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej" doznaną łaskę i uzyskane przebłaganie. Równocześnie zaniosłem modły do Najśw. Serca Pana Jezusa, Matki Nieustającej Pomocy i do św. Ekspedyta. Przed rozprawą ofiarowawszy na przebłagalne Msze św. przed ołtarzem Matki Niepokalanej w Niepokalanowie, na Jasnej Górze i przed ołtarzem św. Ekspedyta w Warszawie, postanowiłem pojechać po zakończonej szczęśliwie sprawie do Częstochowy.

Tym razem prośby moje zostały w całości wysłuchane, gdyż sprawa moja w Sądzie apelacyjnym dla braku winy została umorzona, a wyrok poprzedni zniesiony. To też przyrzeczenia dotrzymałem. Przystąpiłem do spowiedzi i Komunji św. w Częstochowie, dziękując Matce Boskiej Częstochowskiej i św. Ekspedytowi za doznane łaski. Chwała Niepokalanej Dziewicy niech słynie na wieki!

Niegodny sługa Marji S. D.

Stwierdzam zgodność z prawdą: KS. WŁ. POKIZIAK, wik. par. św. Mikołaja we Lwowie

BLIŻYN, dnia 12 lutego 1933 r. (76 - 33)

W marcu 1982 r. złamałam nogę. Cierpienia miałam duże, a do nich przyłączyła się obawa, że noga może się źle zrosnąć, a tem samem na całe życie zostanę kaleką. Leżąc tak na łożu boleści, dostałam do rąk "Rycerza Niepokalanej", a z nim w serce me wstąpiła nadzieja, że tylko jedna Matuchna najmilsza może obdarzyć mnie zdrowiem. Ona bowiem już tylu sługom Swoim łask udzieliła i łzy otarła, więc i o mnie nie zapomni. Na intencję mojego zdrowia, prosiłam o wodę z Lurd, a także uczyniłam ślub, że jeżeli będę zdrową złożę ofiarę i ogłoszę w "Rycerzu". Ślubu tego jednak nie dotrzymałam, odkładając na później, chociaż mogłam to zaraz uczynić.

Po Mszy św. i użyciu wody z Lurd, ani czułam i wiedziałam, kiedy noga się zgoiła, więc od tej pory byłam zdrową. Lecz o zgrozo! Znów nogę złamałam w innem miejscu i znów muszę wydawać pieniądze na doktora i lekarstwa. Teraz właśnie Bóg dał mi poznać, że łask i dobrodziejstw Jego nie wolno nadużywać, gdyż niezbadane są Jego wyroki.

Tedy polecam się Matuchnie Najświętszej i ukochanemu Sercu Jezusowemu, prosząc w dalszym ciągu o opiekę nade mną.

Niegodna sługa Marji, Michnowska Marja

L. S. Prawdziwość powyższego stwierdzam. - KS. MADEJSKI JAN

PRZEMYŚL, dnia 8 marca 1938 r. (77 - 33).

Do nieskończonego wieńca podziękowań dołączam moje za uzdrowienie trzyletniego syna. Zapadł on na ciężkie zapalenie okostnej. Czterech lekarzy, którzy go zbadali orzekło, że operacja jest nieunikniony. Udałam się więc do Matki Najświętszej, zmyłam miejsce wodą z Lurd i obces (wrzód) w cudowny sposób rozszedł się, zupełnie. Również składam serdeczne podziękowanie za wyratowanie mię z ciężkiej choroby i proszę o dalszą łaskawą opiekę, jak również całą moją rodzinę polecam Jej przemożnej opiece.

Zofja z Kwaśniewskich Krsekowa

Wiarogodność podanych faktów stwierdza KS. PIOTR KUŹNAR

LWÓW, dnia 11 marca 1933 r. (78-33).

Dzięki serdeczne składam Najśw. Sercu Pana Jezusa, Matce Najśw. Niepokalanej i św. Józefowi za wyratowanie całej rodziny od grożącej nędzy. Gdy ojciec stracił posadę, groziła katastrofa rodzinie, zwłaszcza dzieciom które kształcił na uniwersytecie, w gimnazjum i w szkołach powszechnych. Przez 2 lata nie mógł ojciec znaleźć posady, więc gdy od ludzi nie można się było podziewać ratunku, zwróciłem się do Najśw. Serca Pana Jezusa oraz Matki Jego Niepokalanej, przyrzekając ogłosić to w "Rycerzu", gdy prośba zostanie wysłuchana. Rzeczywiście prośba została wysłuchana, ojciec otrzymał posadę, a ja wykonując przyrzeczenie proszę o ogłoszenie tego w "Rycerzu".

J. L. student Uniwersytetu Jana Kazimierza

ŻYWIEC, dnia 11 marca 1933 r. (79 - 33).

Upłynęło 4 miesiące od chwili, gdy żona moja zachorowała ciężko. Lekarze stwierdzili zakażenie krwi, guz w okolicy worka żółciowego. Leżała 3 miesiące w łóżku i długi czas majaczyła; nie mogła nic jeść i mówić, ani też podnieść się o własnych siłach. Przez cały czas wymiotowała i cierpiała na ból głowy. Jedynem pożywieniem była woda, wskutek czego spadła na wadze przeszło 28 kg. lekarze nie robili żadnej nadziei utrzymania jej przy życiu i wszyscy zwątpili w powrót do zdrowia. Ratunku można było jedynie spodziewać się z najpotężniejszego źródła wszelkich łask - Miłosierdzia Bożego.

Od Matki Boskiej Gromnicznej t. j. od 2 lutego b. r. - po naszych gorących modlitwach - niebezpieczeństwo utraty życia minęło, nastąpiła nagła stała poprawa, tak, że żona może już o własnych siłach chodzić wszystko jeść z apetytem i ciężar ciała stale się podnosi. Wyzdrowienie zawdzięczam jedynie nieomylnej Lekarce, Matce Najświętszej, w Której całą ufność i nadzieję złożyłem ja i rodzina przeto, wywiązując się z uczynionej obietnicy, składam Najśw. Sercu Jezusa, Najśw. Marji Pannie i wszystkim Świętym publiczne podziękowanie za uzdrowienie mojej żony z choroby wedle opinji lekarzy nieuleczalnej i proszę o dalszą opiekę nad całą rodziną.

Adolf Erychleb

Wiarogodność niniejszych zeznań poświadczam DR. WŁ. SKÓRSKI - ORDYNARJUSZ
Jako spowiednik po 2 razy zaopatrywałem wymienioną śś. Sakramentami. KS. STANISŁAW SŁONKA

WARSZAWA, dnia 1 kwietnia 1933 r. (80 - 33)

Dziecko nasze w sierpniu 1931 r. zachorowało na szkarlatynę, przebyło poszkarlatynowe zapalenie płuc, zapaleniu uszu i niebezpieczny wrzód na szyjce. Pomimo troskliwej opieki około 10 lekarzy, było tak w ciągu kilku tygodni wycieńczone i schorzałe, osłabione gorączką, że ledwie dawało oznaki życia. Nie mieliśmy już żadnej nadziei w ludzkiej pomocy, przeto zwróciliśmy się z gorącą prośbą i modlitwą do Marji Niepokalanej, Która nam w tak ciężkiej chwili nie odmówiła j Swej pomocy. Nagle, bo w ciągu jednej nocy, uzdrowiła naszą córeczkę i dziś ma w Swej przemożnej opiece. Za te i inne łaski otrzymane od Niepokalanej składam najgorętsze dzięki Najświętszemu Sercu Jezusowemu, Marji Niepokalanej i św. Tereni prosząc gorąco o dalszą opiekę nad całą naszą rodziną i Ojczyzną.

M. i M. Zubowiczowie

W drugiej połowie września 1931 r. zostałem zaproszony do chorego dziecka por. Zubowicza, córeczki Hanusi. Stwierdziłem b. ciężki stan ogólny, spowodowany ropieniem płuca lewego oraz znaczne wycieńczenie. Zaświadczenie powyższe wydaje się na prośbę por. Zubuwicza celem przedstawienia jako załącznik potwierdzający wiarogodność danych do "Rycerza Niepokalanej".
DR. MED. TARNOWSKI STEFAN

TORUŃ, dnia 3 kwietnia 1933 r. (81 - 33).

Najśw. Marji P. najpokorniej składam hołd i dzięki za liczne łaski, jakie mnie niegodnemu słudze Swojemu w każdej potrzebie i na każde moje wołanie wyświadczyła... Nigdy na próżno do niewyczerpanego Źródła Łask się nie zwracałem, tak, że w cudowny wprost sposób dokonałem często tego, czego o własnych siłach dokonać nawet myśleć nie śmiałem, pokonałem trudności i pokusy, wobec których widziałem się bezsilnym, wyszedłem bez szwanku z największych niebezpieczeństw życia, uszedłem Boskiej Sprawiedliwości w chwili, gdy widziałem zbliżającą się ostatnią chwilę swego życia i nie miałem możności spowiadania się z licznych ciężkich przewinień.

Ale także spokój duszy, ten największy skarb człowieka, zawdzięczam cudownej opiece Matki Najświętszej. Od kilkunastu lat dręczył mnie niepokój duszy. Do tego stałem się w ostatnich latach skrupulatem, albowiem żadna z odbytych spowiedzi nie wydawała mi się być dobrą. To też dla uzyskania spokoju duszy postanowiłem odprawić spowiedź generalną (z całego życia). Lecz i ta spowiedź nie dała mi spokoju, albowiem nadal te same nasuwały mi się wątpliwości, te same dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Bezustannym niepokojem spowodowany rozstrój nerwowy, odebrał mi wszelką energję i siłę do pracy, stałem się ciężarem dla siebie i dla otoczenia, byłem człowiekiem bardzo nieszczęśliwym. To. też chcąc za wszelką cenę zdobyć spokój wewnętrzny, zacząłem się przygotowywać do drugiej spowiedzi generalnej, przytem chciałem, by spowiedź ta była jak najdokładniejsza. Popełnionych grzechów przychodziło mi na myśl coraz więcej, coraz to innych tak, że zrobienie dobrego rachunku sumienia wydawało mi się niemożliwe. Do tego doszła ciągła obawa, że i ta spowiedź nie przyniesie mi upragnionego spokoju duszy i że nadal będę trapiony najróżniejszemi wyrzutami sumienia. W tej swojej bezradności i rozpaczy zwróciłem się o zmiłowanie do Najświętszej Marji Panny, prosząc Ją kornie o pomoc, przyrzekając, że jeżeli Najświętsza Matuchna przywróci mi spokój sumienia, ogłoszę to publicznie w "Rycerzu Niepokalanej". I Najświętsza Marja Panna wysłuchała mojego błagania. Druga spowiedź generalna przywróciła mi od kilkanaście lat upragniony spokój sumienia, a równocześnie i radość do życia, oraz energję i nową siłę do pracy.

Za te łaski jak i wiele innych składam Najświętszej Matuchnie gorące podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę nad sobą i rodziną moją.

niegodny sługa Marji A. K.

L. S. Osobę podpisaną znam jako wiarogodną i głęboko religijną. KS. JAN MYKOWSKI