Przed Jej ołtarzem...

Zciszony szept i szmer, kadzideł lekkie wonie...
Witraży świętych blask maluje ciemne tęcze...
Matuchna słucha mnie... przed Jej ołtarzem klęczę...
W fiolecie zmierzchu już nawa kościelna tonie...

O, Matko! mnie tak źle! męka w codziennym chlebie...
Więc przyszłam... płyną łzy, choć usta łkać nie mogą;
Ja czekam: Matko, wskaż, jaką mam dążyć drogą;
Ja czekam: Matko, wskaż, jak mam osiągnąć Ciebie...

Śniłam przecudne sny... promienne, kolorowe;
Życie zbudziło mnie i znikło szczęście moje...
Pozostał wielki ból i ciernie coraz nowe...

Palących tęsknot smęt i pokus niepokoje...
Lecz, gdy mi bardzo źle, tu skłaniam smutną głowę,
Bo wiem, że u Twych stóp cierpienia swe ukoję...