JAK CÓRKA NAWRÓCIŁA OJCA
Drukuj
I Komunia

Ludwik Veuillot, to człowiek świecki, ale sławny i gorliwy obrońca wiary, jakich mało na świecie.

Takim on nie był zawsze. Był czas, że Veuillot religji nie znał prawie całkiem, nie miał żadnego szacunku dla religji i nic dziwnego, chowano go przecież w nienawiści do Kościoła katolickiego.

Jak to się stało, że ten wróg Kościoła stał się wielkim obrońcą sprawy katolickiej - to opisuje nam sam Veuillot.

- Miałem córeczkę - pisze on, która była... dzika, namiętna, a przytem głupia. Byłem względem niej niecierpliwy i surowy. Niejeden raz mówiła mi żona:

- Poczekaj, aż do pierwszej Komunji św. przystąpi, wtenczas się poprawi.

Jam temu nie wierzył. Tymczasem chodziła córeczka na katechizm. Od tego czasu stała się posłuszna, skromna, pełna miłości i przywiązania ku nam. Wtenczas przyszło mi na myśl, abym i ja raz poszedł na tę naukę, przez którą moja córka tak nagle się zmieniła. Więc poszedłem. Słyszałem tam prawdy, o których przedtem nic nie wiedziałem.

Usposobienie moje względem mej córki i sposób obchodzenia się z nią odmienił się zupełnie. Nie mogę powiedzieć, żeby to było uczucie miłości, uczucie poważania i szacunku. Czułem, że ja niżej stałem, jak ona; bo ona była mędrszą i lepszą jak ja. Jeszcze tygodnia brakowało do pierwszej Komunji.

Pewnego poranku, gdy ze Mszy św. powróciła, przyszła do mego pokoju, gdzie tylko sam byłem.

- Kochany Ojcze, rzekła, dzień mej pierwszej Komunji św. zbliża się. Ale ja nie mogę tak do Stołu Pańskiego przystąpić; muszę i najprzód od ciebie otrzymać błogosławieństwo i prosić cię o przebaczenie za wszystkie błędy, które popełniłam, i za wszystkie zmartwienia, jakie ci sprawiłam. Przypomnij sobie tylko wszystkie moje błędy i wyłaj mnie porządnie, abym się poprawiła.

- Moje dziecię, ojciec gotów jest wszystko przebaczyć. Spojrzała na mnie oczami łez pełnemi i rękami za szyję mnie objęła.

- Kochany ojcze, rzekła, mam ci jeszcze coś powiedzieć. Mogłem się łatwo dorozumieć, czego chciała, bo mi sumienie mówiło - zaniepokoiłem się, trwoga mnie przejęła.

- Idź, rzekłem, idź teraz; wszak możesz jutro przyjść. Biedne dziecko nie wiedziało, co ma powiedzieć; usunęła się smutna i poszła do swego pokoiku, gdzie się znajdował ołtarzyk z obrazem Najświętszej Panny.

Zaledwie odeszła, żal mi się zrobiło, żem do niej tak mówił. Wstałem, przysunąłem się na palcach do drzwi jej pokoiku i zaglądnąłem. Dziecko moje klęczało przed obrazem Bogarodzicy, modląc się z całego serca za ojca swego. Doprawdy, wtedy poznałem, co się musi czuć na widok anioła. Cichutko wróciłem do mego pokoju, usiadłem i sparłszy głowę na obu rękach chciałem płakać, bo serce było przepełnione. - Wtem lekki szmer usłyszałem; patrzę i oto moja córeczka stoi przede mną. Na obliczu jej malowała się trwoga, ale zarazem odwaga i miłość...

- Drogi ojcze, rzekła; ja nie mogę czekać do jutra - proszę cię, chodź ze mną i z mamą następnej niedzieli do Komunji. Łzy trysły mi z oczu - objąłem oburącz szyję dziecięcia i rzekłem:

- Tak jest, dziecię moje - jeszcze dziś zaprowadź mnie do swego spowiednika i powiedz mu: "Oto jest mój ojciec"!

Tym sposobem potężny wróg Kościoła i Wiary stał się jednym z najdzielniejszych szermierzy za Kościół we Francji - a to przez modlitwę dziecka dobrego.

"Życie i Praca"