Trudności religijne

PYT. Czy byłoby wskazanem wprowadzenie nowych przeszkód małżeńskich, (jak: pijaństwo, choroby weneryczne, porzucenia i t. p. w celu zapobieżenia nieszczęśliwym małżeństwom?

ODP. Autor pytania w długim liście stara się wykazać, że pomnożenie przeszkód małżeńskich wzmocni nierozerwalność węzła małżeńskiego, a równocześnie przyniesie szczęście małżeństwom niedobranym i z różnych powodów, często niezawinionych, nieszczęśliwym. Nie przypuszcza jednak, że projektowane przeszkody, zamiast spodziewanej ulgi, wniosłyby tylko zamieszanie, a zarazem podważyłyby mocno samą nierozerwalność, gdyż logicznie prowadzą do rozwodów. Należy bowiem pamiętać, że powody tragedyj małżeńskich, podane w zapytaniu, występują zazwyczaj dopiero po pewnym okresie pożycia małżeńskiego, gdy już nie może być mowy o unieważnieniu małżeństwa, bo co raz Bóg złączył, tego Kościół, a tembardziej państwo, rozłączyć nie ma mocy.

Jeżeli zaś wspomniane przyczyny istnieją przed zawarciem małżeństwa, Kościół w inny sposób stara się im zapobiec. Nie jest mu bowiem obojętnym los wielu małżonków cierpiących, współczuje z tymi zwłaszcza, co niewinnie cierpią, wszystkim zaś śpieszy z pomocą. Usuwa przedewszystkiem główne źródła nieszczęść małżeńskich, gdy wypowiada walkę namiętnościom ludzkim: pijaństwu, rozpuście, marnotrawstwu i t. p. Sakrament Pokuty, jednając grzesznika z Bogiem, wykorzenia zło z jego serca i daje mu łaskę do skutecznej walki z grzechem - początkiem wszelkiego zła na świecie.

Prócz tych ma Kościół w swej skarbnicy jeszcze inne środki w szczególniejszy sposób do małżeństw przystosowane. Zawarcie małżeństwa powinny poprzedzić zaręczyny. - "Zmierzają one do tego, aby narzeczeni z większym rozmysłem i wypróbowaną miłością przystępowali do małżeństwa, by zapobiec lekkomyślnym obietnicom małżeństwa, ustrzec młodzież przed łatwowiernością w nie, oraz zatamować nieobliczalne szkody, z tej łatwowierności płynące". Zaręczyny, głoszenie zapowiedzi, egzamin i spowiedź przedślubna mają narzeczonym przypomnieć, że małżeństwo, to nie drobnostka, ale "sakrament wielki", do którego trzeba się należycie przygotować. Wielu wprawdzie o tem zapomina, lekceważy zbawienne przestrogi Kościoła, a idzie nie za głosem sumienia i zdrowego rozumu, ale za złudnemi podszeptami namiętności lub nadzieją wzbogacenia się. Nic więc dziwnego, że małżeństwa, chwilowym skojarzone szałem lub widokiem doczesnych korzyści, nie znajdują szczęścia.

Winę jednak ponoszą sami małżonkowie, bo nie słuchali przestróg Kościoła - tej troskliwej Matki, zabiegającej o dobro duchowe, nieprzemijające.

Wielu jednak małżonków cierpi niewinnie. Tak, to prawda. Lecz cóż za lekarstwo na ich cierpienie i nieszczęście.

Od nich Chrystus i Kościół domaga się ofiary, a zachęcając ich do cichego dźwigania ciężaru życia małżeńskiego, wskazuje na Jezusa, niewinnie prześladowanego i cierpiącego niewypowiedziana katusze moralne i fizyczne, jakie dla nas dobrowolnie podjął. Kościół św., współczując nieszczęśliwym bez winy małżonkom, przypomina im i tę wielką prawdę, że szczęście prawdziwe można osiągnąć dopiero w przyszłem życiu.

Zatem nie sztuczne tworzenie nowych przeszkód, ale wierne przestrzeganie świętych praw i zasad Chrystusowych przyniesie szczęście i odrodzi i rodzinę i społeczeństwo.