Dziwny urok bije od świętego Józefa, Oblubieńca Najświętszej Dziewicy i Opiekuna Jezusowego.
Św. Józef, najściślej z Panem Jezusem złączony, jest wzorem chwalby cichej, prawie milczącej.
Niewiele mówił o Jezusie z ludźmi. Nie głosił o Nim kazań, nie pisał książek. Nie był nawet tak możnym - w światowem słowa tego znaczeniu -, by w obronie Swego Wychowanka stoczyć chlubną walkę z Herodem.
Chwalił za to Jezusa czynem, pracą powszednią, ukrytą, dającą mu możność opędzenia potrzeb Jezusa i Marji. Chwalił Go rozważaniem i milczącem uwielbieniem. Przygody nie wytrąciły św. Opiekuna z tego milczenia pokornego. Nie wylewa swych żalów na brak zrozumienia i niewdzięczność ludzką względem Jezusa, nie uskarża się na ciężkie dopusty Boże, na swoje kłopoty. A przecież doświadczeń i kłopotów Bóg mu nie szczędził.
Bo jakżeż bolało go opuszczenie ludzi, gdy w zimny wieczór grudniowy daremnie szukał schronienia dla swej ukochanej Oblubienicy! I tak musiał się schronić z Nią w bydlęcej stajni, gdzie w skrajnej nędzy rodzi się Bóg - Człowiek. Chciałby odegnać widmo nędzy, osuszyć łzy Najświętszej Dziewicy, ukoić stroskane Marji Serce - lecz jest bezradny w swojej nieśmiałej prostocie i ubóstwie.
Czyż nie mógł wołać ze łzami goryczy: Boże, wszak to Twój Syn i Twoja Wybranka, Oblubienica. Czemuż nie troskasz się o Nich, ale na mnie zwaliłeś cały ciężar pieczy, któremu podołać nie mogę? Czemuż zapomniałeś o Nich i o mnie biednym?
Nie narzeka, nie szemrze, nie czyni Bogu wyrzutów, ale w milczeniu robi wszystko, co w jego jest mocy. Pozatem spuszcza się na najczulszą Opatrzność. Wie, że Bóg go nie opuści i nie zawiedzie jego nadziei.
A jako odpowiedź na tę cichą ufność zbolałej duszy otrzymuje nowy cios: "Wstań, weźmij Dziecię i Matkę Jego i uciekaj do Egiptu"[1] - mówi Anioł do Józefa w nocy.
Noc, droga nieznana, męcząca podróż przez pustynię, przytem gniotąca piersi ciągła obawa - oto nowy krzyż, nowy ból Najśw. Rodziny. Mogło się zrodzić pytanie: Czemu mam uciekać? Czyż Ty, Wszechmocny Boże, nie masz innego sposobu, aby Dziecię ocalić? Przecież jesteś Wszechmocny, możesz Je bez trudu uczynić niewidzialnemi, możesz odwrócić uwagę siepaczy od kryjówki Marji. W Swej i Mądrości masz tysiące środków, mogących zabezpieczyć życie Twemu Jedynemu. Czemu więc żądasz ode mnie tej ucieczki? Czemu każesz być wygnańcem, tułaczem w obcej krainie, między nieznanym ludem?-
Podobne pytania byłyby całkiem naturalne, jako głos prostego rozsądku. Tak nam się wydaje. Inaczej jednak myślał św. Józef.
"...wstawszy, wziął Dziecię i Matkę jego w nocy: i uszedł do Egiptu. I był tam aż do śmierci Herodowej..." - Oto, co uczynił Józef. I w tem to doskonałem posłuszeństwie twardej Woli Bożej tkwi jego wielkość. Posłuszeństwem uratował życie Jezusowi, i ślepem posłuszeństwem Bogu, z pominięciem własnych zapatrywań, zyskał takie znaczenie i stał się wielkim w Kościele Chrystusowym. A Ewangelja głosi o nim przez wszystkie wieki, że był "mężem sprawiedliwym", mimo, że nie chwalił się ze swego poświęcenia, z prac i trudów, podejmowanych dla Jezusa.