75 lat temu - i dziś

Dnia 11 b. m. mija 75 lat od chwili, kiedy to w czwartek przed niedzielą zapustną w pobliżu miasteczka Lourdes (wym. Lurd) troje dzieci wybrało się do lasu po suche gałęzie na opał dla biednej rodziny Soubirous (wym. Subiru). Gdy dwoje z nich zajęło się zbieraniem drew, chorowita i jak na 14 lat - drobniutka i wątła Bernadetta Soubirous ujrzała zjawę - "Panią" w białych szatach, stojącą u wejścia do pobliskiej groty. Kiedy się przyglądała zjawisku, niewypowiedziana słodycz i błogość napełniły jej duszę dziecięcą.

W powrotnej drodze, zapytana, zwierzyła się swym towarzyszkom z widzenia, a w domu matce. Rodzice zakazują jej chodzić do groty. Po trzech dniach atoli zakaz cofają, a Bernadettę jakby coś ciągnęło do groty. Więc znów idzie.

"Pani" się zjawia i poleca jej przychodzić przez 15 dni i odmawiać Różaniec wraz z towarzyszkami.

A wieść o zjawieniach "Pani" - jak ją nazywało dziewczę, nie wiedząc, kim Ona jest, a tylko przeczuwając, że to Najśw. Dziewica - gruchnęła po mieście i okolicy, wywabiając do skał Massabielskich liczne rzesze, tak pobożnych, wierzących święcie, że to Matka Boska się ukazuje, jak i niedowiarkowi wolnomyślicieli, chcących na sprytnem oszustwie przyłapać biedne dziecko, jak wreszcie i pospolitych gapiów, żądnych sensacji, których nigdzie nie brakuje.

Miesza się w to policja, złożoną właśnie z niedowiarków i zgóry srogo usposobiona do wszystkiego, co nadprzyrodzone. Zabrania chodzić dziewczęciu do groty, zarzucając zakłócanie porządku publicznego przez robienie zbiegowiska. - Ale przecież ja nikogo nie zwołuję, oni sami przychodzą - odpowiada z prostotą pastuszka. Stają więc bezradni wobec faktów.

W szeregach ludzi, nie dających zrazu wiary w objawienia, znajduje się duchowieństwo, kierujące się roztropną przezornością, aby nie udzielić przedwcześnie swej aprobaty jakiemuś dziecinnemu przywidzeniu. Gdy więc Bernadetta, spełniając rozkaz "Pani", przedstawiła ks. proboszczowi Jej wolę, że na tem miejscu ma stanąć kaplica, aby lud mógł się tu modlić, ksiądz zażądał jakiegoś dowodu mocy tej "Pani", aby mógł wiedzieć, kim Ona jest, jeśli ma starać się o wystawienie kaplicy. Zażądał, by np. dzika róża, która u wejścia do groty podobno rośnie, zakwitła w lutym.

Dziecko opowiedziało o tem "Pani", a Cudowna Istota uśmiechnęła się na to, ale nie rzekła ani słowa. "Potem powiedziała mi, abym się modliła za grzeszników - opowiada ks. proboszczowi Bernadetta - i kazała mi wejść do groty i trzy razy zawołała: Pokuty! pokuty! pokuty! a ja to powtórzyłam, czołgając się na kolanach aż do środka groty."

Otaczające ją osoby słyszały, jak bardzo wyraźnie wymawiała te słowa: "Pokuty! pokuty! pokuty!" Po kilku chwilach odeszła do miasta, otoczona tłumem ludzi.

Róża nie zakwitła, bo inną była wola "Pani". Ale ze skały wytrysło cudownie źródło, które do dziś bije, a woda zeń leczy nieuleczalne choroby, czem właśnie Lourdes rozsławiło się po całym świecie[1].

Nie mamy zamiaru przytaczać opisu cudownych objawień Tej, Która w kilka dni później Sama powiedziała, kim jest, mówiąc: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Chcieliśmy tylko wspomnieć o nich z okazji 75 - letniej rocznicy pierwszego objawienia.

I zwrócić uwagę na to polecenie modlitwy za grzeszników i potrójne wołanie:

Pokuty! pokuty! pokuty!

Bo oto w całej pełni roztoczył przed nami swój wyuzdany przepych władca potężny, któremu tysiące dziś składają hołdy, służąc niewolniczo i niosąc w ofierze pieniądze i zdrowie, liczne czuwania nocne i inne "dary".

Władcą tym, przed którego obliczem ludzie się upadlają, zapominając swej godności ludzkiej i któremu składają bałwochwalczą cześć i usługi niosą ofiarne - jest karnawał.

Pomyślmy, ile nocy nieprzespanych; ile zmarnowanego grosza na zbytkowne a często nieskromne stroje, pijatyki i bezwstydne, nie raz połączone z orgjami, zabawy; ile serc obrabowanych z niewinności

Lourdes
Bazylika w Lurd.

i zatrutych jadem rozpusty; ile spokoju zamąconego; ile najświętszych węzłów potarganych; ile zrujnowanego bezpowrotnie zdrowia młodych istot; a przedewszystkiem ile to grzechów, podłości, wyuzdania - rozbryzguje w te dni, w których o wielu chrześcijanach możnaby myśleć, że swej godności i charakteru chrześcijańskiego się wyrzekli - bo żyją niczem najciemniejsi poganie.

A te kosztowne hulanki, te rozwydrzone zabawy, te pijatyki mają powodzenie nie kiedyś w dobrych, błogich czasach, ale dziś, w okresie srożącego się kryzysu, gdy miljony głodne i zmarznięte na próżno wyciągają wyschniętą dłoń po pracę lub wsparcie...

Trudno opisywać ohydę i niemoralność takich faktów w obliczu tak strasznej rzeczywistości. Ból gryzący dławi w gardle.

Pokuty! pokuty! pokuty!

To wołanie Niepokalanej niech rozebrzmi we wszystkich duszach, które się do wyznawstwa Chrystusa przyznają. Bowiem ten nakaz jest dziś może jeszcze bardziej na czasie niż przed 75 laty.

Zwłaszcza my, członkowie "Milicji Niepokalanej", których zadaniem głównem jest modlitwa za grzeszników, ujmijmy pobożnie Różaniec w dłoń i - nie czekając W. Postu - pokutę czyńmy.

Niechaj noga żadnego rycerza Niepokalanej i żadnej rycerki nie stanie na tych wyuzdanych balach maskowych i niemaskowych, niech każdy, co się zwie uczniem Chrystusa, dzieckiem Marji, pamięta o swej godności wysokiej, niech nie kala duszy i serca niską zmysłowością, pijaństwem, bezwstydem.

Niechaj każdy pamięta, że nędza dzisiejszych dni - to kara za grzechy, za miękkość życia, za brak serca dla biednych, za zapomnienie o przykazaniach Bożych, za deptanie Najświętszej Woli Stwórcy.

Więc do pokuty, rycerstwo Marji! Okażmy, żeśmy godni tego zaszczytnego miana: rycerzy Niepokalanej, że rozumiemy nasz cel i zadania, jako rycerstwo Tej, Która żąda od nas modlitwy za grzeszników i pokuty.

Poprzez ciąg 75 - ciu lat woła na Was, Czytelnicy, biała Pani, Niepokalana Dziewica z groty lurdzkiej:

Pokuty! pokuty! pokuty!

[1] Z tego właśnie źródła sprowadzamy wodę do Niepokalanowa i rozsyłamy wszystkim proszącym o nią. Opłaty nie pobieramy żadnej, przyjmując tylko dobrowolne ofiary na pokrycie kosztów sprowadzenia wody i przesyłki.