Dwulicowość masonerii

Tymi samymi słowami, którymi zabezpieczył Chrystus Pan Kościołowi Swemu stałość i niespożytość - tymi samymi zapowiedział prześladowania, jakie ze strony potęg piekielnych spotykać go miały: "...zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go". I spełniły się słowa Boskiego Zbawiciela w zupełności: Kościół św. od zarania swego istnienia aż po dzień dzisiejszy nie drogą spokojną, usłaną zielenią radości i kwieciem rozkoszy, kroczy - nie, on po spienionych falach gwałtownego oceanu, wśród burz i nawałnic, błyskawic i grzmotów płynie.

Zażarcie walczą z Kościołem katolickim potęgi piekła. One to wzniecają prześladowania, zaszczepiają wewnątrz herezje i schizmy; ale najwidoczniej potęgą piekła do walki z Kościołem uzbraja się masoneria - ta, co ku Bogu i wszystkiemu co Boże wściekłą nienawiścią zionie, a szatanowi - przynajmniej po niektórych lożach - cześć najwyższą oddaje.

Iście piekielne to zrzeszenie: tajemniczość, obłuda i mydlenie oczu, to jego nieodłączne cechy. Przysięga straszliwa połączona z groźbą okrutnej, w razie jej złamania, zemsty, sekretów masońskich tak strzeże przed wyjawieniem, że choć masoneria już dwa wieki mocno zorganizowana istnieje, to wciąż jeszcze jest czymś, o czym mówić trudno: terra ignota - ziemia nieznana.

A z zewnętrznego wyglądu i z hałaśliwie głoszonych zasad należytego wyobrażenia wyrobić sobie o niej nie można, gdyż pragnie ona uchodzić za stowarzyszenie humanitarne, oświatowe, a nieraz nawet religijne. Trzeba dopiero zedrzeć zasłonę, kryjącą jej jądro - nie da się w zupełności, więc chociaż rąbek jej odchylić - a ukaże się potwór ohydny, zażarty wróg Boga, a tym samym wróg wszelkiej religii, moralności i porządku: prawdziwa potęga piekła.

A przecież masoneria Boga wielbić każe, przecież o Wielkim Budowniczym świata tyle mówi! - Tak, Imię Boże w statutach masonów i w ich lożach rzeczywiście widnieje, ale chyba na to, aby zniewagę odbierać. Posługują się Nim masoni, by nowych, a nieobeznanych jeszcze zwolenników zbytnio nie zrażać, lecz oszukiwać ich i przyciągać do siebie, a potem dopiero z szatańską przewrotnością i złośliwością powoli otwierać im na wszystko oczy, a właściwie zamykać je - zamykać na prawdę, dobro i wszelkie nadziemskie ideały.

Jest w lożach masońskich świetlista litera G, ale jedynie dla członków nieobeznanych jeszcze ze stanem rzeczy, co na lep obłudy ledwie że złowić się dozwolili, oznacza ona Boga (ang. God); wolnomularze wyższych stopni przeważnie w literze tej uwielbiają inicjał Geometrii, którą najbardziej ze wszystkich nauk szanują, gdyż ma najbliższą styczność z murarką.

A W. Budownik świata? Wielki Wschód belgijski w r. 1866 otwarcie wyznał, jak wyrażenie to rozumie: "Jeżeli idea Boga występuje w lożach pod nazwą W. Budownika świata, to w tym wyrażeniu przechowuje się tylko tradycja zakonu (tj. masonerii), ale przez to W. Wschód nie myśli narzucać jakiegoś dogmatu". Nierównie rozsądniej zatem postąpiła sobie masoneria francuska zastępując artykuł I ustawy wolnomularskiej, mówiący o W. Budowniku świata, tymi słowy: "Zasadą wolnomularstwa jest zupełna wolność sumienia i solidarność ludzka". Ulękły się takiego zaprzeczenia Boga loże innych krajów, niektóre zerwały nawet z masonerią francuską stosunki - ale uczyniły to jedynie dla niezrażania sobie nie dość jeszcze przekształconych członków.

A jeśli masoneria takie stanowisko zajmuje wobec wiary w Boga, tego fundamentu wszelkiej religii i zdrowej moralności, to już i dowodzić nie potrzeba, że religia i głębsza moralność miejsca tam mieć nie może. Bo i jakie są zapatrywania, jaka nauka masonów o religii?

Tu znowu z podwójną spotykamy się odpowiedzią. Na zewnątrz masoneria, zależnie od środowiska społecznego, w jakie korzenie zapuścić usiłuje, różnorodne hasła o religii głosi. Potrafi ona przybrać maskę katolicyzmu, protestantyzmu, judaizmu itd. W Hiszpanii i Portugalii, gdzie katolicka cześć zewnętrzna szczególny szacunek wzbudza, masoneria do niedawnego czasu pozwalała swym członkom na zapisywanie się do bractw kościelnych, branie udziału w procesjach itp. Nasze znów polskie wolnomularstwo, jakoże w naród Matce Najśw. całem sercem oddany się wkorzeniało i w nim rosło, cześć do Matki Bożej zwykle wysoko sobie ceniło - loża "Różanego Krzyża" od członków swoich nawet tej czci koniecznie się domagała. Ale było to postępowanie jeno czasowe, pokąd jad w serca i umysły obałamuconych zwolenników chytrze wlewany, tych świętych uczuć nie wyziębił; gdy tylko uznała masoneria, że takie kompromisy nie są już niezbędne, wyrzucała lub przerabiała tolerowane z początku zwyczaje. I tak kult Matki Bożej, po niektórych lożach polskich po dziś dzień utrzymywany, stał się już kultem nie Marii, lecz indyjskiego słowa Maya, które oznacza duszę ludzką - a więc kultem siebie. - Krzyż, którym się masoni również posługują, to loża pogrążona w żalu, gdy ją bracia fałszywi zdradzają; a napis na nim INRI. nie oznacza już słów "Jezus Nazarenus Rex Iudaeorum" (Jezus Nazareński Król żydowski), ale "lgne Natura Renovatur Integra" (ogniem cała natura się odnawia). - A Biblia? I ona w lożach masońskich zaszczytne zajmuje miejsce, ale nie jako słowo Boże, objawione! W chwili stosownej masoni wtajemniczają swych członków, że Biblia, to jeno symbol wiary, podobnie jak może nim być pogański Koran, Księgi Wedy, lub Zendawesta. A na czym polega ta wiara? Oto, na tym jedynie, że świat cały jest jakby Biblią olbrzymią i podczas gdy Stary Testament naturę materialną, niedoskonałą, Nowy ludzką naturę, doskonałą wyobraża. I w tym znaczeniu jedynie Pismo Boże jest dla masonów święte, dlatego tylko oni je sobie cenią, w lożach umieszczają - choć niektóre z nich już zupełnie je odrzuciły, a w miejsce Biblii za symbol przyjmują księgę konstytucji.

Więc ostatecznie czy masoneria uznaje jakąkolwiek religię? Śmiało można powiedzieć, że nie, bo wszelkie pozory religijności, jakimi nieraz jeszcze się osłania, to jedynie wysunięta na widok ogólny przynęta, na jaką ma się ułowić serca ludzkie z natury i wychowania lgnące do religii i do Boga. Religia masonerii, to - jak głoszą już teraz po większej części otwarcie - religia całej ludzkości, mająca za cel kult tejże ludzkości. Dla czci Boga miejsca nie ma w niej zupełnie: "Bogowie - pisze pewne czasopismo masońskie (Rivista della, massoneria italiana) - Bogowie idą precz, a z nimi powagi oparte na prawie Bożym. Teraz prawem jest wola ludzkości!"

Na takiej religii, a raczej jej parodii, osnuta moralność pewnie, że zbyt szczytną również być nie może. Wszelkie obowiązki względem Stwórcy i Ojca naszego w niebiesiech będą nie tylko usunięte, ale nawet przybiorą miano niemoralności. Dobrem zwać się będzie jedynie to, co ludzkości w doczesnej pielgrzymce przynosi korzyści - modlitwa i ofiara, grzechem, złem. Ale i tych, już tak niskich, zasad moralności masoni w praktyce się nie trzymają - chyba, że pod mianem "ludzkości" rozumieją oni wyłącznie swą szatańską sektę? Tak to zgoda!

Za największego wroga swego uważa masoneria (zupełnie słusznie) Kościół św. katolicki - i z całą zajadłością zwalcza go i mu szkodzi. I z boleścią wyznać trzeba, że pracuje ze skutkiem, zniszczenie szerzy wielkie. "Wolnomularstwo - świadczy historyk Guericke - wywarło niezmierny wpływ na zniszczenie pozytywnego chrześcijaństwa, które swym młotem usiłowało rozbić na tysiące kawałków". Bronią, jakiej używają masoni do walki z Kościołem, jest nie tyle przekonywanie rozumów, jak raczej każenie woli, zaszczepianie wszędzie grzechu i zepsucia, bo nauczyły ich dzieje, że żadna broń nie zadaje Kościołowi tak ciężkich ciosów, jak właśnie ta podła. "Katolicyzm - pisze Vindice jeszcze 1848 r. - podobnie jak monarchie, nie boi się najostrzejszego nawet sztyletu; ale te obydwie podstawy porządku społecznego mogą się zawalić pod ciosami zepsucia. Nigdy więc nie przestawajmy psuć... Zostało postanowione w radach naszych, że już nie chcemy chrześcijan; nie róbmy więc męczenników, ale rozpowszechniajmy zepsucie w tłumach. Niech je wchłaniają w siebie wszystkimi pięcioma zmysłami, niech je piją, niech się nim nasycą... Zepsujcie serca, a nie będzie już katolików!"

Zepsucie to starają się masoni wszczepiać już w młode, czułe serca dziecięce; przejąć nim szkoły, aby każdy uczeń wraz z nauką przyswajał sobie zasady podłe i niskie, które by mu już nigdy nie dozwoliły wzlecieć na jasnych skrzydłach miłości Boga i bliźniego ku religii i moralności. "Zostawcie na boku starość i wiek dojrzały; zwróćcie się do młodzieży, a jeżeli to możliwe, nawet do dzieci" - oto mowa instrukcji Wysokiej Wenty.

Zbyt długo i zbyt boleśnie byłoby wymieniać wszystkie sposoby, jakimi masoni zdobywali sobie szkoły i zepsucie w serca i umysły młodociane tam zasiewali, a jeszcze boleśniej byłoby śledzić przerażające skutki ich szatańskich zabiegów. Wspomnijmy tylko na przedwojenną Francję, gdzie całą rozkoszą rwącego się do życia młodzieńca był ohydny, zwierzęcy romans; gdzie niejednokrotnie ostatnie słowa złożonego na łożu boleści "dziecka czasu", tuż przed zgonem wypowiadane, bywały sprośne i wstrętne - niech powie ta Francja nieszczęśliwa, co z jej dzieci po szkołach uczyniła podła masoneria...

Charakterystyczną również i nieodłączną cechą masonerii jest zaciekła nienawiść do Papiestwa. Usunąć Ojca św. z Rzymu, a na szczytach Watykanu zatknąć masońską chorągiew - oto gorące pragnienie wolnomularzy, które nieraz już wyrażali. I czyż można się dziwić tej ich nienawiści? Przecież bez Piotrowej Stolicy nie byłoby Kościoła, który na tej niewzruszonej opoce spoczywa; bez Kościoła zaś i religia i moralność i wszystko co Boże w przepaścistą otchłań runąć by musiało - a tak cele masonerii już byłyby osiągnięte! I to właśnie tłumaczy nam, dlaczego nienawiść ta nie zwraca się z równą siłą do protestantyzmu, i judaizmu lub innych religii, jak właśnie do katolickiego Kościoła - tam nie ma przecież niezachwianego fundamentu, więc i bez podważania gmachy te z czasem runąć muszą - o ile swym rozstrojem wewnętrznym i wypaczeniem idei już nie runęły.

Na zakończenie pozwolę sobie jeszcze przytoczyć za ks. bpem Pelczarem 12 punktów, które masoński dziennik "Gazetta di Torino" podaje jako "minimum" (co najmniej) żądań masonerii w każdym państwie:

1) Miejsce sakramentu Chrztu zajmuje ceremonia cywilna przed naczelnikiem gminy.

2) Pierwszą Komunię dzieci znosi się; zamiast niej urządza się bal dla dzieci.

3) Śluby małżeńskie mają być zawierane nie w kościele, ale wobec władzy świeckiej, która zarazem zaprowadza rozwody, a nie ma przeszkadzać wolnej miłości.

4) Chorym nie udziela się żadnych Sakramentów, natomiast otrzymują oni pociechę od masonów.

5) Pogrzeby nie mają żadnej cechy religijnej, a zwłoki wszystkich mają być spalone.

6) Chłopców i dziewczęta wychowuje się wspólnie w szkołach, aby ich zawczasu przyzwyczajać do wolnej miłości i usunąć niedorzeczną przez katolików wprowadzoną, wstydliwość.

7) W szkołach znosi się naukę katechizmu i wyklucza się z nich nauczycieli wierzących. Trzeba za pomocą praw odebrać ludom cechę chrześcijańską, ograniczyć działalność kleru i dążyć do zgubienia Kościoła.

8) Zakony i Kongregacje zakonne mają być zniesione, a ich majątek skonfiskowany i oddany pod zarząd masonów.

9) Zakłady dobroczynne i wszelkie zasiłki dla ubogich wyjmuje się z pod wpływu religii; natomiast masoneria zorganizuje dobroczynność jako pomoc bratnią.

10) Ministerstwo wyznań znosi się.

11) Kalendarz chrześcijański zastępuje się kalendarzem cywilnym, a zamiast Imion świętych umieszczone będą nazwiska mężów, zasłużonych w walce z Kościołem.

12) "Braci" masonów trzeba popierać w całym życiu społecznym, a natomiast ich przeciwników zwalczać wszelkimi [wszelkiemi], choćby niegodziwymi, środkami.

Oto ich żądania! Tłumaczenia i oceny one nie potrzebują, gdyż każde z nich już samo siebie sądzi.


Uwaga: O sposobach zwalczania masonerii - w numerze kwietniowym.