Trudności religijne
Drukuj

PYT. Czy strojenie się, pudrowanie, trefienie włosów jest grzechem?

ODP. Sprawa to stara jak świat. Odkąd istnieje rodzaj niewieści, odtąd jest znana i skłonność do stroju. Już Izajasz gromił niewiasty izraelskie za przepych i zbytki w ubraniu: "Przeto, że się wyniosły córki syjońskie, a chodziły wyciągnąwszy szyje i pomrugując oczyma chodziły i pląsały i postawnym krokiem postępowały; obłysi Pan wierzch głowy córek syjońskich, Pan włosy ich obnaży. Onego dnia odejmuje Pan ozdobę trzewików i guzy ozdobne i łańcuchy i naszyjniki i naramienniki i zawoje i przedzielnice i nagolenice i łańcuszki i jabłuszka wonne, i nausznice, i pierścionki, i drogie kamienie na czole wiszące, i szaty odmienne i płaszczyki i szale i szpilki i zwierciadła i rąbeczki i przepaski i letniki. I będzie... zamiast paska - powróz, zamiast kędzierzawych włosów łysina, i zamiast koszulki włosiennica" (Iz. 3, 16-25). Ta skłonność przesadna do strojów to jedna z głównych wad niewieścich. Najmniejsza szkoda stąd wynikająca, to strata czasu. Powiedział ktoś, że niewiasty ogółem połowę życia poświęcają na strojenie się.

By dobrze odpowiedzieć na postawione pytanie musimy niejedno rozróżnić. Jest strój umiarkowany i nieumiarkowany, przyzwoity i nieprzyzwoity. Przytem i to należy wziąć pod uwagę, w jakim celu ktoś stara się o piękny wygląd ciała. Jeśli ktoś umiarkowanie, odpowiednio do swojego stanu w granicach przyzwoitości stara się o dobry swój wygląd zewnętrzny, to nie ma w tem żadnego grzechu. Zwłaszcza, jeśli chodzi o to, by przez te różne środki naturalne, pokryć jakieś swe braki czy wady fizyczne, które mogą drugich razić, to takie staranie jest nawet wskazane. Więc także pudrowanie twarzy, trefienie włosów samo przez się nie jest wcale grzechem.

Strojenie się wtedy staje się grzechem, gdy jest nieumiarkowane, ponad stan, albo gdy wykracza z granic przyzwoitości, skromności, albo wypływa z jakiejś nieszlachetnej pobudki n. p. by innych pobudzić do namiętności, do grzechu. Z tych różnych powodów, wiele dziewcząt i niewiast współczesnych w gonieniu za strojem grzeszy nieraz nawet ciężko. Niejedna stroi się, ale nie ze swego, inna ze swego, ale ponad własny stan, ponad stan jej rodziny, inna przekracza granice skromności, jeszcze inna ma przytem jakieś złe zamiary, by kogoś skusić i do złego pobudzić".

Zresztą nawet wtedy, gdy strojenie się. nie jest wcale samo przez się grzechem, jest przynajmniej niepotrzebnem marnowaniem czasu, niepotrzebnem wydawaniem grosza. Na cóż poprawiać dzieło Stwórcy, tak już w sobie piękne, jakim jest człowiek. Czyż najlepszą ozdobą każdej twarzy nie jest czerstwy wygląd, naturalny rumieniec, oko jasne, wesołe, czoło pogodne, skromność chrześcijańska? Nawet małoletnie dzieci rozumieją to lepiej niźli wielu starszych.

W jednem ze szpitali stołecznych leżał chłopczyk 7-8 letni. Przechodził poważniejszą operację. Gdy już było lepiej i po operacji zaczął przychodzić do siebie, mamusia chciała go odwiedzić. By zrobić na nim jak najlepsze wrażenie i okazać swą radość z jego powrotu do zdrowia, wystroiła się jak umiała, upudrowała, wybieliła. Zapowiedziano dziecku, że mamusia do niego przychodzi. Chłopczyk ucieszył się i oczekiwał niecierpliwie. Lecz zaledwo weszła, zakrył sobie oczy i zawołał: mamusiu, co z ciebie zrobili? Tak cię pomalowali. Matka starała się uspokoić go, wyperswadować, ale nie dał sobie mówić. "Idź, idź, mamusiu umyj się, nie mógłbym na ciebie patrzeć". Poszła i umyła się. Wchodzi poraz drugi - a chłopczyk znowu powiada: mamusiu, jeszcze pod oczami masz takie czarne plamy, idź umyj się jeszcze raz. Poszła i obmyła się, i dopiero teraz był malec zadowolony. Arcymądre dziecko.