Bierzmy przykład!
Drukuj

X. Karol Harmuth opowiada w "Katolickiej Gazecie Kościelnej" (Berlin) takie zdarzenie:

Od szeregu lat łączy mnie serdeczna przyjaźń z pewnym młodym człowiekiem, który w obecnych warunkach znajduje się w bardzo trudnem materjalnie położeniu. Bawił on przez dłuższy czas na studjach we Francji i Szwajcarji, posiadł więc znakomicie w słowie i piśmie język francuski i po powrocie do kraju starał się o zdobycie drobnej choćby pomocy finansowej dla świeżo założonej przez się rodziny przez dokonywanie tłumaczeń z literatury francuskiej.

Obecnie jednak naogół mało się książek tłumaczy, a zresztą ludzi znających doskonale obce języki jest dziś w Niemczech bez liku. Nie mógł więc liczyć na żadna robotę - i na żaden z tego źródła dochód.

Aż pewnego dnia uśmiechnęło mu się szczęście.

Jakiś nakładca przesyła mu do tłumaczenia książkę francuską, żąda natychmiastowo podjęcia pracy i przyrzeka honorarjum 500 marek (przeszło 1000 złotych).

Młody człowiek zabiera się zaraz do czytania powieści i widzi, że jej treścią - najgorszy erotyzm i granie na najniższych instynktach człowieka.

Chwila wahania i walki! Pięćset marek to dziś dla niego majątek cały - jeśli on odrzuci ofertę, setki innych ją przyjmą.

A jednak! Nie! Przeciw głosowi sumienia katolickiego nie pójdzie! W każdym razie nie on będzie tym, co pokala język ojczysty tym nowym brudem, nie on przyczyni się do zjawienia się takiego "świństwa" na półkach księgarskich! Jest przecież katolikiem wierzącym, konsekwentnym!

Młodziutka małżonka przyłącza się do jego zdania. Dziś jeszcze odsyła więc książkę z dopiskiem, że takiej nędzoty moralnej tłumaczyć nie może.

Lecz - czy jeszcze kiedykolwiek ów księgarz obdarzy go jakaś robotą?

Wątpić należy!

Czy to jednak nie imponujące!

"Pod Zn. Marji"


Królowo moja, Marjo, nie zezwól na to, abym zgrzeszył; uproś mi raczej śmierć i tysiąc śmierci, niżbym miał znów utracić łaskę Twojego Syna. św.

ALFONS LIGUORI.