Podziękowania
Drukuj

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

WARSZAWA, dnia 11 sierpnia 1931 r. (59-32)

Mąż mój od dnia ślubu t. j. od 19-tu lat nie był u spowiedzi i wogóle do kościoła zaprzestał uczęszczać. Nie pomogły tu ani namowy, ani zachęcenia. Ostatnich 8 latach zachorował ciężko, a gdyśmy wspomnieli, że chwila niebezpieczna trzeba księdza poprosić, to nawet mówić nie pozwolił sobie o tem. Byłam tem bardzo zrozpaczona. Stan zdrowia zaczął się pogarszać. Sprowadziłam doktora, który stwierdził, że stan jest bardzo niebezpieczny. Nie widząc znikąd żadnego ratunku, uciekłam się do Matki Najśw. I oto po jakimś czasie mąż pyta się gdzie żona, jedna pani odpowiedziała, że pan jest bliskim śmierci, a spowiadać się nie chce dlatego żona płacze. Wtedy on mówi, że właśnie on chce się wyspowiadać. I rzeczywiście wyspowiadał się, przyjął Pana Jezusa i ksiądz dysponował go na śmierć, a gdy na drugi dzień odwieziono go do szpitala, już nie był przytomnym. Dziękuję więc Matce Najśw. za to, że wyjednała mężowi łaskę spowiedzi i pojednała go przed śmiercią z Synem Swoim.

N. N.

NAJ. POBIKRY, dnia 17 listopada 1931 r. (60 - 32).

Jak wielka i bezgraniczna jest miłość naszej najlepszej Matki dla nas, niegodnych Jej dzieci, niech świadczą otrzymane łaski:

W 1913 r. zachorowałem w wojsku na ostre zapalenie ślepej kiszki. Operowano mnie szczęśliwie. W 1915 r. będąc na froncie złamałem sobie obojczyk oraz ogłuchłem na lewe ucho, z którego prawie przez dwa lata ciekła mi materja.

- Wyzdrowiałem z tego. W 1919 r. zachorowałem na tyfus plamisty. Leżałem w Moskwie w szpitalu, gdzie gorąco modliłem się do Matki Najśw., by pozwoliła mi jeszcze widzieć się z mymi najbliższymi. Nie wstając z łóżka szpitalnego, zachorowałem na zapalenie płuc oraz trambol żył w lewej pachwinie, wskutek czego noga była bezwładna. Doktor radził odjąć nogę po kolano, ale nie pozwoliłem. Wracając do rodziny, do Ufy, zachorowałem w drodze na tyfus powrotny, zapalenie nerek i malarję. Na te choroby leżałem w domu, gdzie już na śmierć byłem dysponowany. Wyzdrowiałem jednak jeszcze. Znowu w 1920 r. byłem w więzieniu bolszewickiem jako zakładnik Polski. Wyszedłem zdrów z niego. Wracając w 1921 r. z rodziną do wolnej już Polski, koło Samary zachorowałem na cholerę; ta była najstraszniejszą ze wszystkich chorób, jakie kiedykolwiek przechodziłem. Jednak i tu Matka Najśw. nie opuściła mnie - wyzdrowiałem.

Obecnie jestem zdrów i czuję się szczęśliwym. We wszystkich moich cierpieniach zawsze pamiętałem o Marji Niepokalanej, wierząc silnie, że Ona nie pozwoli, bym marnie zginął gdzieś na obczyźnie. Za te wszystkie otrzymane łaski niech będzie największa cześć Marji Niepokalanie Poczętej.

L. i F. Pomiankowscy

WARSZAWA, dnia 30 grudnia 1931 r. (61 - 32).

Przez 5 lat pożycia małżeńskiego mąż mój okropnie się ze mną obchodził: nie miał dla mnie żadnego szacunku, przyczepiał się do błahostek i wywoływał często kłótnie. Z tego powodu zawsze byłam zdenerwowana i mocno przygnębiona moralnie. Ostatnio wyraził mi tak wielką nienawiść, że postanowił się ze mną rozejść, i mówił, że jeżeli mu nie podpiszę rozwodu, to przejdzie na ewangelicyzm i tym sposobem uwolni się ode mnie. Przejęłam się tem bardzo, tembardziej, że pozostałoby mi dwoje maleńkich dzieci, z któremi w dzisiejszych czasach skazanąbym była na ostatnią nędzę. Widząc w "Rycerzu Niepokalanej" ile ludzi dziękuje Matuchnie Najśw. za uzyskane od Niej łaski, udałam się i ja do Tej Pocieszycielki strapionych. Gdym otrzymała Cudowne Medaliki, jeden z nich zaszyłam do ubrania męża, odbyłam spowiedź św., zamówiłam Mszę św., która odprawiła się przed ołtarzem Matki Bożej i zaczęłam odmawiać nowennę do M. B. Niepokalanego Poczęcia. I oto już na czwarty dzień nowenny, najniespodziewaniej w świecie, kiedy mąż wieczorem wrócił do domu, sam bardzo łagodnie przemówił do mnie w sprawie załatwienia kwestji podatku w Urzędzie Skarbowym, co przyczyniło się do zaniechania przykrych dysput na temat rozejścia się.

Niech będą serdeczne dzięki Matuchnie Najświętszej za wysłuchanie mej prośby. Oddaję się razem z dziećmi całkowicie pod Jej macierzyńską opieką. (of. 20 zł.)

J. P.

..........., dnia 7 stycznia. 1932 r. (62 - 32).

W marcu ub. r. zapadłem poważnie na zdrowiu. Miałem dokuczliwe boleści w krzyżach, straciłem zupełnie apetyt i chęć do pracy. Leczyłem się u różnych lekarzy lecz bez żadnego skutku. Coprawda zalecali mi wyjazd na kurację - ja jednakże nie miałem odpowiednich środków finansowych na to. Zamiast szukać; Pomocy u Najwyższego, brnąłem w grzechach, szukając zadowolenia w rozpuście.

Pewnego razu, gdy już straciłem zupełnie ufność w Boga, przyniósł mi listonosz "Rycerza". Mimowoli zacząłem go przeglądać. Zatrzymałem się dłużej na podziękowaniach, z których dowiedziałem się o niezmiernej ilości łask, jakiemi Niepokalana obsypuje Swych wiernych. Postanowiłem i ja zapukać do Jej Serca, przyrzekając również ogłosić w "Rycerzu" podziękowanie, jeżeli mnie wysłucha. Odprawiłem jedną i drugą nowennę - lecz żadnej poprawy. Nie upadałem jednak na duchu - odprawiłem trzecią nowennę. I oto pewnego dnia, szef mój, widząc moje nadwątlone zdrowie udzielił mi wakacyj, przeznaczając pewną sumę na kurację, która dodatnio na zdrowie moje wpłynęła. Ale cóż - powróciwszy do zdrowia, zapomniałem o ślubie, jaki złożyłem Niepokalanej, i zamiast dziękować za udzielone łaski, grzeszyłem jeszcze więcej. Nawet wielkanocnej spowiedzi nie odprawiłem. Jednakże Niepokalana drwić ze Siebie nie pozwoli. Od tygodni bowiem spostrzegłem, że dawna choroba się wraca i to mi przypomniało mój ślub. Spieszę zatem podziękować Niepokalanej publicznie i prosić o dalszą opiekę, (of. 20 zł.)

"Uratowany"

LWÓW, dnia 9 stycznia 1932 r. (63 - 32).

Kreślę tych parę słów, bo uczyniłam ślub, że gdy Matka Boska mnie wysłucha, ogłoszę to w Jej "Rycerzu".

Siedmioletni mój syn przechodził w październiku ub. r. operację migdałka nosowego, po której dostał tak silnego krwotoku, że wezwany lekarz w żaden sposób nie mógł zatamować. Miotana rozpaczą, westchnęłam z wielką ufnością do Niepokalanej: "O Matko Boska, zmiłuj, się nad mojem dzieckiem! I oto dziwna rzecz stała się, bo dziecko krztusząc się, wypluło ostatnie skrzepy krwi, tak, że dalsze leczenie można już było prowadzić bez przewidywanej powrotnej operacji, która była nieodwołalną. Dziękując za poważna łaskę Matce Boskiej, polecam nadal Jej opiece mego jedynego syna. (of. 7 zł.)

Stefanja Sawarynowa

WILNO, w lutym 1932 r. (64 - 32).

Przed rokiem groziła mi b. ciężka operacja. Kuracje żadne nie pomagały, wobec tego dnia 9 maja ub. r. musiałam się jej poddać. Operacja ta, jakkolwiek ciężka, udała się. Jednak na drugi dzień stan mój bardzo się pogorszył, serce odmawiało posłuszeństwa. Mimo rozmaitych zabiegów, stan był beznadziejny. W ciągu tych kilku dni zmagania się ze śmiercią, kiedy tchu mi brakło, a pot śmiertelny zraszał mi skronie, w najwyższej rozpaczy, ale z gorącą wiarą, nie mogąc inaczej się modlić, powtarzałam słowa: "Matko Niepokalana, ratuj mnie! Matko Nieustającej Pomocy, nie opuszczaj mnie!" I oto Ta najlepsza Uzdrowicielka chorych wysłuchała próśb moich. Po 4-tygodniowym pobycie w klinice wróciłam do domu i w krótkim stosunkowo czasie odzyskałam zdrowie. Za tę wielką łaskę, że Matka Najśw. pozwoliła mi żyć jeszcze dla dobra mych dzieci, składam Jej gorące podziękowanie i całą moją rodzinę w Jej opiekę polecam. (of. 5 zł.)

Alina Sarosichowa

SKARSZEWY, w lutym 1932 r. (65 - 32).

W sierpniu 1930 r. wytoczono mi postępowanie dyscyplinarne. W dniu 6. VI. 1931 r. dopiero przyszło do ustnej rozprawy przed sadem dyscyplinarnym I-szej instancji w Toruniu, na której zapadło orzeczenie dyscyplinarne na przeniesienie mnie w stały stan spoczynku z ukróceniem o 5% zaopatrzenia emerytalnego.

W tym czasie poznałem "Rycerza Niepokalanej" i otrzymałem medalik Niepokalanej, od którego to czasu odmawiałem wraz z cała rodziną modlitwy do Niepokalanej i św. Antoniego. Sprawa moja po orzeczeniu przedstawiała się dla mnie nadzwyczaj niekorzystnie, ufny jednak w pomoc Bożą za przyczyną Niepokalanej i św. Antoniego zrobiłem przyrzeczenie, że gdy proces wygram, złożę ku większej czci Niepokalanej ofiarę, oraz ogłoszę publicznie podziękowanie. I oto 6. XI. 1931 r. przed II-gą instancją sądu dyscyplinarnego w Poznaniu zostałem od wszelkich czynionych mi zarzutów uwolniony od winy i kary.

Wierzę mocno, że taki wynik procesu ubłagała mi u Boga Matka Jego Niepokalana wraz ze św. Antonim, za co składam Tym drogim Orędownikom niniejsze podziękowanie, wywiązując się z danego przyrzeczenia. (of. 40 zł.)

Edmund Dominiczak
burmistrz w st. sp.

OŁYKA, dnia 4 lutego 1932 r. (66 - 32).

Od dłuższego czasu cierpiałem na gruźlicę płuc i mimo różnych zabiegów lekarskich czułem się gorzej. W pierwszych dniach stycznia b. r. dostałem silnego krwotoku, a widząc, że ratunek lekarza nic tu nie pomoże, udałem się pod opiekę Matki Bożej, powtarzając modlitwę św. Bernarda, oraz wezwanie do Marji bez zmazy Poczętej, umieszczone na medaliku, który na sobie noszę... i mimo, że krwotok w ciągu dnia jeszcze dwa razy się powtórzył, nie straciłem nadziei. Po użyciu wody z Lourdes, poddając się z ufnością Bożej Rodzicielce, poczułem się znacznie lepiej. Gorączka też spadała. - Zawsze starałem się czcić Najśw. Panienkę, uważałem jednak, iż otrzymanych łask nie trzeba przed światem rozgłaszać. Matka Boża jednak inaczej sądzi i udzielając mi pomocy, chciała, bym Jej głośno i publicznie podziękował.

Przeto z głęboką pokorą i czcią składam Tej najlepszej Matce gorące podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę w życiu (of. 20 zł.)

sługa Matki Najświętszej.

STARACHOWICE, dnia 6 lutego 1932 r. (67-32).

W listopadzie 1930 r. zachorowałam na zapalenie pęcherzyka żółciowego i wątroby, przyczem miałam ataki przy gorączce 40°. Leżąc w szpitalu, czytałam "Rycerza Niepokalanej", a w nim liczne podziękowania Niepokalanej za różne łaski za Jej wstawiennictwem otrzymane. Przyrzekłam sobie, że jeżeli w ciągu roku nie dostanę ataku, będę się uważała za zdrową i publicznie ogłoszę w "Rycerzu". Listem tym spieszę podziękować Niepokalanej Matuchnie za łaskę uzdrowienia i proszę o dalszą opiekę nade mną i całą moją rodziną. (of. 10 zł.)

Janina Dachowska

WARSZAWA, dnia 8 lutego 1932 r. (68 - 32).

Za winy nieodpokutowane nawiedził mnie Pan cierpieniem oka. Katarakta stwierdzona przez lekarza i uznana za nieuleczalną przekonała mnie, że na pomoc ludzką, liczyć nie mogę. Widząc w tem sprawiedliwe zrządzenie Boże, abym się wyzwolił z błędów życiowych, rozpocząłem poprawę, prosząc codziennie Pana Zastępów i Niepokalaną Matuchnę o uzdrowienie. Ślubowałem uroczyście, że jeśli modlitwy moje będą wysłuchane złożę ofiarę dziękczynną przez wysłuchanie Mszy św. w pozycji leżącej krzyżem, przedtem odprawię spowiedź i przyjmę Komunję św. oraz złożę ofiarę pieniężną na misje i rozszerzenie czci Niepokalanej. Ku wielkiej mojej radości wysłuchał P. Bóg mojej prośby za wstawiennictwem Niepokalanej Matuchny i oko powoli przychodzi do normalnego stanu, za co niniejszem składam serdeczną podziękę, polecając się nadal wstawiennictwu Niepokalanej. (of. 20 zł.)

Edward Koncki

LWÓW, dnia 11 lutego 1932 r. (69 - 32).

Najśw. Sercu P. Jezusa, Najśw. Matce Niepokalanie Poczętej i św. Teresie od Dz. Jezus gorąco dziękuję za szczęśliwie przebytą operacje mojej córki i szybki powrót do zdrowia. Polecając całą rodzinę opiece Niepokalanej, przesyłam na fundusz prasy "Rycerza" 10 zł.

Helena Matakiewiczowa

GARWOLIN, dnia 13 lutego 1932 r. (70 - 32).

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam Matuchnie Najśw. Niepokalanej stokrotne podziękowanie za wyrwanie mnie ze strasznych szponów nieczystości, w który to nałóg popadłem przed kilku laty. Czytając "Rycerza Niepokalanej" nabrałem odwagi, i mówiłem sobie, że jeżeli Niepokalana dla tylu... tylu dusz Jest Ucieczką grzeszników, to i dla mnie będzie łaskawą i wyprosi mi łaskę szczerej spowiedzi. I uciekłem się do Niej, a nie zawiodłem się, bo Ta najlepsza Matka nasza dopomogła mi wydostać się z tego wielkiego i niebezpiecznego stanu duszy, za co jeszcze raz sercem przepełnionem wdzięcznością dla Niepokalanej Panienki składam najserdeczniejsze podziękowanie za te i za inne łaski, które za Jej przemożnem wstawiennictwem otrzymałem.

Indignus

LWÓW, dnia 14 lutego 1932 r. (71 - 32)

W ciężkich czasach, bo w dobie ogólno-światowego kryzysu gospodarczo - finansowego złożyłem egzamin dojrzałości i w tych ciężkich czasach postanowiłem rozpocząć studja uniwersyteckie. Byłem zgóry na to przygotowany, że niejedną przeszkodę będę musiał zwalczyć, zanim dotrę do celu, że z wieloma jeszcze trudnościami będę się musiał borykać. Byłem przygotowany na to, że będę musiał uczyć się o własnych siłach, bo gdzież stać ojca mego, jak i każdego rolnik dzisiaj na utrzymanie syna w wielkiem mieście, zwłaszcza, że ten Drogi Ojciec łoży na drugiego syna w gimnazjum. Wobec tak trudnego położenia rnaterjalnego, nie traciłem jednak nadziei, nie upadałem na duchu. Miałem ja wtedy swoją Ucieczkę, Ucieczkę najpewniejszą - ową szczęśliwą Przystań, która nigdy, wśród najcięższych życia burz nawet nie zawodzi. Marja Niepokalana była tym jedynym moim ratunkiem. Do Niej to, jako do Tej, do Której się zawsze - będąc sodalisem - w każdej życia potrzebie zwracałem i Która nigdy mych próśb nie odrzuciła, Która sprawiła to, że gimnazjum ukończyłem z wynikiem celującym co Tej najlepszej Opiekunki zwróciłem się w swej modlitwie i w tem trudnem położeniu. Niezawiedziony nigdy, wierzyłem mocno, że Ona mi Swej pomocy i teraz nie odmówi. Wiara moja była nieprzeparta i niezachwiana. Byłem przekonany, iż Matka Najśw., tak moim losem pokieruje, ze mimo trudności - rozpocznę studia. Zrobiłem sobie wtedy ciche, prywatne przyrzeczenie, że jeśli dopomoże mi w tym przedsięwzięciu i pozwoli mi zdobyć warunki do studjów, ogłoszę publicznie w "Rycerzu", jako dowód Jej łaski i opieki nade mną. I nie zawiodłem się, bo spełniły się moje pragnienia. Dzisiaj z wielką radością dotrzymuje swego przyrzeczenia. Dzisiaj ja to w sercu dobrze czuje, że Niepokalanej to wszystko zawdzięczam, że Ona przedewszystkiem zaopiekowała się mną. O, jakżeż mam Jej za to podziękować, co mam uczynić, by choć w części odwdzięczyć się Jej za tę dobroć?... Już wiem jak mam postępować, by spłacić Jej choć odrobinę wdzięczności za Jej dobre Serce. Cześć i chwała nieustanna niech będzie Jej za to! Niech wszystka młodzież, jako też cały świat przekona się o Jej nieprzebranej dobroci, niech cały świat pozna w dzisiejszych, tak zmaterjalizowanych czasach, gdzie nierzadko duch wiary zamiera - że jest ktoś nad nami, kto patrzy na naszą ziemię i opiekuje się nami. To Marja Niepokalana. Niech każdy tuli się pod Jej opiekuńcze skrzydła, a Ona wierna Swym obietnicom, nigdy nikogo nie opuści, ale zawsze wesprze i ocali.

P. M.
student prawa U. J. K.