Podziękowania
Drukuj

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

KALISZ, dnia 13 listopada 1931 r. (32 - 32).

Sercem pełnem wdzięczności dla Najśw. Marji Panny Niepokalanej i św. Teresy od Dz. Jezus składam gorące podziękowanie najlepszej Matce i najtroskliwszej Opiekunce za otrzymaną łaskę zdrowia.

Dnia 6 lutego 1930 r. zapadłam na ciężką, wewnętrzną chorobę. Według orzeczenia lekarzy musiałam się poddać ciężkiej i niebezpiecznej operacji. Wierząc, że jedynie Bóg za przyczyną Matki Najśw. mocen jest utrzymać mnie przy życiu i dać szczęśliwy przebieg zabiegom lekarskim, z całą ufnością zwróciłam się do Najśw. Panny i św. Teresy, prosząc o zdrowie. Ufność nie zawiodła mnie. Modlitwy rodziny mojej i moje zostały wysłuchane. Operacja, mimo beznadziejnego sądu lekarzy, przeszła szczęśliwie, stan zdrowia z dnia na dzień się polepszał, tak, żem po kilkumiesięcznej rekonwalescencji wróciła zdrowa do swoich rodzinnych obowiązków.

Wierząc, że zdrowie odzyskałam jedynie za przyczyną Matki Najśw. i św. Teresy od Dz. Jezus, gorąco Im za otrzymaną łaskę dziękuję, polecając się nadal Ich wstawiennictwu i opiece. (of. 20 zł.)

Ceglarek Rozalia

KARWINA (CZECHOSŁOWACJA), dnia 5 grudnia 1931 r. (33-32)

Poczuwam się do miłego obowiązku podziękowania publicznie Matce Bożej za liczne łaski. Przechodziłem różne koleje w życiu: choroby, operacje, straty majątkowe, nieszczęśliwe wypadki, liczne i ciężkie pokusy i upadki, jednak zawsze Bóg w nieskończonej Swej dobroci ratował mnie z tego często cudowny wprost sposobem.

Na początku sierpnia b. r. zachorowałem ciężko na kamienie nerkowe. Odwieziono mnie do szpitala, gdzie miałem być operowany i jedną nerkę mieli mi usunąć. Słyszałem, gdy raz główny lekarz mówił w obcym języku do asystenta: "Ten pacjent jest już starszy, prawdopodobnie choroby tej nie przetrzyma". Ja, mimo strasznych boleści, nie traciłem ufności w pomoc Niepokalanej. Pragnąłem wyzdrowienia, gdyż mam siedmioro małych dzieci, które w razie mojej śmierci skazane byłyby na łaskę losu. Prośby moje i innych, którzy za mną do Boga się wstawiali - zostały wysłuchane. Obecnie jestem zdrów i pracuję jak przedtem. Wierzę mocno, że łaska Boża, wstawiennictwo Matki Najśw., u Której jako Sodalis 34 lata jestem w służbie, wyjednała mi to wyzdrowienie. Niech więc Panu Bogu i Marji Niepokalanej będą dzięki nieskończone na wieki. W dowód wdzięczności ofiaruję na misje 20 koron czeskich.

B. R.

Potwierdzają:

Ks. Stanisław Weisman,
proboszcz.
L. S.

Ks. Augustyn Paździora,
moderator "Kongregacji Marjańskiej Mężczyzn"
w Karwinie.
L. S.

TORUŃ, dnia 15 grudnia 1931 r. (34 - 32).

Od 19 lat nie byłem u spowiedzi św. Modlitw rano i wieczór prawie że nie odmawiałem. Pewnego dnia w listopadzie 1930 r. dostała mi się do rąk książeczka "Rycerz Niepokalanej" i po przeczytaniu jej doszedłem do przekonania, że tak dłużej żyć nie można. Ale z wybraniem się do spowiedzi też nie było mi pilno, aż przyszło nieszczęście w postaci ruiny materjalnej w kwietniu b. r. Zacząłem myśleć inaczej, lecz niestety, do spowiedzi jakoś nie miałem chęci pójść. Dnia 8 września będąc w Ostrowąsie na odpuście, tam przed cudownym obrazem Niepokalanej złożyłem przyrzeczenie, że jak tylko otrzymam posadę, odbędę Spowiedź św. I oto 5 paźdz. otrzymaniem zawiadomienie, żeby przyjechać i objąć posadę. Wypełniając ślub, odbyłem 14 listopada Spowiedź św. u OO. Redemptorystów w Toruniu. Poraz drugi dnia 8 grudnia, również u tych Ojców odbyłem Spowiedź św., przyrzekając sobie w każde święto Matki Boskiej do sakramentu pokuty przystępować.

Za tak wielką łaskę, jaką Najświętsza Panienka raczyła mi okazać składam Jej publiczne podziękowanie i polecam Ojczyznę naszą, rodzinę i siebie Jej najczulszej opiece (of. 5 zł.).

K. P.

LWÓW, dnia 19 grudnia 1931 r. (35-32).

Z najgłębszem poczuciem wdzięczności ku Niepokalanej spełniam moje zobowiązanie, składając jako najgorętsze podziękowanie za udzielenie pomocy w pomyślnem ukończeniu wyższych studjów i złożenie wszystkich egzaminów przez moją córkę. Egzamina te wypadły w czasach dla nas najcięższych tak, ze zachodziła obawa, iż córka rozpoczętych studjów kontynuować nie będzie nie będzie mogła. Czytając "Rycerza Niepokalanej" i w nim różne podziękowania, zwróciłem się z całą ufnością do Niepokalanej Panienki o pomoc i błogosławieństwo w nauce i egzaminach córki. I nie zawiodłem się, gdyż mimo piętrzących się rozlicznych trosk, kłopotów i nieszczęść rodzinnych, ukończyła przy pomocy Niepokalana swoje studja i w bieżącym miesiącu złożyła z pomyślnym wynikiem egzamin dyplomowy, będący definitywnem zakończeniem jej nauk.

Za tak wielką łaskę składam publiczny hołd czci i wdzięczności Matce Niepokalanej, oraz Najsł. Sercu Jezusowemu, polecając i nadal Ich przemożnej opiece całą moją rodzinę i przyszłe losy naszego życia. Niech cześć Matki Niepokalanej i Najśw. Serca Jezusa słynie po wszystkie czasy. (of. 5 zł.).

Kazimierz Lachawiec

POZNAŃ, dnia 23 grudnia 1931 r. (36 - 32).

W lipcu b. r. matka moja zachorowała nagle na ciężkie zapalenie nerek. Gdy po pewnem zlekceważeniu choroby przybył lekarz, dowiedzieliśmy się, że sytuacja jest nadzwyczaj ciężka, tembardziej, że już kilka lat temu matka przechodziła tę samą chorobę. Tymczasem z dnia na dzień choroba czyniła zastraszające postępy i pewnego dnia zdawało się nam, że matka kona. W tem tak ciężkiem położeniu zwróciłem się o pomoc do Niepokalanej, Najśw. Serca Pana Jezusa św. Antoniego i św. Teresy, obiecując w razie wysłuchania ogłosić publicznie Nie upadając na duchu, dawałem matce pić wodę z Lourdes, wzywając przytem pomocy Niepokalanej, bo dziwne, że po każdem wypiciu tej wody matka doznawała ulgi w cierpieniach. Wkrótce też nastąpiło polepszenie, a dziś matka czule się zupełnie zdrowa, za co składam Niepokalanej serdeczne podziękowanie. Niech cześć Niepokalanej ogarnie cały świat! (of. 2 zł.).

Marjan Obst.

MOSKWA (ROSJA), dnia 25 grudnia 1931 r. (37-32).

Złe fatum rozłączyło mnie z mężem. Udałam się o pomoc do Matki Najśw. i św. Teresy od Dz. Jezus. W intencji, by mąż wrócił, odmawiałam codziennie 3 Zdrowaś Marjo i 3 Pod Twoją obronę. Nieograniczona w Swem miłosierdziu Matka Najśw. tak zrządziła, że mąż wrócił do mnie wkrótce. Składam u stóp Niepokalanej hołd wdzięczności serdecznej, a również dziękuję z całego serca św. Teresie od Dz. Jezus za wstawiennictwo. Korząc się, proszę o dalszą pomoc i opiekę. Niechaj każdy, komu ciężko żyć, zwraca się do Tej, Która nikogo nie opuszcza, tak jak mnie niegodnej nie opuściła. (of. 2 dol. am.).

Jadwiga Łapkowska

POZNAŃ, dnia 1 stycznia 1932 r. (38-32).

Składam gorące podziękowanie Matuchnie Niepokalanej za szczęśliwy przebieg nader ciężkiej operacji ślepej kiszki z komplikacjami. Gdy byłem na stole operacyjnym, nagle tętno serca przestało bić. Mało byłem przytomnym, ale z serca mego wyrwało się jeszcze gorące do Niepokalanej wezwanie: "Ratuj mnie, o Marjo Niepokalana, przywróć mi jeszcze zdrowie". Zostałem wysłuchany, za co sercem skruszonem i wdzięcznem Niepokalanej dziękuję, prosząc o dalszą opiekę. Oby wszyscy dziecięcą ufnością i żywą wiarą Niepokalaną ukochali.

Piotr Lewandowski z rodziną

WARSZAWA, dnia 3 stycznia 1932 r. (39-32).

W sierpniu zachorowałem na tyfus brzuszny. Po siedmiotygodniowej chorobie i rzekomem wyleczeniu nastąpił tak silny nawrót choroby, iż mimo licznych zabiegów lekarzy, stan mój był prawie beznadziejny. Wiedza wyczerpała swe środki - ratunku spodziewać się można było jedynie z najpotężniejszego źródła wszelkich łask - Miłosierdzia Bożego. Ponieważ już nieraz doznawałem widomej opieki Matki Najśw., więc i tym razem w gorącej modlitwie Jej się poleciłem. Jakoż prośby moje zostały wysłuchane, niebezpieczeństwo utraty życia wkrótce minęło i obecnie po kilkumiesięcznej chorobie powoli wracam do zdrowia. Pragnąc choć w części odwdzięczyć się Matce Najśw. za doznaną od Niej opiekę, uciekam się do publicznego wyrażenia mej głębokiej czci i wdzięczności dla Tej najlepszej Matki, aby wzmocnić wśród wszystkich Jej czcicieli przekonanie, iż wiara w miłosierdzie Boże i dziecięca ufność w opiekę Niepokalanej jest najtrwalszym fundamentem, na którym najpewniej oprzeć się można w ciężkich chwilach naszego życia.

Stanisław Orzeszkowski
student Uniwersytetu Warszawskiego

WARSZAWA, dnia 4 stycznia 1932 r. (40-32).

W roku 1931 nieszczęścia jedno po drugiem spadały na moją głowę: śmierć osób bliskich, całkowita strata majątku, śmierć matki, przeciągła choroba siostry i męża, rozstanie się z nim, wkońcu, wskutek tych ciężkich przejść i ja się rozchorowałam i leżałam dłuższy czas. Całą nadzieję pokładano w operacji, która jednak nie dała dobrych wyników. W czasie choroby wpadło mi w ręce kilka numerów "Rycerza", po przeczytaniu których całą ufność złożyłam w ręce Niepokalanej Matki. Jednak widocznie podobało się P. Bogu wypróbować mnie, bo choroba przybrała wiele komplikacyj, wskutek czego stan zdrowia bardzo się pogorszył. Jednak modlić się nie przestawałam. Zawiesiłam na sobie Cudowny Medalik i odprawiałam nowennę do Niepokalanej. Wreszcie Bóg wysłuchał Jej orędownictwa, bo w parę dni po przyjęciu Komunji św. poczułam się lepiej. Dziś jestem już w domu i nic mi nie dolega, ślę więc najgorętsze podziękowanie ukochanej naszej Matuchnie za łaskę przywrócenia mi zdrowia, oraz proszę o dalszą opiekę nade mną i moją rodzina. (of. 5 zł.)

Anna M.

WILNO, dnia 4 stycznia 1932 r. (41 - 32).

W październiku 1930 r. uczułam tak silny ból w nodze, że zupełnie nie mogłam chodzić. Lekarze orzekli, że to gruźlica kości, która jest zniekształcona i przewapniona i że konieczna jest operacja, jednak za pomyślny wynik tego zabiegu ręczyć nie można. Przez 8 miesięcy nie opuszczałam łóżka. Nie mając nadziei uleczenia, odprawiłam nowennę do Serca P. Jezusa, Matki Boskiej i św. Teresy od Dz. Jezus. Modlitwy moje zostały wysłuchane. Obecnie noga nic mi nie dolega, chodzę i pracuję jak przedtem.

Chorobę moją leczył profesor i 15 doktorów, i wszyscy jednogłośnie orzekli, że wyleczenie jest niemożliwe. Stwierdzając mój całkowity powrót do zdrowia, doświadczony chirurg nazwał to cudem. Za tę łaskę składam z głębi serca podziękowanie Sercu Jezusowemu, Matce Najśw. i św. Teresie i proszę o dalszą opiekę. (of. 50 zł.)

Ł. N.

ŁÓDŹ, dnia 4 stycznia 1932 r. (42-32).

Brat mój od dłuższego czasu chorował na kamienie żółciowe, atak serca i wiele innych przykrych niedomagań. Dnia 15 sierpnia ub. r. zawieziono go do szpitala. Kilku lekarzy go badało, ale ci wątpliwe rzucali zdania, mówiąc, że gdyby mu się nawet polepszyło, jednak wpłynie to ujemnie na umysł. Nie widząc dla niego innego ratunku, udałam się z prośba do Niepokalanej, by go uzdrowiła. Po czterech tygodniach pobytu w szpitalu stan zdrowia polepszył się. Chory wrócił do domu i w krótkim czasie zaczął pracować. Do spowiedzi ani wogóle do kościoła nie uczęszczał, więc teraz przyrzekł, że pójdzie do spowiedzi; ale niestety, gdy poczuł się zdrowszym - o spowiedzi zapomniał. Po dwóch miesiącach zachorował ponownie. Pogotowie przewiozło go od pracy do domu już prawie w agonji będącego. Wezwany lekarz stwierdził, że już niema nadziei utrzymana go przy życiu. Ufając w bezgraniczną pomoc Matki Niepokalanej, postanowiłyśmy ogłosić w "Rycerzu", jeżeli choremu się odmieni i będzie mógł się wyspowiadać. W jego intencji siostra odbyła spowiedź i przyjęła Komunję św. a wspólnie odprawiłyśmy nowennę do Matki Bożej. I nie zawiodłyśmy się. Chory sam prosił o kapłana, wyspowiadał się i do zdrowia powraca. Za tę i wiele innych łask składamy najgorętsze dzięki Najśw. Sercu Jezusowemu, Marji Niepokalanej i św. Antoniemu, prosząc gorąco o dalszą opiekę nad nim i całą naszą rodzina.

Helena i Janina Chwalińskie

TUCHOLA, dnia 17 stycznia 1932 r. (43-32).

Dnia 14 b. m. wysłałam do Niepokalanowa 300 zł. jako ofiarę, obiecaną Matce Bożej w kwietniu ub. r. Pisałam wówczas list, iż spalił nam się młyn, a nie mając zapłaconej premji, byliśmy w obawie, że Towarzystwo Ubezpieczeń odmówi nam odszkodowania. Jeden z naszych konkurentów starał się szkodzić nam w tem wszelkiemi siłami. Całą naszą nadzieję i ufność położyliśmy w Najśw. Sercu Jezusa i Pocieszycielce Strapionych - Marji Niepokalanej, Która nas niegodnych wysłuchała, za co Jej publiczne składamy dzięki. Dostaliśmy odszkodowanie jednak nie całkowite; zgodziliśmy się na opust, byleby jakoś tę sprawę zakończyć. Gdybyśmy byli całą sumę dostali, byłoby mi łatwiej większą ofiarę złożyć. Całą naszą rodzinę oddajemy pod opiekę Najśw. Serca Jezusa i Marji Niepokalanej i składamy publiczne podziękowanie a pomoc w tak trudnej sprawie.

Monika Laska