Cicha zdobycz Marji

(Chrzest dwóch Japończyków).

MARJA!

Mugenzai no Sono, dnia l4. XII. 1931 r.

Jak widać z otrzymanego od Was listu, Niepokalana prowadzi Swoje dzieło poprzez ciernie - dobry to znak, - cześć Jej przeto za wszystko:

A ja opiszę Wam jak Niepokalana u nas rządzi i panuje, jak coraz to nowe serca pogan ku Sobie pociąga.

Przyszedł do nas pewien poganin i prosił, by mu "Rycerza" i kalendarz wystać. Przed świętem Niepokalanego Poczęcia przyszedł znowu i prosił o wypożyczenie, mu jakich książek duchownych. (Przy tej sposobności pomagał nam też w pracy administracyjnej). Daliśmy mu "żywot św. Teresy od Dz. Jezus", a Ona napewno rozpocznie swoje posłannictwo misjonarki w duszy owego poganina, jak to za życia ziemskiego obiecała.

Nasz poczciwy poganin, pracujący u nas stale, uczy się pilnie katechizmu. Pewnego dnia jeden z braci opowiadał mu o znaczeniu Ofiary Mszy św., jak to kapłan odprawiający Mszę św. do czasu Prefacji odwraca się kilka razy do ludzi, ale już po Podniesieniu, dla uczczenia obecnego na ołtarzu Pana Jezusa, nie odwraca się, ale często przyklęka. Wysłuchał on tego z wielką uwagą, a następnie opowiedział jak to ich kapłani szanują domy modlitwy. Mówił, że przechodząc raz obok otery (świątyni pogańskiej), dla ciekawości wstąpił do niej. Przyszło tam dwóch bonzów (kapłanów pogańskich) i zaczęli bić pokłony bożkom, mrucząc przytem modlitwy. Wkrótce, jakby zapomnieli o bożku, usiedli sobie na ołtarzu, oczywiście tyłem do bożka, zapalili sobie fajki i zaczęli swobodnie rozmawiać. Kończąc to opowiadanie, rzekł: "Gdzież oni wierzą w te swoje bożki, gdzie u nich wiara!" - Jeśli Niepokalana pozwoli, to na Boże Narodzenie otrzyma Chrzest św. p. Nishiya, ów gorliwy, znany już Wam z poprzednich listów nasz katechumen. Bardzo pragnie otrzymać Chrzest św. na Boże Narodzenie.

Módlcie się więc dużo do Niepokalanej w intencji wszystkich, mających z nami, styczność, a szczególnie tego ostatniego, gdyż toczy silną walkę ze swoją popędliwą naturą, jak to niżej opiszę.

Przed Niepokalanem Poczęciem odprawialiśmy rekolekcje roczne. Po oczyszczeniu i odświeżeniu dusz swoich przyozdobiliśmy kwiatami i zielenią ołtarz w kaplicy i figurkę Niepokalanej w refektarzu. Bo przecież tak wypada, by i zewnętrzny wygląd świadczył, że święto 8 grudnia jest świętem naszej Kochanej Mamusi Niepokalanej, że jest rdzennem świętem Niepokalanowa, jak to już sama nazwa wskazuje. Podobało się Niepokalanej doświadczyć nas trochę w czasie tego przygotowania, bo spaliła się nam stopka od elektrycznego światła i trzeba było świecić kawałkami świec. Ale za wszystko niech Jej będą dzięki! W samo święto Niepokalanej mieliśmy zebranie Koła "Milicji Niepokalanej", na którem zastanawialiśmy się, w jakiby sposób najpraktyczniej i najskuteczniej szerzyć cześć Niepokalanej w Japonji. Po południu zeszliśmy się do celi O. Dyrektora i czytaliśmy listy z Niepokalanowa polskiego.

Przykro nam bardzo było, że w tak wielkie święto nie mieliśmy Wystawienia Przenajśw. Sakramentu w monstrancji lecz tylko w puszce. A przecież, dzięki Niepokalanej, mamy monstrancję, lecz niestety, kapy nie mamy, a bez niej przecież wystawienia w monstrancji być nie może.

... Dnia 13 grudnia miasto Nagasaki (a więc i "Mugenzai no Sono") spotkała niespodzianka: spadł bowiem tak gęsty śnieg, który jest tu rzadkiem gościem. W nocy nawet na poddasze przedostawał sie przez dachówkę i troszkę nam we śnie przeszkadzał. Nie zważał on też na to, ze tu w ogrodach dojrzewają ikany i pomarańcze, ani nawet na niedawno zasadzona naszą kapustę.

... Prosimy bardzo o gorące modlitwy w intencji osób wymienionych w liście i mających z nami styczność, a także w naszej intencji, gdyż modlitwy bardzo potrzebujemy. My ze swej strony również codziennie modlimy się za Niepokalanów polski.
Niech Niepokalana ma wszystko w swej przemożnej Swej opiece i niech rządzi nami jako Swoją własnością.

Mugenzai no Sono, dnia 28. XII. 1931 r.

Wspólnota W Nagasaki 1931 r.
Goście w Niepokalanowie japońskim w dniu chrztu św. Dwóch japończyków: Pawła Nishiyi (x) i Antoniego Joshidy (xx).

... Najpierw pragniemy się z Wami podzielić wielką radością. Otóż 21 grudnia t. j. w wigiję Bożego Narodzenia woda chrztu św. Obmyła dusze dwóch

naszych katechumenów, czyniąc ich na zawsze dziećmi Jezusa Chrystusa i członkami świętego katolickiego Kościoła. Cieszymy się tem bardzo i składamy gorące dzięki Niepokalanej, gdyż to Ona wyjednała dla nich u Swego Syna tę wielką łaskę. Cieszymy się tem bardziej, ze należą oni do tych pierwszych dziatek Marji, które Ona przez Swego "Rycerza" w Japonji przyprowadziła do Serca Syna Swego Jezusa. Tegoż dnia o godzinie 12-tej w nocy w czasie uroczystej Pasterki przyjęli oni poraz pierwszy do sec swoich Zbawcę, Pana i prawdziwego Boga - Jezusa Chrystusa. Wielka była ich radość w tym dniu. Gdy wrócili z kościoła z radosnem obliczem i z sercem pełnem szczęścia wewnętrznego, mówili: "Kyo wa Jesusu Sama wa watakushi domo no tame ni o umareni narimashita; kyo mo watakushi wa Jesusu Sama no teme ni umaremashita". (Dzisiaj Pan Jezus urodził się dla nas; ja także dzisiaj urodziłem się dla Pana Jezusa). Później odwiedzali swych rodziców, krewnych (pogan oczywiście), by podzielić się z nimi weselem i szczęściem, jakie łaska Boża przez Chrzest i Komunję św. Wzniosła do ich serc. Naprawdę, podziwialiśmy i wielbiliśmy Pana Boga, iż tak wielkim pokojem i szczęściem napawa duszę, która błądząc i szukając Go - wreszcie odnalazła.

O uroczystości tej opiszę trochę szerzej.

Otóż tymi, którzy tej łaski dostąpili, są znani Wam już z poprzednich listów naszych: Joshida i Nishiya. Pierwszy jeszcze coś w czerwcu w czasie rozdawania "Rycerza" poganom w mieście przyłączył się do jednego z naszych braci i przyszedłszy z nim do nas, oświadczył swe pragnienie zostania katolikiem i pracowania z nami dla Niepokalanej. Ten otrzymał imię chrzestne Antonio (Antoni).

W Nishiyi to naprawdę Niepokalana dziwne rzeczy sprawiła. Jak to również wiecie, przyszedł on do nas przed trzema miesiącami na dysputę i dowodził, że Jezus Chrystus nie jest Bogiem, lecz zwykłym człowiekiem, że duszy niema i t. p. - a nawet gdy go O. Dyrektor zapytał, jak myśli, czy istnieje Bóg, czy nie - odpowiedział: "Nai desho" (zdaje się, że nie). Jednak pod działaniem łaski Bożej, poznał i uznał prawdziwego Boga, uznał Pana Jezusa Bogiem i oświadczył pragnienie uczenia się katechizmu, by w Boże Narodzenie otrzymać Chrzest św. Lecz z nauką katechizmu szło mu dosyć trudno. Ponieważ jest nadzwyczaj żywego temperamentu i bardzo przedsiębiorczy, ciągle miał najrozmaitsze sprawy do załatwienia, ciągle pilne prace, tak, że często godzina - katechizmu przepadała mu. Mieliśmy więc wątpliwości, czy przytakich warunkach będzie mógł Chrzest św. w Boże Nar. otrzymać. Ale Niepokalana w okresie Swego święta Niepokalanego Poczęcia zaradziła wszystkiemi. W czasie bowiem naszych rekolekcyj, nie mógł się z nami widywać codziennie, więc pozostawał w domu, gdzie Niepokalana dopuściła na niego krzyżyki, przygnębienia, zmartwienia. Po rekolekcjach przyszedł znowu ale przygnębiony, smutny i z różnemi niedobremi przedsięwzięciami i postanowieniami. Ale że jest to nadzwyczaj szczera dusza, więc też wszystko co czuł i zamierzał, otwarcie wynurzył przed nami. Chciał dobrze, lecz nie mógł znaleźć odpowiednich ku temu środków. Niepokalana jednak zwyciężyła. Pod wpływem rad i perswazyj porzucił swe niecne postanowienia, przestał się smucić i powiedział sobie: "Teraz zacznę żyć i walczyć miłością". Zaraz też wziął się dzielnie do katechizmu.

Codziennie na wyznaczoną na nauki godzinę przychodził i często obliczał ile też jeszcze ma dni do przyjęcia Chrztu św.

Już w poprzednich listach zaznaczyliśmy Wam, o jego pragnieniu wstąpienia do naszego zakonu. Teraz pod wpływem silnego działania łaski Bożej, pragnienie to bardziej się rozpaliło. Prosił więc O. Dyrektora, by zaraz po Chrzcie św. mógł do naszego zakonu wstąpić. Mówił, że po otrzymaniu Chrztu św. dusza jego będzie czystą, w domu boi się zostać, gdyż łatwo może ją tam skazić grzechem. Im było bliżej Chrztu św., tem usilniej o to prosił. Wreszcie O. Dyrektor zgodził się na jego prośbę i przyjął go, z tem jednak zastrzeżeniem, że, o całej tej sprawie napisze N. O. Prowincjałowi.

W dzień wigilijny od samego rana odwiedzał swych krewnych i kolegów, oświadczając im, że dzisiaj przyjmuje Chrzest św., zaczyna nowe życie i że wstępuje do klasztoru. Krewni (wszyscy poganie) okazywali z tego swoje niezadowolenie, a koledzy, których on był przewodnikiem, zapisywali sobie w swych pamiętnikach: "Dzisiaj przewodnik naszego kółka, staje się przewodnikiem nieprzyjacieli naszych." On jednak z radością w sercu znosił to wszystko. Rodzice jego, ponieważ dają dzieciom swobodę w wyborze religji, pozwolili mu. Mimo to okazywali zmartwienie z jego postępku.

Jego chrzestnym ojcem został nasz dobrodziej p. Uratoka. Z tym to panem miewał nasz Nishiya niegdyś przykre zajścia. Tamten, jako gorliwy katolik, krzyżował mu jego złe zamiary, ten znowu, jako zacięty wróg naszej wiary nie znosił go i nawzajem często mu się sprzeciwiał. Na imię chrzestne otrzymał Paweł. Powiedzieliśmy mu tak: "Ponieważ jako Szaweł, nie wiedząc, prześladowałeś wiarę katolicką, więc teraz, jako Paweł masz pracować nad rozpowszechnieniem jej."

Na śniadaniu w Boże Narodzenie opowiadał o Komunji św., o kazaniu, które słyszał na Pasterce, a potem, poszedł do kaplicy i długo... długo... sam się modlił.

Na obiad poprosiliśmy jego ojca, chrzestnych ojców obu naszych neofitów i kilku ich krewnych. Cel zaś tego zaproszenia był ten, by ci biedni poganie zobaczyli, jakie to szczęście i radość wprowadza do duszy prawdziwa wiara. Na ostatek ojciec Nishiyi zrobił dwa zdjęcia fotograficzne. Tak ojciec Nishiyi, brat i, kolega jego, jako też i krewny drugiego naszego neofity odeszli dziwnie tem wszystkiem przejęci. Niechaj ich Niepokalana, ma w Swojej opiece, by i oni za, Jej przyczyną dostąpili tej łaski...

Zaraz wiec w ten sam dzień jeszcze prosił nasz Paweł O. Dyrektora, by mu pozwolił na zawsze już zostać u nas. Przyjął go O. Dyrektor i odtąd należy on już całkowicie do Niepokalanej. O. Dyrektor całą jego sprawę przesłał N. O. Prowincjałowi, gdyż na podstawie konstytucyj nie można zaraz po Chrzcie św. Przyjąć do nowicjatu tego, który przedtem był poganinem. Niechaj Niepokalana nim na przyszłość kieruje My wszyscy módlmy się gorąco i prośmy Niepokalaną, by udzieliła mu łaski wytrwania, by dodała mu odwagi, sił do czekających walk różnych i doświadczeń, by z łaską Bożą pokonawszy to wszystko, mógł stać się tak jak jego święty Patron, gorliwym obrońcą i szerzycielem wiary Chrystusowej wśród swych biednych ziomków. Mówimy mu i ostrzegamy, co go przyszłości czeka. On jednak zawsze spokojnie odpowiada nam: "Ja wiem, że ja nic nie potrafię, ale Pan Bóg da mi specjalną łaskę, że wszystko pokonam". Powiada też, że często, gdy się czuje słabym na duchu - idzie do kaplicy, modli się i tam nabiera siły. Uczy się teraz łaciny i polskiego (!), a później zacznie filozofię. Niech mu Niepokalana błogosławi.

(W tym liście jest jeszcze opis szopki, którą nasi misjonarze urządzili w Boże Narodzenie dla sąsiednich dzieci pogańskich, ale że już i tak długi opis jeszczeby się bardziej przedłużył, przeto odkładamy go do następnego numeru.