Potęga szkaplerza Marji
Drukuj

(W tymże świeżym numerze "Le Rayons" znajduje się jeszcze to zdarzenie):

Piętnaście dni temu następujący zdarzył się wypadek w G... Pewien człowiek chory od lat wielu, stale odmawiał pojednania

się z Bogiem. Księża wikarzy zrazili się już formalną jego odmową, a ks. proboszcza chory 7 czy 8 razy wprost po grubjańsku odprawił, udając śpiącego lub odrzucając propozycję nawrócenia. Trawiła go ciężka choroba serca i nerek, a lekarze na śmierć go już skazali, zostawiając mu zaledwie kilka dni życia.

Siostra, która go pielęgnowała, widząc, że niema innej rady, podłożyła mu pod poduszkę szkaplerz N. Marji Panny, wiedząc, że Matka Boża nie potrzebuje ludzi, by dzieła swego dokonać.

Tak minęła sobota. W następny poniedziałek ks. proboszcz znowu odwiedził chorego. Jakież było jednak jego zdziwienie, gdy ten okazał chęć spowiadania się, co też i uczynił. Nawrócony cały przepojony radością, dziękował ze łzami w oczach za szczęście, którego doznawał.

* * *

Nie dziw więc, że djabeł nie może ścierpieć medalików i szkaplerzy Marji i ujada zaciekle przeciw nim przez usta

baptystów, metodystów, zwolenników kościoła rzekomo "narodowego" i innych im podobnych wrogów szczęścia dusz ludzkich, a w ich piśmidłach całą swą żółć na nie wylewa. Każdy więc niech ma na sobie medalik Niepokalanej, szkaplerz Marji, a będzie sobie mógł drwić z całego piekła. Bronią tą starajmy się uwolnić i innych z sideł szatana.