Podziękowania
Drukuj

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

SOLEC KUJAWSKI, dnia 7 września 1931 r. (1-32)

Z dniem 31 sierpnia b. r. zostałem zwolniony z posady jako sekretarz leśny z powodu niezdania egzaminu. Wniosłem wprawdzie odwołanie do Ministerstwa, ale wobec ogólnego kryzysu pieniężnego nie miałem nadziei w pomyślny wynik. Wówczas to zwróciłem się do Matki Najśw. Niepokalanej, sprowadziłem Cudowne Medaliki dla żony i siebie, przyrzekłem ogłosić o tem publicznie i złożyć ofiarę, jeżeli sprawa wypadnie pomyślnie. I oto już w pierwszych dniach września otrzymuję zawiadomienie, że mogę nadal pozostać w służbie państwowej na tych, co wpierw warunkach. Dlatego też Matce Najśw. ofiaruje przyrzeczoną jednomiesięczną pensję w sumie 194 zł. 37 gr. i składam Jej najgorętsze podziękowanie za otrzymaną łaskę. Imię Marji Niepokalanej niech będzie wielbione i wysławiane po wszystkich krajach świata i po wieczne czasy! (of. 194 zł. 37 gr.)

Buchman Augustyn

DĘBNO, dnia 20 września 1931 r. (2-32)

Na wiosnę b. r. syn mój Błażej zachorował, według orzeczenia lekarzy na zapalenie nerek i stawów, a ponieważ miał chroniczne zapalenie serca, wiec też lekarze nie robili żadnej nadziei powrotu jego do zdrowia. Gdy był już bliskim śmierci, uczyniliśmy ślub, że jeżeli powróci do zdrowia, ogłosimy tą łaskę publicznie. Poprosiliśmy o przysłanie dla niego Cudownego Medalika i wody z Lurd. Po otrzymaniu napił się tej wody i Cudowny Medalik zawiesił na sobie, zaraz mu się polepszyło i odtąd czuje się coraz lepiej. Obecnie jest już zupełnie zdrowy i pracuje jak dawniej. Wywiązując się z uczynionej obietnicy, przesyłam jednocześnie 10 zł. tytułem ofiary na "Rycerza", polecając nadal siebie i cała swoją rodzinę opiece Niepokalanej.

Stanisław Kubala z rodzina.

PIŃSK, dnia 22 września 1931 r. (3-32)

W pierwszej połowie sierpnia b. r. ciężko zachorowała moja matka, a mianowicie nastąpił wylew krwi do mózgu, co pociągnęło za sobą utratę wzroku. Od lat najmłodszych udawałam się z prośbą do Matki Najśw. i zawsze Ta Dobra Pani mnie wysłuchała. Tak też i w tym wypadku postąpiłam. Zawiesiłam na szyi chorej matki Cudowny Medalik i prosiłam Niepokalaną o uzdrowienie. I stał się cud! Chora zaczęła się poprawiać i z każdym dniem coraz lepiej widzi, za co składam Najśw. Marji Pannie najgorętsze podziękowanie. (of. 5 zł.)

Stanisława Bazewiczowa

SOBÓTKA, dnia 24 września 1931 r. (4-32)

W kwietniu b. r. pewien z moich znajomych, Władysław M. zachorował na ślepa kiszkę i wzięty był zaraz do szpitala na operację. Jednak operacji tej lekarze zaraz wykonać nie mogli, gdyż stwierdzili owrzodzenie kiszek, co trzeba było przeczekać kilkanaście dni. Tymczasem stan chorego tak się pogorszył, że lekarze już zwątpili, aby mógł wyzdrowieć. Trzeba było widzieć rozpacz rodziców i najbliższej rodziny, aby być do głębi wzruszonym. To też nie widząc żadnego ludzkiego ratunku, udałem się z prośbą do Najśw. Marji Panny, aby zlitowała się nad tą stroskaną rodziną i wróciła zdrowie choremu. Marja, Ta Pocieszycielka strapionych, wysłuchała mej prośby, gdyż choremu się polepszyło wbrew opinji lekarskiej tak, że mogli wykonać operację i chory wkrótce wyzdrowiał. Niech będzie pochwalone Imię Marji Dziewicy i Matki.

Ks. Skowroński, proboszcz.

HERSIN COUPIGNY (FRANCJA), dnia 16 października 1931 r. (5-32)

żona moja przez 18 lat cierpiała na otwarte rany w nogach, wskutek czego nie mogła chodzić, bo cierpiała straszne boleści. Sprowadzałem różnych lekarzy, ale daremnie - żaden nie mógł nic przeciwdziałać. Udałem się wreszcie do Najśw. Marji Niepokalanej i za Jej przyczyną żona moja wyzdrowiała tak dalece, że może chodzić, nie odczuwając przytem żadnych boleści. Za tak wielką łaskę serdecznie Niepokalanej dziękuję. (of. 5 zł.)

Jan Kazubek

NOWOGRÓDEK, dnia 1 listopada 1931 r. (6-32)

Jednocześnie z tym listem wpłacam na konto czekowe P. K. O. 150.283 50 zł. (w tem 25 zł. na Niepokalanów polski - 25 zł. na Niepokalanów japoński) na podziękowanie Matce Najśw. za łaskę odbycia w Częstochowie spowiedzi św. i za szczęśliwe dokonanie operacji. (of. 50 zł.)

N. N.

SUPRAŚL, dnia 3 listopada 1931 r. (7-32)

Listem tym spieszę podziękować Niepokalanej za Jej łaski i prosić o dalszą opiekę. Od najmłodszych lat popadłem w straszny i rozpustny nałóg, rujnujący me zdrowie i zabijający mnie moralnie. Cierpiałem strasznie zwłaszcza duchowo, lecz podźwignąć się nie byłem w stanie. Gdym jeszcze był dzieckiem, raz spowiednik nie dał mi rozgrzeszenia ale kazał się poprawić i przyjść dopiero za tydzień. Jednak ja w tym tygodniu zamiast się poprawić, jeszcze niżej upadłem i naturalnie do spowiedzi nie poszedłem. Odtąd straciłem wszelką nadzieję podźwignięcia się z tego strasznego nieładu duchowego, traciłem wiarę zaszczepioną mi w dzieciństwie. Na prośby mej matki, proszącej mnie, bym poszedł do spowiedzi, odpowiadałem bluźnierstwami. Tak mijały lata całe. Ostatnio na prośby matki przyjąłem Medalik Cudowny i z nudów kiedyś przeczytałem "Rycerza Niepokalanej". Coś mnie szarpnęło za serce. Pomodliłem się i obiecałem Matuchnie Najświętszej, że jeżeli pewne moje sprawy pójdą dobrze i zdam egzamin, złożę Jej publiczne podziękowanie. Wszystko, dzięki Tej naprawdę Dobrej Matce, ułożyło się pomyślnie, wobec tego tą drogą składam Jej podziękowanie i proszę o łaskę dobrej spowiedzi i lepszego na Jej chwałę życia w przyszłości. (of. 10 zł.)

Niegodny Sługa

OSTRÓW, dnia 4 listopada 1931 r.(8-32)

Znalazłam się w jednej z najcięższych chwil w mojem dotychczasowem życiu. Bo oto w dwa tygodnie po ślubie miałam się rozstać na zawsze z moim mężem i to z mojej winy. Wówczas to, kiedy miotana rozpaczą, szukałam śmierci, aby dać kres tak okropnym moralnym cierpieniom, dostał się w ręce moje od dawna zapomniany "Rycerz Niepokalanej". Czytając go, doznawałam stopniowo błogiego spokoju, a przeczytawszy podziękowania, postanowiłam również i ja szukać pomocy u Matki Boskiej Niepokalanej, przyrzekając ogłosić publicznie o otrzymanej łasce. I nie zawiodłam się, bo w cudowny wprost sposób mąż mój w jednej chwili przebaczył mi wszystko, postanowił żyć ze mną nadal i otacza mnie niewypowiedzianą dobrocią. Sercem przepełnionem wdzięcznością ku Matuchnie Niepokalanej, składam publiczne podziękowanie za tę łaskę, prosząc o dalsza opiekę i błogosławieństwo w życiu. (of. 5 zł.).

Służebnica Marji Niepokalanej.

P......., dnia 6 listopada 1931 r. (9-32)

Każde dziecko, które nam przyszło na świat, po przeżyciu zaledwie kilku godzin - umierało. W ten sposób kilka razy przeżywaliśmy okropny dla nas smutek. Również i tym razem, według orzeczenia lekarza, miało być nie inaczej. Nie straciliśmy jednak nadziei, ale z całą ufnością zwróciliśmy się do Matki Najśw. z prośbą o łaskę dla nas, by choć jedno dziecko przy życiu nam zachowała. I oto prośbie stało się zadość. Nadszedł dzień, w którym Bóg za pośrednictwem Matuchny Przenajświętszej dał nam córeczkę, która dotychczas dzięki Bogu i Niepokalanej jest zdrową i chowa się bardzo dobrze. To też dotrzymujemy obietnicy i składamy za tę i za inne od Boga przez przyczynę Niepokalanej otrzymane łaski najserdeczniejsze i najgorętsze podziękowanie. (of. 10 zł.)

Czciciele Marji Niepokalanej.

LUBLIN, dnia 7 listopada 1931 r. (10-32).

W 1827 r. zachorowałem pierwszy raz na zapalenie stawów (t. j. reumatyzm rąk i nóg). Przechorowałem 6 tygodni i choroba zupełnie znikła, nie pozostawiając żadnych śladów. Dopiero gdy drugi raz zachorowałem na tę samą chorobę w dwa lata później, wtedy choroba ta stała się dla mnie bardzo groźną. Przytem wywiązała się druga choroba - sercowa. Miałem wiec częste ataki serrca. Wkrótce też nastąpiło zapalenie lewej i prawej opłucnej. Wytworzyła się poza opłucną woda, którą trzeba było ściągać igłami. Stan mego zdrowia z powodu poważnie rozwiniętej choroby stawał się z każdym dniem groźniejszy. Doktorzy orzekli, że jestem nie do wyleczenia i że godziny życia mego już są policzone. żaden lekarz nie podejmował się mnie leczyć. W szpitalu leżałem długo, lecz to nic nie pomagało. Gorączka trwała do czasu, w którym zamówiliśmy Mszę św. w mojej intencji. Po odmówieniu wielu modlitw do Serca P. Jezusa i Matki Najśw., jak również po wysłuchaniu Mszy św. - gorączka spadła. W łóżku leżałem 11 miesięcy. Jeszcze przechodziłem zapalenie osierdzia. Następnie przy tylu cierpieniach powstał u mnie jakiś rozstrój nerwowy, a także apatja i niechęć do życia. W tym czasie osłabione zostało lewe płuco, więc lekarz obawiał się, by nie nastąpiła gruźlica wskutek tych cierpień i wycieńczenia. Jednak Dobre Serce Jezusa i Matki Najśw. nieprzebrane miłosierdzie sprawiło moje wyzdrowienie. Ufność moja w potężną pomoc Niepokalanej nie zawiodła mnie. Teraz dziękuję Sercu Jezusowemu i Matce Najśw. za doznane łaski. Polecam nadal siebie i moją rodzinę Ich potężnej opiece. (of. 5 zł.)

Stefan Lipski

WARSZAWA, dnia 10 listopada 1931 r. (11-32).

Córeczka nasza Zosia, obecnie 7 lat licząca dostała zapalenia stawu kolanowego lewej nóżki jeszcze w r. 1928. Bardzo martwiliśmy się tem, bo doktorzy stwierdzili, że choroba ta potrwa conajmniej 4 lub 5 lat i jeszcze nie gwarantowali napewno, że po upływie tego czasu noga będzie zdrowa, ponieważ to była gruźlica kości. Dziecko przebyło 6 miesięcy w gipsie, następnie 2 lata w aparacie. Ale i po upływie tego czasu noga prawie, że nie poprawiała się i doktor orzekł, że bez aparatu dziecko w żaden sposób nie będzie chodzić. Jednak my, zamiast wkładać apart na nóżkę chorej, z całą ufnością udaliśmy się do Matki Najśw., polecając córeczkę Jej przemożnej opiece. Zamówiliśmy w tej intencji Mszę św. odprawiliśmy nowennę do Matki Boskiej Częstochowskiej i oto Ta najlepsza Lekarka chorych raczyła nas niegodnych wysłuchać. Dziecko nie tylko, że zgina kolanko, ale nawet klęczeć na niem może, o czem wpierw mowy nawet być nie mogło. Gdy lekarz ją zobaczył w tym stanie, zdziwił się niezmiernie, mówiąc, że w bardzo rzadkich wypadkach choroba ta daje się przynajmniej częściowo wyleczyć. Z głębi serca składamy Niepokalanej podziękowanie za tę łaskę i prosimy, by nigdy nie wypuszczała nas ze Swej przemożnej opieki. O Marjo, nie opuszczaj nas. (of. 5 zł.)

Stanislaw i Leokadja Smotrzyńscy.

ŁAŃCUT, dnia 10 listopada 1931 r. (12-32).

W lutym b. r. brat mój, pracując jako medyk przy sekcji zwłok pewnej osoby zmarłej wskutek zakażenia krwi, zadrasnął sobie lekko palec. Nie przeczuwając nic złego, nie zwracał na to uwagi. W trzecim dniu po owym wypadku dostał wielkiej gorączki i dreszczy. Został natychmiast przewieziony do kliniki, gdzie lekarze stwierdzili zakażenie krwi. Wszelkie możliwe im czynili zabiegi, ale wszystko bezskutecznem się okazało. O ratunku nie było mowy, gdyż stan chorego pogarszał się z dnia na dzień. Już byliśmy niemal pewni, że śmierć niezwłocznie nastąpi. Wtedy cała ufność złożyliśmy w miłosierdziu Bożem. Matka nasza, która z prawdziwie matczynem poświeceniem czuwała przy nim całemi dniami i .nocami, modląc się ze łzami w oczach do Matki Najśw., prosiła, by Ona miała go w Swojej opiece. Również sam chory modlił się gorąco do Matki Najśw. o zdrowie. Ja przyrzekłam Matce Najśw., że o ile brat wyzdrowieje, podziękuje Jej za tę łaskę publicznie. I oto stan chorego przestał się pogarszać. Lekarze, którzy codziennie się pytali, czy chory jeszcze żyje, kiedy spostrzegli, że chory nie tylko żyje, ale stan jego zdrowia z każdym dniem się poprawia, stali zdumieni. Obecnie chory jest zupełnie zdrowy. Dzięki serdeczne składam za to Niepokalanej i proszę Ją o dalszą opiekę. A ogłaszam to publicznie, by wszyscy wiedzieli, "że od wieków nie słyszano, aby, kto do Marji się ucieka i Ją o przyczynę prosi, miał być od Niej opuszczonym".

Sodalis Marianus

GNIEWKOWO, dnia 12 listopada 1931 r. (13-32).

Wdzięczność dla Najśw. Serca P. Jezusa i Niepokalanej Panienki zmusza mnie do podziękowania za odebrane łaski. W r. 1930 zachorowałem na t. zw. "forunkuły", które wytworzyły mi się na kręgosłupie i to kilka odrazu. Udałem się do lekarza, który orzekł, że musi wszystko wykroić, bo inaczej nie wygoi się. Nie pozwoliłem sobie na tę operację i z tem powróciłem do domu, gdzie takich dostałem boleści, iż myślałem, że nie wytrzymam. Mając wodę z cudownego źródła z Lurd, kazałem sobie polać nią te wrzody. I o dziwo! Straszne boleści ustały, "forunkuły" wygoiły się bez operacji i do tego czasu się nie powtórzyły. Za tę łaskę składam z głębi serca Niepokalanej Panience i Najśw. Sercu P. Jezusa najpokorniejsze podziękowanie. (of. 6 zł.)

St. Koralewski

ŻYWIEC, dnia 17 listopada 1931 r. (14-32).

Matce Boskiej Niepokalanie Poczętej i Najśw. Sarcu P. Jezusa składam gorące podziękowanie za szczęśliwie przebyta operację i szybki powrót do zdrowia. (of. 5 zł. miesięcznie na misje w Japonji).

Marja Czeska-Mączyńska.

NIWKA, dnia 23 listopada 1931 r. (15-32).

Niedawno temu zostałem dotknięty ciężką chorobą, która męczyła mnie niemożliwie. Cierpiałem strasznie, a bóle, których podczas tej choroby doznawałem, były tak okropne, że ustawicznie myślałem tylko o tem, by przeciąć pasmo tych cierpień. Nie wiedząc jednak co to za choroba, postanowiłem udać się do lekarza, który po gruntownem zbadaniu orzekł, że jest to jedna z najstraszniejszych chorób ludzkości, a którą jednak można wyleczyć w ciągu najmniej 6 tygodni lecz przy zachowaniu wielkiej ostrożności i diety. Gdym się o tem dowiedział, rozpacz moja nie miała granic - byłem bliskim samobójstwa. Przyszedłszy do domu, ustawicznie tylko myślałem o tem. Jeść z tego powodu nie mogłem, humoru zupełnie nie miałem, bo widziałem przed sobą tylko... otwarty grób. I gdy tak myślałem, przyszedł mi nagle na myśl "Rycerz Niepokalanej", którego już od paru lat czytam, a w którym tyle osób dziękuje zawsze za łaski od Niepokalanej otrzymane. I ja postanowiłem modlić się do Tej Lekarki chorych, prosząc o ulgę w cierpieniu; odprawiłem nowennę i przystąpiłem do Sakramentów spowiedzi i Komunji św. I oto zostałem wysłuchany. Bóle mnie opuściły zaraz po spowiedzi św. i takiej doznałem ulgi, jakgdybym nigdy nie chorował. Radość moja z tego powodu i wdzięczność względem Niepokalanej Matuchny nie miała granic, szczęśliwym byłem, jak małe dziecko w kołysce. O Matuchno najlepsza, najdroższa i najukochańsza, cześć oddaje Twemu Najśw. Sercu pełnemu miłosierdzia, pokory, czystości i miłości, za otrzymane od Ciebie łaski a szczególnie za tę ostatnią! (of. 10 zł)

Zygmunt Czechowski