Podziękowania
Drukuj

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

PODHORODNIANKA, dnia 24 lipca 1931 r.

Pani Franciszka Abramowiczowa z Suchowoli przesyła 10 zł. na ofiarę i składa publiczne najserdeczniejsze podziękowanie Matce Najśw. za przywrócenie jej zdrowia. Dwadzieścia siedem lat chorowała na gruźlicę. W grudniu ub. r. była bliska śmierci. Zawezwany wtedy lekarz oświadczył, że niema nadziei wyzdrowienia. Wtedy chora zwróciła się z prośbą o zdrowie do Niepokalanej. Z tą chwilą zaczęła wracać do zdrowia, a obecnie jest całkowicie zdrowa. Za tę łaskę, jak również i za pomyślne zdanie egzaminów przez jej dzieci składa najgorętsze podziękowanie Matuchnie Najśw. (of. 10 zł.)

Władysław Niedzielko

S......., dnia 31 lipca 1931 r.

Blisko 20 lat cierpiałam na egzemę. Lekarstwa i zabiegi lekarskie nie tylko nie przynosiły żadnego skutku, ale jeszcze pogarszały stan choroby. Myślałam, że już niema dla mnie żadnego ratunku, ale udało mi się jeszcze do Matuchny Niepokalanej i Serca Jezusowego. Odprawiałam nowennę, przyrzekając, że jeśli mnie wysłucha, ogłoszę o tem w »Rycerzu«. Nie zawiodłam się, bo po tylu latach choroba ustępuje i ufam, że Ta, Która nikogo nie opuszcza, i mnie niegodnej grzesznicy nie opuści. (of. 10 zł.).

S. M.

WEJHEROWO, dnia 9 września 1931 r.

Dnia 5-go września 1930 r. zachorowała nam bardzo ciężko mamusia i lekarz wraz z personelem szpitalnym zupełnie zwątpił o jej życiu. Niebawem jeszcze tego samego dnia zaczęła się agonja (konanie). Klęcząc przy łóżku chorej, to znów w kaplicy szpitalnej, błagaliśmy Najsł. Serce Jezusa i Matkę Najśw. o cud, który otrzymaliśmy, gdyż jeszcze tego samego dnia mama poczuła się lepiej i dwa pierwsze dni nie miała zupełnie gorączki, ku zdziwieniu lekarza i obecnych, a teraz jest zupełnie zdrowa od dłuższego czasu.

Za tak wielką łaskę dziękujemy Najśw Sercu Jezusa, Najśw. Marji Pannie i wszystkim Świętym, prosząc, by nas mieli zawsze w Swej opiece.

Ela Józef Rubczyńscy

POTWIERDZENIE.

Pani Zofja Rubczyńska przywiezioną została do naszego szpitala w dniu 5 września ub. r. w bardzo ciężkim stanie wskutek nagłego zasłabnięcia. Po niezwłocznie dokonanej u nas operacji, stan jej był beznadziejny i rozpoczęła się agonja. Z tej agonji jednak ocknęła się jeszcze tegoż samego dnia. W dwu następnych dniach zaszło tak znaczne polepszenie, iż chora pozostała przy życiu i odzyskała zdrowie, aczkolwiek jeszcze dłuższy czas musiała się u nas leczyć.

Stwierdzam z jednej strony, że niebezpieczeństwo śmierci było wielkie, gdyż p. Rubczyńska istotnie już dogorywała, z drugiej strona zaś, że wielką była wiara z jaką jej najbliżsi (mąż i dzieci) wzywali w tych ciężkich chwilach pomocy Bożej.

To też poczytujemy, że w tym wypadku powrót z agonji do przytomności, a następnie wyzdrowienie są dziełem szczególnej łaski i szczególnego miłosierdzia Bożego.

S. Łazarska
przełożona.

BARŁOŻNO, 5 października 1931 r.

W roku 1919 wskutek otarcia otworzyła mi się rana na nodze. Używałem wprawdzie pomocy lekarskiej, ale rana co się trochę zagoiła, to znów otwierała się i tak było do 1929 r. Ciało z tej rany odpadało mi i cuchnęło strasznie. Miałem obawę, że będę zmuszony dać odjąć nogę do kolana. Ale udałem się jeszcze do Matki Najśw., odmawiając codziennie 3 wezwania do Niej. W tym roku zaczęła mi się noga goić, a dziś jest zupełnie zdrowa. Za łaskę tę składam Matce Najśw. publiczne podziękowanie, (of. 5 zł.)

J. W.

Prawdę tego potwierdzam i podziękowanie w "Rycerzu" proszę umieścić. Ofiarę przesyłam równocześnie przez P. K. O.

Ks. Chyliński, proboszcz.

KRAKÓW, dnia 12 października 1931 r.

Siostrzeniec mój nagle zachorował na podrażnienie ślepej kiszki. Choroba czyniła tak wielkie postępy, że kiedy po 24 godzinach znalazł się na stole operacyjnym, lekarze orzekli, że operacja spóźniona i, jakkolwiek ją jeszcze zrobili, życie chorego liczyli na godziny. Rozpacz rodziców chorego była straszna. Z gorącą modlitwą udaliśmy się do Matki Przenajświętszej, zamawiając również Mszę św. w intencji chorego. Jakoż po zawieszeniu dziecku Cudownego Medalika, nastąpiło polepszenie, a stosunkowo w niedługim czasie powróciło do zdrowia. Sercem przepełnionem wdzięcznością wspominamy ten fakt ze łzami w oczach i modlitwą na ustach. Publicznie więc pragniemy wyrazić Matce Niepokalanej nasze najgorętsze podziękowanie za tak jawne uzdrowienie z choroby, w której życie jakby na włosku wisiało, (of. 10 zł.)

Jadwiga Piotrowska

POZNAŃ, dnia 5 października 1931 r.

Byłam pobożną i miałam nawet zamiar wstąpić do klasztoru. Ale po pewnym czasie dostałam się do grona ludzi niewierzących. Pociągało mnie życie więcej rozwiązłe. Straciłam wiarę, przestałam się modlić i chodzić do kościoła, a kiedy szłam, to dlatego, aby tylko pójść. Gdy widziałam pogrzeby, jakiś wewnętrzny głos zapytywał mnie: A co będzie z twoją duszą? Do serca mego wkradł się niepokój, którego pozbyć się nie byłam w stanie. Zaczęłam się modlić do Matki Boskiej, abym wróciła do dawnego swego życia i spokoju i bym mogła wyjechać do innego miasta, by tym sposobem pozbyć się złego towarzystwa. Byłam wysłuchaną. Przyjechałam do Poznania. Tu odprawiłam spowiedź po kilkoletniej przerwie i znalazłam prawdziwy spokój i szczęście wewnętrzne. Mam pozwolenie przystępować do Komunji św. codziennie, co sprowadza do serca mojego szczęście niewymowne. Zaczęłam się modlić o zadecydowanie moim losem: czy mam pójść do klasztoru, czy wyjść za mąż. Poznałam jednego pana, który był protestantem. I znowu prosiłam Matkę Najśw., aby go wyprowadziła z błędnej wiary i obdarzyła pokojem wewnętrznym, którego, jak sam mówił, nigdy w tej wierze nie zaznał. Przyjął ode mnie Cudowny Medalik i po pewnym czasie przyjął katolicyzm. Obecnie jest moim mężem. Za wszystkie tu wymienione i wiele innych łask składam Niepokalanej serdeczne podziękowanie i proszę o dalszą opiekę nad nami. Teraz wiem, że nigdy nie trzeba tracić ducha, gdy odrazu nie jest się wysłuchaną. Bóg wie co czyni, (of. 5 zł.)

Z. T.

RADZYMIN, dnia 12 października 1931 r.

W drugiej połowie lutego b. r. zapadłem na chorobę nerek, która zaczęła się szybko rozwijać. Z tego potem wywiązało się zapalenie płuc i ataki serca. Pomimo troskliwej opieki lekarskiej, poprawy żadnej nie było. W sierpniu doszło już do tego, że żołądek zupełnie przestał trawić i przy spożyciu jakiejkolwiek ilości pokarmu następowały wymioty. To też w krótkim czasie zupełnie opadłem z sił. Wyglądałem jak szkielet, co wypłynęło również i na umysł i to do tego stopnia, że nie wiedziałem co się wokoło mnie dzieje.

W tym czasie przyjaciel mój wyczytał we wrześniowym numerze "Rycerza" z b. r. o cudownem uzdrowieniu redaktora z Nicei i radził mi rozpocząć wspólnie nowennę i użyć wody z Lourdes, którą miał u siebie, jak również dał mi Cudowny Medalik. Zastosowałem się do jego rady, prosząc z całą ufnością Matkę Najśw. o polepszenie mi zdrowia. Na śmierć byłem gotowy, lecz pragnąłem zdrowia, by nie być ciężarem dla otoczenia. I oto dobroć Niepokalanej okazała się tu widoczną. Zaraz bowiem po zawieszeniu na sobie Cudownego Medalika uczułem zmianę. Świadomość umysłu i świeże siły w jednej chwili wróciły, a równocześnie i głód poczułem. Przyjąłem pokarm z apetytem i choroba zniknęła. Dotychczas jestem zupełnie zdrów. Wobec tak wielkiej łaski, jaką raczyła mi okazać Najśw. Panienka, składam Jej publiczne podziękowanie. Największem mojem pragnieniem jest, by wszyscy zwracali się do Tej najukochańszej Matki i czerpali skarby z Jej nieprzebranego Serca. (of. 5 zł.)

Franciszek Łapiński

P...., 3 dnia 8 września 1931 r.

Przez szereg lat trwałem w ciężkich grzechach nałogowych. Przystępując do spowiedzi, taiłem niektóre ciężkie grzechy; bałem się wyznać z obawy, że kapłan nie da mi rozgrzeszenia. W tym stanie duszy przystępowałem do spowiedzi przez kilka lat, popełniając nadto i ten jeszcze ciężki grzech przez świętokradzkie przyjmowanie Komunji świętej. Sumienie jednak nie dawało mi spokoju; ogarnął mię lęk a nawet rozpacz. Ale gdym dostał "Rycerza Niepokalanej" i przeczytałem w nim podziękowania, w których tyle osób dziękuje Niepokalanej za otrzymane łaski, i ja ze szczerą ufnością i żalem postanowiłem się udać do Tej Ucieczki grzeszników. Gorąco prosiłem o łaskę dobrej spowiedzi, przyrzekając, że jeżeli mi dopomoże, ogłoszę to publicznie. I niedługo czekałem. Po zawieszeniu na sobie Cudownego Medalika poszedłem do spowiedzi i ze skruchą wszystkie grzechy wyznałem, doznając przez to wielkiej ulgi w sumieniu. Poczem przystąpiłem do Stołu Pańskiego i teraz czuję się bardzo szczęśliwym. A zawdzięczam to tylko Niepokalanej, gdyż Ona mi w tem przez Swój Cudowny Medalik dopomogła. Za tak wielką łaskę niech będzie Najsł. Sercu Jezusa i Niepokalanej gorąca podzięka. Oby i nadal łaską Swą wspomagać mnie raczyli.

Niegodny sługa Marji

RADOMSKO, dnia 5 lipca 1931 r.

W 1929 r. zachorowałem na zapalenie kiszek i podrażnienie ślepej kiszki (gorączka dochodziła do 40 stopni). Zebrani lekarze świadczyli, żeby jechać natychmiast do szpitala na operację. Pojechałem do szpitala, ale prosiłem Niepokalaną, by bez operacji uzdrowiła mnie. Po czterech dniach pobytu w szpitalu stan zdrowia się polepszył i wróciłem do domu, a po trzech miesiącach wyzdrowiałem zupełnie za co niech będzie cześć i chwała Niepokalanej.(of. 5 zł.)

M. S.

FABIANOWO, dnia 21 września 1931 r.

Był w mojej wiosce młodzieniec ciężko chory na suchoty. Do spowiedzi już kilka lat nie chodził i mimo nalegań, nie chciał się z Panem Bogiem pojednać. Doradziłam strapionej matce, żeby go wpisała do "Milicji Niepokalanej" i dała mu Cudowny Medalik. Matka chętnie się na to zgodziła, ale gdy dawała mu Medalik, nie chciał go przyjąć. Radziłam znowu matce, żeby mu go zaszyła w ubraniu i żeby prosiła pobożne osoby o modlitwy w jego intencji. Jedna z Sióstr Służebniczek Najśw. Marji Panny nakłaniała go, żeby odprawił spowiedź, ale nawet słuchać o tem nie chciał. Ja w jego intencji odprawiłam nowennę do Matki Najśw. I oto Pan Jezus i Matka Najśw. wysłuchali naszych próśb. W pierwszy piątek września sam zażądał księdza, szczerze się wyspowiadał, Sakramenta święte przyjął i po 8 dniach z wielką skruchą przyciskając do piersi Medalik Cudowny, oddał Bogu ducha.

Agnieszka Piątek