Lisieux
Drukuj

Lisieux[1] - nazwa ta nic mi nie mówiła. Przejeżdżając wiedziałem, że to stacja węzłowa, gdzie pociąg ma postój pięciominutowy, tyle co do nabrania wody, a za stacją szare prowincjonalne miasteczko. Patrząc obojętnem okiem i na myśl mi przyjść nie mogło, co poza tą nazwą może się ukrywać.

O istnieniu świętej Teresy od Dzieciątka Jezus prawie nic a nic nie wiedziałem aż do czasu, gdy wpadły mi do rąk Jej «Dzieje duszy».

Mając teraz kilka dni wolnych przed nową podróżą morską postanowiłem odwiedzić Lisieux.

W pewny sierpniowy poranek pociąg pośpieszny Paris - Cherbourg w kilka godzin przeniósł mię z Gare St. Lazart do celu podróży. Już na dworcu rzucają się w oczy ogłoszę nią, napisy na ścianach, na omnibusach "Carmel", "pres le Carmel" - pomieszanie rzeczy zwykłych, szarych z czemś wysokiem, świętem.

W hotelu "Modernę", gdzie stanąłem, wydało mi si wszystko pełnem spokoju. Dobrze i przyjemnie patrzył z twarzy hotelowej służbie, sympatycznemi wydały mi się ich ubrania, fartuchy, nawet ściany i stare meble w pokoju do wszystkiego uśmiechałem się całą duszą; dlaczego? - nie wiem.

Wychodzę na miasto w kierunku Karmelu. Klasztor leży nad małą rzeczułka. Z za bocznych jego murów wyglądają kudły kasztanów, które przed trzydziestu laty kryły pod swemi liśćmi "L’Enfant cherie du Monde".[2] Te same kasztany

Uliczka przed klasztorem zapchana autami, autobusami pełno ludzi. To dwie pielgrzymki z Belgji i Holandji. Za ogrodzeniem, kościółek niewielki, w stylu odrodzenia.

Wchodzę. Na wprost wielki ołtarz z rzeźbą, doskonale wykonaną. Na prawo mauzoleum. Jest to przybudówka o formie półkola oddzielona gustownem okratowaniem. Tam po środku stoi grobowiec, gdzie złożono zwłoki świętej, a wokoło niego na lśniącej marmurowej posadzce leżą pęki świeżych róż.

W kościele przestrzeni niewiele, ale jakiż ruch szalony, tłum stale się przelewa. Spojrzawszy do góry, ujrzałem zwisające sztandary niemal wszystkich narodów: norweski, japoński, czilijski... Jest i polski. Oczy zwracają się ku witrażom, na których postacie ludzkie występują w nowoczesnych strojach: Jej ojciec w czarnym surducie, dzieci, kobiety. Dalej żołnierze w uniformach polowych, okopy z wojny światowej. Dziwne wrażenie; takich witraży jeszcze nikt nigdy nie oglądał. Wewnętrzne ściany kościoła wyłożone tabliczkami z marmuru, na których widnieją napisy. Któżby to się trudził odczytywać je. Te słowa wdzięczności nawet wyryto dla braku miejsca na gzymsach tak drobnemi literami że chyba dojrzeć je można tylko przez lupę. Rzuca mi się w oczy krótkie podziękowanie żołnierza angielskiego. Trzeba pamiętać, że Wielka Księżniczka Niebieska jest też i opiekunka żołnierzy. Zobaczmy, jak Ją armja czci.

Tuż przy drzwiach mauzoleum umieszczono na ścianie długie oszklone gabloty, od góry do dołu zawieszone rzędami krzyżów legji honorowej. Wiszą ordery "croix de guerre" faldcechy z numerami niektórych pułków, akselbanty rynsztunek, przepasana sznurem trąbka sygnałowa Wszystko to zniesione w hołdzie dla świętej ; Przy kościele w budynku klasztornym można oglądać pamiątki pozostałe po św.- Teresie Staję w długim ogonku i posuwam się zwolna. Tam wśród zaledwie kilku wystawionych przedmiotów, wisi ogromny Jej portret, dobrego pędzla Z całej postawy, z twarzy bije nie tylko piękno, ale przedewszystkiem zdecydowanie i wprost królewska wspaniałość. Reprodukcji tego portretu nigdy nie oglądałem w sprzedaży.

Św. Teresa od Dziec. Jezus choć tak niedawno zmarła już święci triumf. Kult Jej stale się szerzy, gdzie tam - wszędzie się wciska i rozlewa z szybkością zarazy.

Aby zrozumieć i ocenić ten nowy typ świętości, trzeba zapoznać się z Jej życiem, z Jej pamiętnikami, jakie pozostawiła.

polskie dzieci w Lisieux
Polska dziatwa z Francji w Lisieux.

To, co posiada czar, co pociąga i zapała, to Jej śmiały pogląd na życie i tu i w wieczności, to Jej tak zwana mała droga dla dusz prostych i najzwyczajniejszych. Główniejsze cechy tej drogi, to brak wszelkiej nadzwyczajności w życiu codziennem, precyzja w wykonywaniu rzeczy drobnych, a przedewszystkiem bezgraniczna ufność w Bogu i miłość ku Niemu bez zastrzeżeń, do szaleństwa prawie.

Jej genjusz za jednym zamachem wali przeszkody, w najzawilszych sprawach zawsze znajduje jasną odpowiedź, każdy ciężar zamienia w radość. Co za nieoceniony skarb, szczególniej w naszych czasach.

Pan Martin, Jej ojciec, jubiler z Allencon mozoląc się przy pracy nad wprawianiem drogich kamieni do cudzych brosz i pierścionków i przypuszczać nie mógł, że sam jest w posiadaniu perły tak wielkiej, nieoszacowanej wartości.

Zapragnąłem odwiedzić Ich dom w górnej części miasta, zwanej Buissonnets. Jest to dość ładna, otoczona ogrodem willa z czerwonej cegły, urządzona wewnątrz z wygodą i smakiem, jak przystało na zamożną rodzinę jubilera. Dziś cała sadyba jest własnością klasztoru i stoi otworem dla publiczności. W jednym z pokoi można oglądać cały zbiór zabawek, do których dotykały rączki Małej Tereni. Na górze jest Jej pokoik, gdzie w czasie choroby doznała od uśmiechającej się Matki Bożej cudu uzdrowienia. W niewielkim, dobrze utrzymanym ogrodzie stoi rzeźba z marmuru, wyobrażająca kilkunastoletnią Teresę w chwili oznajmienia ojcu o swem nieodwołalnem postanowieniu.

Dwa dni w Lisieux minęły jak mgnienie, wracałem teraz na morze.

Zapytywałem siebie, co mogło sprawić, że tylu ludzi w tak krótkim czasie zainteresowało się Jej życiem, że wstrząśnięci i przejęci do głębi duszy, oglądają z pietyzmem pamiątki po Niej, oddają hołd, czasem większy niż innym Świętym. Przecież Kościół nasz ma ich tylu, tak ogromną ilość.

Zwróćmy uwagę na to, co pisze O. H. Petitot w dziele swojem "Św. Teresa z Lisieux, Odrodzenie duchowe"

"O niej to właśnie wyrzekł Pasterz najwyższy, Ojciec św. Pius XI, że jest: Omen novum "znak duszy"...

Dalej O. H. Petitot powiada: "Zajaśniała światłość cicha a silna - przyszło objawienie"...

"Co więcej jeszcze znamienne: oto dusze ślepe, niechętne, niewolniczo zmysłom poddane, znalazły w przypadkowem zetknięciu się z tą książką światło i łaskę nawrócenia. Wedle zdania najbardziej kompetentnych powag "Dzieje duszy" są i pozostaną w działaniu Siostry Teresy Jej narzędziem doskonałem "par excellence".

Chrystus Król

Króluj nam Chryste!

"Książka ta zawiera w sobie rzeczywiście jakiś wdzięk tajemniczy, którego żadna biografja ani studja nad świętą posiadać nigdy nie będą".

Z żalem opuszczałem ten cichy kącik starej Normandji, unosząc ze sobą garść wspomnień.

A gdzieś tam na dnie duszy wciąż nurtował i odzywał się wyrzut: dlaczego tak późno Boga poznałem?

Dr. B. Kalitowicz

[1] Od p. D-ra B. Kalitowicza otrzymaliśmy poniższy artykuł, z którego chętnie korzystamy, dzieląc się z Czytelnikami "Rycerza" jego zajmującą treścią. Red.

[2] Kochane Dziecię świata. - dop. red.