Z Japonji
Drukuj

Mugenzai no sono, 6. 7. 1931.

Marja!

Niepokalana coraz więcej wabi do Siebie biedne dusze pogańskie. Nasz Amaki już skończył katechizm i wkrótce otrzyma Chrzest św. Lecz poczciwa ta dusza nie zadawalnia się tem, iż sam już odnalazł prawdziwe szczęście, ale jeszcze stara się, by jego krewni i znajomi, również jak on, poznali prawdziwego Boga, a przez to do swego serca, wnieśli pokój i szczęście. Niedawno przyprowadził on nam swego brata ciotecznego, aby go uczyć katechizmu. Jest to również młody człowiek. Opowiadał nam, że co do Pana Boga, wiary i duszy, to nic zgoła o tem nie wie. Zajmował się dotąd literaturą i sądził, iż w niej odnajdzie pokój i szczęście. Ale gdy ta mu tego nie dała, doszedł do przekonania, iż w prawdziwej Wierze znajdzie on tylko szczęście. Przyszedł więc teraz do nas, byśmy go, uczyli o prawdziwej wierze. Rozumie się, że z wielką radością i z sercem pełnem wdzięczności dla Niepokalanej, przyjęliśmy go. Dostał więc zaraz katechizm, by w obecnym czasie deszczowym czytał go sobie w domu, a potem będziemy go wspólnie przerabiać.

W jedną niedzielę był u nas jakiś profesor z tutejszego uniwersytetu. Dostał on bowiem "Rycerza" i przyszedł podziękować za niego i złożyć ofiarę. Jest on buddystą, ale właściwie w nic nie wierzy. Rozmawiał dosyć długo na temat naszej wiary katolickiej i obiecał częściej nas odwiedzać. Inny znowu urzędnik kolejowy, szyntoista, który też otrzymuje "Rycerza", przyszedł do nas przed kilku dniami, by porozmawiać na temat wiary. Wypytywał się, dlaczego nie uznajemy cesarza za Boga, czemu nie chodzimy do świątyni, wystawionej właśnie na cześć cesarza i różne inne stawiał pytania. Okazało się potem, że i on sam w to wszystko nie wierzy. Tłumaczeń słuchał z uwagą, i widać było, że ta młoda dusza, jak zresztą tysiące tutejszej młodzieży, szuka prawdy, której niestety, rodzinna wiara nie może im dać.

Trzeba tutaj zaznaczyć, że Japończycy wprost pną się wciąż ku europejskiej kulturze i umysł ich świetnie się rozwija. To też, gdy widzą zabobonną swą rodzinną wiarę, w której niema nic głębszego i wznioślejszego, porzucają ją i żyją bez wiary. Obecny więc grunt Japonji w sam raz jest odpowiedni dla misyjnej pracy. Byle tylko było dużo, a przedewszystkiem dobrych pracowników Bożych. Prośmy Niepokalaną o to gorąco.

W ostatnią sobotę, a wiec w dzień Niepokalanej, mieliśmy również ciekawe odwiedziny. Niepokalana przyprowadziła do nas pewnego młodego bonzę (kapłana buddyjskiego). Pobiera on stale "Rycerza" a w ostatnią niedziele jednemu z naszych braci podarował "stułę" bonzowską, jaką noszą oni na sobie (wyślemy ją do muzeum waszego). Obiecał wówczas temu bratu przyjść do nas i właśnie w sobotę przyszedł. Pooglądawszy nasze urządzenia drukarskie i fotografje z Niepokalanowa polskiego, począł rozmawiać na temat wiary. I ciekawe - dowiedzieliśmy się, że nie wierzy on ni w istnienie Boga, ni duszy i w ogóle w nic. (A przecież jest kapłanem.) Jest jednak bardzo szczery i prostoduszny. Myśli swoje wypowiadał zupełnie tak, jak czuł. Gdy mu się udowadniało jego błędne pojęcia, słuchał z wielką uwagą i zainteresowaniem.

Wkrótce mamy otrzymać maszynkę do spinania "Rycerza". Dzięki Niepokalanej za to! Ale kiedy to będziemy mieli falcówkę i drugą maszynę? Zresztą Niepokalana wie o tem, i będą one wtedy, gdy Ona zechce.

P. S. Tak jestem zawalony robotą, że już nie mam wcale czasu pisać ani o tem, że z braku roweru muszę około dwóch godzin zużyć codziennie, by dostać się na wykłady do Seminarjum i kształcić rodowitych Japończyków na przyszłych misjonarzy, ani o tem, że raz zobaczyłem na ścianie robaka, coś w rodzaju naszej szczypawki, ale znacznie większego. Obecny przy tem profesor Yamaki ocenił go jako "abunai", t. j. niebezpiecznego, bo ukąszenie jego powoduje bolesne puchnięcie. Poszła w ruch deszczułka i biedny, nieproszony gość przypłacił życiem swoją nieproszoną wizytę. Ale gdyby tak przy był nocą, mógłbym ja gorzko przypłacić. A czemu przyszedł? Bo nasze obecne ściany składają się tylko z desek, którym daleko do 1 cm. grubości, i ze szpar, dla podobnych gości wcale wygodnych.

Bo też nawet nie stać nas na oblepienie, chociażby tylko gliną tych ścian.

Nie wspominam też o tem, że trzebaby usunąć, także i wał ziemi, sięgający do samego dachu. Nas zaś za mało, by podołać wszystkim pracom, gdyż i tak "Rycerz" tęgo się opóźnia. Więc trzebaby ludzi nająć. Ale znowu za co?... Chcieli za tę pracę 200 yen (około 1000 zł.). A ogrodzenie?... Przecież to klasztor...

Troszkę się rozgadałem, a przecież nie chciałem wspominać o niczem. Ale teraz przychodzi mi na myśl, a nuż Czytelnicy się dowiedzą, żem się trochę wygadał i przyślą co i na rowery (nas trzech do szkoły jeździ: ja i dwóch kleryków), i choćby na oglinowanie ścian. a dla kaplicy będzie może na coś więcej, jak na glinę, którą wyjątkowo ulewne tu deszcze, łatwo naruszyć potrafią. A może i do spłacenia tutejszego długu misyjnego ktoś dopomóc zechce?...>

O jeszcze jednej też... czy dwóch maszynach drukarskich już i nie śmiem głośno myśleć, bo i czasy ciężkie, chociaż i brak maszyny do falcowania daje się mocno we znaki i... ale przecież prawda, nie mam czasu, bo "taksan isogasi des" (bardzo jestem zajęty), więc już nic nie dopisuję więcej.

Ze wszystkich i pozdrawiam to gorącą modlitwę proszę, o tem, choć nie piszę, to się wie

Br. MAKSYMILJAN M-a KOLBE


Miesięcznik "Rycerz Niepokalanej ma na celu rozszerzać ufność bezbrzeżną w dobroć i potęgę Marji Niepokalanej, by Ona wszystkimi sercami zawładnęła jak najprędzej i wszystkie mogła złożyć u stóp Najsłodszego Serca Jezusowego. Przez Marie do Jezusa!

Z powodu braku miejsca, wrażenia z pielgrzymek antonjańskich "Starego rycerza Marji" odłożono do następnego numeru. Red.